[ Pobierz całość w formacie PDF ]
domem, powiedziała, że jest bardzo zmęczona i przeprosiła, że
nie zaprasza go do środka. Jeśli był zawiedziony, doskonale to
ukrył.
- Ja również czuję się zmęczony - rzekł, całując ją na do-
branoc. - Zobaczymy się jutro. Ucałuj ode mnie Freddiego.
Obserwowała w milczeniu, jak w oddali nikną tylne światła
jego auta. Co było najpierw? Jego miłość do niej, czy też do jej
syna? I która była dla Patricka ważniejsza? Nagle coś szybko
przemknęło między drzewami.
- Murphy? - Poczuła na dłoni przyjazny dotyk psiego łba.
- Przestraszyłeś mnie. Dlaczego nie jesteś w domu z twoim pa-
nem? - Nagle usłyszała kroki na wysypanej żwirem alejce.
- Murphy! Tu jesteś. Szukałem cię. - Gerry Henley pod-
szedł bliżej. - Przepraszam, Harriet. On chyba wcale nie chce
być ze mną. Dzisiaj ucieka już po raz trzeci.
- Jak się masz, Gerry? - Harry uśmiechnęła się. - Jak się
udała podróż?
- Bardzo dobrze. - Gerry Henley sprawiał wrażenie zakło-
potanego. Nerwowo przeczesywał palcami włosy i unikał wzro-
ku Harriet. - Chciałem powiedzieć, że pod koniec tygodnia
wracam do Stanów.
- Naprawdę? Murphy może z nami zostać. - Harriet roze-
śmiała się. - Na jak długo tym razem?
S
R
Gerry zawahał się. Odchrząknął kilka razy, po czym
z wyraznym ociąganiem powiedział:
- Tym razem na stałe, Harriet. Interesy wymagają mojej
obecności. Właściwie przyjechałem tylko po to, żeby wystawić
posiadłość na sprzedaż.
- Ach tak! - Nagle poczuła, że ziemia usuwa się spod jej
stóp. - A co będzie z Murphym?
- John uważa, że z radością go zatrzymasz, Harriet. On bar-
dzo się do was przywiązał.
Palce Harriet pieszczotliwie wplatały się w gęste futro psa.
Murphy położył się u jej stóp.
- Oczywiście, zatrzymam go - odparła. - Z radością.
Na parkingu było zupełnie cicho, kiedy zatrzymała się przed
szpitalem następnego ranka. Ta cisza i spokój tak bardzo kon-
trastowały z tym, co przeżyła ostatniej nocy. Najpierw długo
leżała, nie mogąc zasnąć, a pózniej Freddie obudził się z pła-
czem, przerażony jakimiś sennymi koszmarami. I kiedy w koń-
cu zdołała go jakoś uspokoić, nie było już szans, aby sama mogła
zasnąć.
Musiała stanąć twarzą w twarz z tym, że nie będzie już mog-
ła liczyć na stałą pomoc ojca, że wkrótce będzie musiała opuścić
dom, w którym odzyskała spokój i radość życia, a przede wszy-
stkim z lękiem, że ktoś inny może uważać, iż posiada prawo do
jej syna.
Jakieś złe moce najwyrazniej sprzysięgły się przeciwko niej.
Jedyną deskę ratunku widziała w tym, że Patrick kocha ją tak
samo jak ona jego. Jednak z obawą myślała o spotkaniu z nim.
Tłumaczyła sobie, że to dlatego, iż nie chce mu powiedzieć
o zmianach, jakie ją czekały w najbliższej przyszłości. Mogłoby
S
R
to wyglądać, że chce w ten sposób wywrzeć na Patricku presję,
by się zadeklarował. Tego w rzeczywistości najbardziej się oba-
wiała.
Jej lęk okazał się jednak niepotrzebny. Patrick aż do połud-
nia operował, a potem wyjechał na konsultacje do Christchurch.
Po dyżurze z ulgą opuszczała szpital. Kiedy jednak podeszła
do swego samochodu, nieoczekiwanie tuż przy niej zatrzymał
się range-rover. Harriet ze zdumieniem patrzyła na przed-
miot, który Patrick z triumfalną miną trzymał w ręku. Wspa-
niała, miękka zabawka była oczywiście przeznaczona dla Fred-
diego.
- Spójrz tylko! - zawołał z dumą. - Kupiłem to w sklepie
z upominkami w Christchurch. - Poruszał różowo-zielonym
smokiem, sprawiając, że jego skrzydła wznosiły się i opadały.
- To smok, który przynosi szczęście. Nie mogę się doczekać,
kiedy go Freddiemu podaruję.
W milczeniu patrzyła na zabawkę, potem na Patricka i czuła,
jak lęk zaczyna powoli przeradzać się w panikę.
- Nie - powiedziała. - To nie jest dobry pomysł, Patrick.
- Harry? Co się stało?
- Ostatniej nocy Freddiego dręczyły jakieś koszmary. Obu-
dził się ze strasznym krzykiem.
- Myślisz, że to z powodu moich historyjek?
Milczała. Nie chodziło jedynie o nocny płacz synka. Nie
mogła zapomnieć, że kiedy Freddie z krzykiem się obudził,
wołał Daddy".
Ponieważ milczała, Patrick zrozumiał, że go oskarża.
- Rzeczywiście, jest chyba trochę za mały. Nie miałem po-
jęcia. .. - Jego głos brzmiał niepewnie. - Wydawało mi się, że
lubi te historyjki.
S
R
- Czasem trudno wiedzieć, kiedy należy się zatrzymać
i gdzie są granice - powiedziała chłodno.
Patrzył na nią, jakby nie była tą Harriet, którą znał.
- Nie masz na myśli Freddiego, prawda? - powiedział. - Ty
masz na myśli nas.
Skinęła głową. Wciąż patrzyła na zabawkę, którą Patrick
trzymał w rękach. Smok uśmiechał się łagodnie.
- Ustaliliśmy, że będziemy przyjaciółmi, Patrick. %7ładne
z nas nie myślało o jakimś długotrwałym związku, pamiętasz?
- Pamiętam - przyznał ponuro. - Ale o co chodzi, Harriet?
Powiedziałaś, że mnie kochasz. Wczoraj wieczorem wyglądałaś
na szczęśliwą. Co, u diabła, się zmieniło od wczoraj? Chcę być
z tobą. - Podszedł do niej bliżej. - Chcę być z tobą, Harry. Chcę
być z Freddiem.
Harriet cofnęła się, zaciskając pięści.
- To o to ci chodziło, prawda, Patrick? - spytała ze złością.
- Tak. - Był zdumiony jej reakcją. - Naturalnie.
- Chcesz Freddiego - powiedziała lodowatym tonem. - Ma
ci zastąpić dziecko, które straciłeś.
Patrick gwałtownie zbladł.
- Co zrobiłeś, Patrick? Skontaktowałeś się ze swoim przy-
jacielem z kliniki? Uzyskałeś dostęp do poufnych danych? Do-
wiedziałeś się, kto był szczęśliwym biorcą twojego nasienia?
- Nie mogę w to uwierzyć! - Pokręcił głową. - Nie mogę
uwierzyć, że mogłaś nawet pomyśleć, że zrobiłbym coś aż tak
nieetycznego, nie wspominając, że sprzecznego z prawem.
- Kiedy ten pomysł wpadł ci do głowy, Patrick? Przed czy
po tym, jak zdecydowałeś, że powinniśmy zostać przyjaciół-
mi"?
- Przestań, Harriet! - zawołał ze złością.
S
R
- Nie, nie przestanę. Nie pozwolę, żebyś uwierzył, że uda
ci się uzyskać prawo do mojego syna. I nic mnie nie obchodzi,
czy jesteś jego biologicznym ojcem.
- Naprawdę? - Jego głos był lodowaty.
- Naprawdę.
- A więc wierzysz, że zbliżając się do ciebie, chodziło mi
jedynie o zdobycie prawa do Freddiego?
- Tak właśnie zaczynam myśleć. Nienawidziłeś mnie, kiedy
się tu pojawiłam. Przystąpiłeś do działania, kiedy po raz pier-
wszy wspomniałam o Freddiem. To właśnie dlatego odwiozłeś
mnie do domu tego dnia, kiedy skręciłam kostkę? Liczyłeś na
to, że go zobaczysz.
- Myślę, że tak właśnie było - przyznał. - Przynajmniej
w części.
- A ja uważam, że już wtedy wiedziałeś. Nietrudno było
dowiedzieć się czegoś od ludzi. Poza tym nie dałabym głowy,
czy nie przeczytałeś dokumentów Martina.
Patrick nie mógł ukryć rumieńca i Harriet spojrzała na niego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Odnośniki
- Strona startowa
- Roberts Nora MiĹoĹÄ na deser 01 MiĹoĹÄ na deser
- 017. Roberts Nora Rodzina Stanislawskich 06 Pasja Ĺźycia
- Jordan_Robert_ _Kolo_Czasu_t_2_cz_2_ _Kamien_lzy
- Roberts Nora (Robb J. D.) In Death 24 Zrodzone ze Ĺmierci
- C Howard Robert Conan i synowie Boga NiedĹşwiedzia
- Howard Robert E. Conan. Godzina Smoka
- Heinlein Robert A Miedzy planetam
- Howard Robert E Conan pirat
- Heinlein, Robert A Double Star
- Heinlein, Robert A The Rolling Stones
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kfc.htw.pl