[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jednym zamachem,
co kilka Ewoków obserwowało ze zdumieniem. Wyczyn ten tak nimi wstrząsnął, że zachichotały
głośno i tak zarazliwie, że Wookie także zaczął parskać. Głośne prychania wydały się Ewokom
naprawdę zabawne, więc  zgodnie ze swym zwyczajem  skoczyły, by go łaskotać. Wookie
rewanżował się tym samym, aż cała grupa padła bez tchu na podłogę. Chewie otarł oczy i
złapał kolejny płat mięsa, który gryzł w wolniejszym już tempie,
Solo tymczasem zajmował się sprawami organizacyjnymi.
 Jak to daleko? Potrzebujemy zapasów. Nie zostało dużo czasu. Daj mi kawałek, Chewie...
Chewie warknął.
Luke przeszedł pod ścianę i w ogólnym zamieszaniu wymknął się na zewnątrz. Na placu trwało
święto:
tańce, śpiewy, zabawy. Chłopiec ominął wszystko to z daleka. Oddalał się od ognisk i radości,
by znalezć kryjówkę na zapomnianym pomoście po ocienionej stronie gigantycznego pnia,
Leia poszła za nim.
Odgłosy lasu wypełniały noc: świerszcze, przemykające gryzonie, podmuchy wiatru wśród
liści i hukanie sów. Unosił się aromat kwitnącego nocą jaśminu i sosen, niebo było krystalicznie
czarne.
Luke spoglądał na najjaśniejszą z gwiazd. Zdawało się, że rozszalałe żywioły we wnętrzu
wzmacniają jej blask. To była Gwiazda Zmierci.
Nie mógł oderwać od niej oczu. Wtedy właśnie odnalazła go Leia,
 Co się stało?  szepnęła.
 Obawiam się, że wszystko  odparł zmęczonym głosem.  A może nic? Może wszystko
zmierza do końca; jaki był przeznaczony od samego, początku...
Wyczuwał obecność Vadera, całkiem niedaleko.
Leia ujęła go za rękę. Był jej bliski, choć nie rozumiała, dlaczego. Wydawał się taki zagubiony
i samotny. Niemal nie czuła jego dłoni w swych palcach.
 Co się dzieje, Luke?
Spojrzał na ich splecione dłonie.
 Leio... czy pamiętasz swoją matkę? Prawdziwą matkę?
Pytanie zaskoczyło ją całkowicie. Bardzo kochała swoich przybranych rodziców  tak, jakby
to byli prawdziwi rodzice. Nie myślała o prawdziwej matce;
była niby sen.
Teraz jednak pytanie Luke'a obudziło wspomnienia. Mignęły obrazy z dzieciństwa.., piękna
kobieta... kryjąca się we wnętrzu pnia drzewa. Oderwane wizje groziły przypływem emocji,
 Tak  usiłowała odzyskać spokój ducha,  Bardzo słabo. Umarła, kiedy byłam całkiem
mała.
 Co pamiętasz?  nie ustępował.  Opowiedz.
 Tylko odczucia... niewyrazne obrazy...  nie chciała o tym myśleć. Pytanie padło tak
niespodziewanie, bez związku z bieżącymi problemami... ale nie wiadomo czemu
rozbrzmiewało w duszy potężnym dzwiękiem.
 Opowiedz  powtórzył Luke. Ten upór trochę ją zdziwił, postanowiła jednak ustąpić. Ufała
mu, nawet gdy budził lęk.
 Była bardzo piękna  wspominała głośno.  Aagodna i delikatna... ale smutna 
spojrzała mu w oczy, usiłując zrozumieć intencje.  Dlaczego o to pytasz?
Odwrócił się i znów spojrzał na Gwiazdę Zmierci. Już miał wyznać prawdę, lecz coś go nagle
przestraszyło i zamknął się w sobie.
 Nie pamiętam swojej matki  stwierdził.  Nie znałem jej.
 Luke, powiedz, co cię martwi  chciała mu pomóc. Wiedziała, że potrafi.
Przyglądał się jej przez chwilę, badając możliwości, sondując potrzebę, pragnienie poznania
odpowiedzi. Leia była silna. Czuł to wyraznie. Mógł na niej polegać, on i wszyscy pozostali.
 Vader tu jest. Teraz. Na tym księżycu. Ogarnął ją chłód, niemal dotykalny, jakby krzepła w
żyłach krew.
 Skąd wiesz?
 Czuję jego obecność, Przyleciał po mnie.
 Ale skąd mógł wiedzieć, że tu jesteśmy? Może to kod? Może pominęliśmy jakieś hasło?
Wiedziała, że to nieprawda.
 Nie. To ja, Wyczuwa, kiedy jestem blisko. Chwycił ją za ramiona. Chciał wyznać wszystko,
lecz teraz, kiedy próbował, jego wola osłabła.
 Muszę was opuścić, Leio. Póki jestem z wami, narażam całą grupę i powodzenie misji 
ręce mu drżały.  Muszę się spotkać z Yaderem.
Leia nie pojmowała. Informacje atakowały jej umysł niby nadlatujące z ciemności sowy,
muskające skrzydłami policzki, szarpiące szponami włosy, szepczące szorstko w samo ucho:
,,Czemu? Czemu? Czemu?"
Potrząsnęła głową.
 Nie rozumiem, Luke. Co to znaczy, że musisz się spotkać z Vaderem?
Przyciągnął ją do siebie, nagle delikatny i spokojny. Jeśli to powie, całkiem zwyczajnie, będzie
w jakiś sposób wyzwolony.
 Jest moim ojcem, Leio.
 Twoim ojcem?
Nie mogła uwierzyć, ale oczywiście to była prawda.
Trzymał ją mocno, by być niby opoka i podpora.
 Leio, powiem ci jeszcze coś. Niełatwo przyjdzie ci się z tym pogodzić, ale musisz. Chcę,
byś wiedziała, zanim jeszcze odejdę, że mogę nie wrócić. Jeżeli mi się nie uda, ty jesteś
ostatnią nadzieją Sprzymierzenia.
Odwróciła się, pokręciła głową, unikała jego wzroku, To, co mówił, budziło niepokój, choć nie
wiedziała dlaczego. Przecież to nonsens. Dlatego. Powiedział, że gdyby zginął, ona będzie
ostatnią nadzieją Sprzymierzenia. Absurd, Jak można pomyśleć, że Luke zginie. ,. i jak można
ją nazwać ,,ostatnią nadzieją"?
Obie te rzeczy były wykluczone. Odstąpiła na krok, by zaprzeczyć głośno, a przynajmniej
zyskać właściwy dystans, swobodę oddechu. Powróciły obrazy matki. Pożegnalny uścisk,
oderwanie,..
 Nie mów tak, Luke. Musisz przeżyć. Zrobię, co będę mogła, jak wszyscy, ale to nie ma
znaczenia. Bez ciebie... niczego nie dokonam. Ty jesteś ważny, Luke. Widziałam, Masz siłę,
której nie pojmuję.., i nigdy nie zdobędę.
 Mylisz się, Leio. Ty także masz tę siłę. Moc jest silna w tobie, Z czasem nauczysz się jej
używać, jak ja.
Pokręciła głową. Nie mogła tego słuchać. To nie była prawda. Nie miała żadnej siły. Siła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •