[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pilnuje pogody, szykuje sobie kłopoty.
Jake zerknął na niebo, odłożył narzędzia i poszedł szukać Wy-
nne. Znalazł ją w bibliotece.
- Chodz, pokażę ci błękitny wiatr północny.
- Nawet nie miałam pojęcia, że jest coś takiego.
- To front atmosferyczny. - Zaprowadził ja na ganek i pokazał
c
zbierajÄ…ce siÄ™ nad horyzontem stalowoniebieskie chmury.
- Coś poważnego?
- Owszem, jeśli go zlekceważysz. Nadciąga szybko i wieje
wściekle. W ciągu paru minut potrafi obniżyć temperaturę poniżej
zera. Jeśli dodasz do tego marznącą mżawkę...
- Lepiej powiem chłopcom, żeby ubrali się cieplej.
- Dobrze, zawołaj ich i najpierw coś zjemy.
- Przecież są z tobą - zdumiała się Wynne.
- Nic podobnego.
- Mieli pomóc ci w stodole. Tak powiedział Buster przed wyjściem.
- Kiedy to było?
- Parę godzin temu. Tuż po odjezdzie pani Marsh...
Jake zaklął i popędził do domu. Przesadzając po dwa stopnie
naraz, wpadł do sypialni chłopców. Zanim znalazł lis'cik, wiedział
już, że uciekli. Otwarta szafa, ubranka rozsypane po podłodze,
a przede wszystkim brak fotografii rodziców.
Wynne weszła do sypialni. Znalazła lis'cik na poduszce Bustera
i czytając, zasłoniła ręką drżące usta.
- Znajdziemy ich - pocieszał ją Jake. - Zbiorę ludzi. Nie mogli
daleko uciec.
- Mówiłeś, że front chłodny nadciąga szybko. Ile czasu nam
zostało?
Anula43&Irena
scandalous
- Parę godzin - skłamał bez wahania.
Przeszukanie domu zajęło im pół godziny. Bezskutecznie. Jake
odciÄ…gnÄ…Å‚ na bok Dusty'ego.
- Bierz ludzi i ruszajcie. Ten front nadciąga szybciej, niż się
spodziewałem.
- Może podjedziemy do Lost Trail i zobaczymy, czy tam sią nie
schowali?
- Dobry pomysł.
- Jake...
- Wiem.
Podszedł do telefonu. Po raz pierwszy w życiu musiał prosić
o pomoc. Modlił się w duchu, żeby mieszkańcy Chesterfield nie
odwrócili się od niego i zechcieli mu pomóc.
- Sklep Belle. Czym możemy służyć?
- Jake Hondo. Belle, potrzebujÄ™ pomocy.
Anula43&Irena
scandalous
ROZDZIAA DZIESITY
Zapadał zmierzch, gdy kuchennymi drzwiami wszedł Jake.
W milczeniu pokręcił głową.
- Co teraz zrobimy - zatrwożyła się Wynne.
- Będziemy szukać dalej - odparł zmęczonym głosem.
- Nic nie rozumiem. Chłopcy są lekkomyślni, ale nie głupi. Na
pewno schowali się gdzieś przed zimnem. Może w Lost Trail?
- Dusty już tam sprawdzał.
- Ale to kawał drogi. Mógł dojechać tam przed nimi. - Rozpacz
dyktowała jej słowa.
- Dobrze-rzekł wreszcie. -Sprawdzą.
- PojadÄ™ z tobÄ….
Ku jej zdumieniu nie oponował. Widocznie domyślał się, jak
bardzo chciała się stąd wyrwać, działać, zamiast bezczynnie
czekać.
- Wez płaszcze i kilka koców. Jeśli ich znajdziemy, mogą być
przemarznięci.
Jake nie mógł zmieniać biegów złamaną ręką, więc Wynne
usiadÅ‚a za kierownicÄ…. Nie tracÄ…c czasu, wrzuciÅ‚a jedynkÄ™ i pojecha­
li. Po piętnastu minutach dojeżdżali zakurzoną drogą do Lost Trail.
Jake wychylał się przez okno.
- Gazu, Wynne! Widzę światło.
Zatrzymała się przed tylnym wejs'ciem i wpadła do kuchni. Mały
ogieniek płonął w piecu na drewno, przed nim siedzieli skuleni
chłopcy.
Anula43&Irena
scandalous
- Buster, Chick! - zawołała, podchodząc bliżej.
- Cześć, ciociu. Wynne - powiedziaÅ‚ zmÄ™czonym gÅ‚osikiem Bu­
ster. - Cieszę się, że cię widzę.
- Ja również. - Przytuliła ich do siebie. Byli bardzo zziębnięci.
- Chcielis'my zadzwonić, ale telefon nie działał.
Jake rzucił im płaszcze i koce.
- Wujku tato, wiedziałem, że mnie znajdziesz - wyskrzeczał
Chick, odzywając się po raz pierwszy od wielu miesięcy głośno.
Na dnie rozpaczy zrodziÅ‚ siÄ™ cud. Wynne opuÅ›ciÅ‚a gÅ‚owÄ™ i roz­
płakała się. Jake wziął na ręce Chicka.
- Uruchom silnik i wÅ‚Ä…cz ogrzewanie - poleciÅ‚ Wynne ochry­
płym głosem. - Musimy jak najszybciej zawiezć ich do szpitala.
- Nic im nie będzie? - spytała przerażona.
- Mam nadzieję, że nie. - Szybko wyniósł Chicka z domu.
Potem wrócił po Bustera i ulokował chlopcćw w pobliżu nawiewu
ciepłego powietrza. - Jedziemy.
Wrzuciła jedynkę, ale silnik znów szarpnął i zgasł.
- Spokojnie, kochanie - powiedział Jake. - Wiem, że jesteś
zdenerwowana, ale uda siÄ™.
- Nie dam rady - rozpłakała się. - Chick wreszcie przemówił,
a ja nie wiem, czy zdołam ich zatrzymać.
- Są bezpieczni - uspokajał ją Jake. - Musimy tylko zawiezć
ich do lekarza, żeby zbadał, czy się nie przeziębili.
- JesteÅ›my już bezpieczni, ciocju Wynne - powtórzyÅ‚ rozespa­
nym głosem Buster. - Nie musisz się martwić.
- Nie musisz - poparł go Chick.
- A teraz powoli i delikatnie, jak cię uczyłem - przypomniał jej
Jake. - Pierwszy pocałunek.
Furgonetka ruszyła gładko.
- Dzielna dziewczyna. Teraz dotyk i śmiała pieszczota.
Jake mówił przez całą drogę, pomagając jej zmieniać biegi
i podtrzymując na duchu chłopców. Jego głos chronił ją przed utratą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •