[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cym w dużych miastach amerykańskich... Zresztą
podejmuję pewne środki ostrożności.
Tak? Alex uniósł brew z wyraznym sceptycyz-
mem. Jakie?
A jak myślisz? Dlaczego codziennie biegam o tej
samej porze i w tym samym miejscu? Jeśli zachowuję
Taniec na pustyni 61
się przewidywalnie, nie wejdę w drogę komuś, komu
to nie będzie na rękę. Widzisz? Sama to wymyśliłam...
Poza tym powiadomiłam Mahmuda i ludzi w Oazie
Feiron...
Owszem, to niezły pomysł... z niechęcią przy-
znał Alex. No dobrze, chodzmy.
Norę korciło, by go tu zostawić i kontynuować
bieg, ale nie miała siły się z nim kłócić.
OK. Omówiliśmy sprawę mojego bezpieczeń-
stwa. Może pora pomówić o tobie?
Moje bezpieczeństwo ciebie nie dotyczy.
Osobiście być może nie. Ale zawodowo...
Nie łudz się, Nora. Nas nigdy nie będzie łączyć
zainteresowanie czysto zawodowe. Powiedział to
chłodno, obojętnie. Jakby mówił o pogodzie. Mię-
dzy nami jest coś znacznie więcej.
Te słowa zmieszały ją do tego stopnia, że przez
dłuższą chwilę nie była w stanie mówić.
Tak czy siak, o ile wiem, jeszcze do niedawna to
ja kierowałam moim zespołem powiedziała w końcu
możliwie rzeczowym tonem. Być może jesteś tu
tymczasowo, lecz póki tu jesteś, odpowiadasz przede
mną.
Owszem, jesteś kierowniczką swojej grupy. Ale
ja przed nikim nie odpowiadam.
To zależy od punktu widzenia. W związku
z wandalizmem, który nas dotknął, pilnujesz kamie-
niołomu, a więc w pewnym sensie czuwasz nad
naszym bezpieczeństwem. Więc ja czuję się za ciebie
odpowiedzialna. I nie chcę, żebyś pakował się w takie
sytuacje ponownie... Zrozumiano?
62 Eileen Wilks
Nie zawsze dostajemy to, czego chcemy. Na
przykład ja nie chcę, żebyś sama biegała po tym
cholernym wadi.
Nora poczuła, że zaraz straci panowanie nad sobą.
Zaraz coś kopnie.
Gadasz jak Tim. On też bez przerwy mnie
zanudza, żebym przestała biegać. Z kolei według
niego tutaj aż roi się od terrorystów...
Alexowi na chwilę zamarło serce. Po chwili zapytał
od niechcenia:
Od terrorystów?
Absurd, prawda? Mówiłam mu, że terroryści to
nie złodziejaszki i wandale. Chodzi im o wielkie
sprawy, chcą przyciągnąć uwagę mediów. Owszem,
mordują, ale przecież nie kradną puszek z mięsem. Co
mieliby osiągnąć przez dręczenie i okradanie grupki
archeologów?
Czasem zdarzają się porwania...
Dobry Boże! Alex znów zaczynał gadać jak Tim.
To chyba jakaś masowa paranoja!
Co by im przyszło z porwania mnie? Nie jestem
powiązana ani z rządem, ani z żadną bogatą organiza-
cją, która zapłaciłaby za mnie pięć milionów dolarów.
Pokręciła głową. Naprawdę musieliby zwariować,
żeby tracić na mnie czas.
A kto powiedział, że terroryści muszą zawsze być
inteligentni i działać sensownie?
Oj, daj spokój! Naprawdę myślisz, że jakiś
nierozgarnięty terrorysta porwie mnie podczas poran-
nego joggingu?
A dasz głowę, że to całkiem nieprawdopodobne?
Taniec na pustyni 63
Nora zastanowiła się chwilę, siląc się na powagę.
Rzeczywiście, na świecie wszystko jest możliwe.
Rzeczywistość czasem bardziej zdumiewa niż fikcja...
Pochodzę z Houston. Wiesz, ile tam jest codziennie
wypadków samochodowych tylko w godzinach szczy-
tu? A jednak ludzie narażają życie i codziennie
wychodzą rano do pracy, wsiadają do samochodów
i jadą!
To nie jest narażanie życia, Noro, tylko nadzieja,
że akurat ja, pan X, nie padnę dziś ofiarą wypadku
i nie pomnożę dzisiejszej statystyki o jeszcze jednego
zabitego na jezdni.
Częściowo masz rację, Alex. Ale ludzie robią to,
co przyniesie im większą korzyść. Idą do pracy, bo
zysk z tego jest większy i pewniejszy niż ewentualna
katastrofa na jezdni. Ja robię to samo. I nie zrezygnuję
z biegania, póki nie przekonam się, że mogę stracić
więcej, niż zyskać.
Najwyrazniej na nic moje argumenty.
Na nic.
Zapadło milczenie. Nie było ono tak przyjazne jak
zwykle.
Choć Nora pewna była słuszności swego rozumo-
wania, zaczęła zastanawiać się nad argumentami Ale-
xa. W końcu, sądząc po referencjach, które dostała od
Ibrahima, Alex znał ten region o wiele lepiej niż cała
jej grupa razem wzięta. Spędził dzieciństwo i część
dorosłego życia na wykopaliskach. Mówił jak Arab,
znał tutejsze obyczaje.
Zerknęła na niego. Sądząc po reputacji, jaką się
cieszył, nie tylko na tym się znał. Nie można było
64 Eileen Wilks
o tym nie myśleć, będąc blisko takiego mężczyzny jak
Alex. I seks, o jakim się myślało, to bynajmniej nie
miła, przytulna wersja ciepłego romansu. Raczej gwał-
towna, dzika namiętność i pożądanie.
Z pewnością wiele kobiet zasmakowało tego do-
świadczenia z Alexem. Powinna o tym pamiętać.
Kobieta, która zakochuje się w tego typu mężczyznie,
sama pakuje się w tarapaty.
Ona jednak nie należy do kobiet, które mimo
oczywistego niebezpieczeństwa, nie potrafią się kon-
trolować... Ukradkiem zerknęła na niego jeszcze raz.
Wyglądał na zamkniętego w sobie twardziela. Nie na
uwodziciela i dyletanta, za jakiego uchodził. Jego
poważne oczy były dla niej nieczytelne. Myślał
o czymś, do czego ona nie miała dostępu. Poruszał się
szybko, ze swoistą gracją...
Te jego wąskie biodra i umięśnione pośladki...
nieco za bardzo ją dekoncentrowały. Podniecał ją.
Musiała to wreszcie przyznać, choć ta świadomość jej
nie uszczęśliwiała. Wszystko w nim ją podniecało
i fascynowało, nawet ten zacięty wyraz twarzy. Był tak
nieustępliwy jak skały pustyni.
Gdyby tak dotknąć tego kilkudniowego zarostu na
jego brodzie...
Nora nie potrafiła określić ich wzajemnego stosun-
ku, a nie lubiła niejasnych sytuacji. Alex przyciągał ją
i odpychał, i tak ciągle, na przemian. Dyktował rytm
i kroki ich wspólnego tańca. Miała tego dość. Po-
stanowiła, że teraz jej kolej. Teraz ona poprowadzi ten
taniec. Odtąd ona będzie decydowała o ich wzajem-
nych relacjach. Ale... od czego tu zacząć?
Taniec na pustyni 65
Alex myślał o pustyni, o jej skrajnościach, ostrych
krawędziach, urwiskach, gładkich ścianach skał i nie-
skończonych przestworzach piasku. Barwy pustyni, te
wszelkie odcienie brązów i żółci, pomarańczy, czer-
wieni, szarości i błękitu, coraz bardziej nasycone
w wolno gęstniejącym świetle dnia, zachwycały go
swoją różnorodnością.
Dla niektórych był to ląd nagi i martwy. Lecz
nawet na tej ziemi rosły trawy i krzewy. I te trawy
i krzewy mogły zdać się martwe, lecz nie były, bo
czekały tylko na deszcz. Gdy spadnie, da im życie na
kolejne pół roku.
Alex pomyślał, że życie jest jednak niestrudzone,
twarde i wytrwałe. Niby kruche, lecz jednocześnie
uparte. Tego właśnie nauczyła go pustynia, gdy
przyjechał tu po raz pierwszy, jeszcze jako dziecko.
I odtąd już zawsze fascynowała go pustynia. Jej
skrajności, ekstremalne warunki, które dyktowała.
Zawsze fascynowały go te ekstremalne warunki, bo
wystawiały go na próbę, stanowiły wyzwanie. Dzięki
nim wiedział, na co go stać. Wiedział, kim jest. Ale
jeszcze nigdy nie udało się żadnej kobiecie zafas-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Odnośniki
- Strona startowa
- Chang Eileen MiĹoĹÄ jak pole bitwy
- Diana Palmer WĹadca pustyni
- 03. Pustynna gorÄ czka
- Eileen Wilks [Tall, Dark & Eligible 03] Michael's Temptation (pdf)
- AnnMarie McKenna Starting Over
- Ian Morson [William Falconer Mystery 05] Falconer and the Great Beast (pdf)
- Historia Nie Magdaleny
- Jeanne Stein Anna Strong 01 The Becoming v1.1 (BD)
- Palmer Diana Sercowe kśÂopoty
- M165. Roberts Alison Prawdziwy tata
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kfc.htw.pl