[ Pobierz całość w formacie PDF ]
planu. Najpierw chciałem cię poznać. Ben zdradzał cię, ale bardzo się tobą
chwalił, był z ciebie dumny. Te przechwałki podsunęły mi pomysł zranienia go
w sposób najdotkliwszy.
- Ja miałam ci w tym pomóc?
- Tak.
- Miałam go z tobą zdradzić? Ośmieszyć go?
Vincente nie odpowiedział. Oczy Elise zapłonęły i uderzyła go w twarz.
- A więc to tak? Chciałeś skierować na Bena reflektory, uczynić z niego
znaną postać, a potem upokorzyć najgorzej jak można. A gdybym odmówiła
udziału w tej rozgrywce? Miałeś całkowitą pewność, że padnę do twoich stóp?
- Nie jestem aż tak zadufany.
- A ja myślę, że jesteś. Byłeś pewny, że ci się ze mną uda?
- O, nie. Przyznaję, że dawałem sobie szanse, ale ty przedstawiasz to w
znacznie gorszym świetle.
- O ile gorszym? Jak inaczej wygląda to w oczach przyzwoitej kobiety, za
którą mnie zresztą nie uważasz? Kim ja jestem w twoich oczach? Sprzedajną
S
R
lafiryndą i niemal morderczynią, może nie?
- Teraz już nie - odparł nazbyt prędko, by się ugryzć w język.
- Ale wcześniej tak. Tak sobie o mnie myślałeś?
- Nie znałem cię wtedy. Wiedziałem tylko, że Angelo cię kochał, a ty
złamałaś mu serce.
- Musiałam go opuścić.
- Wówczas tego nie wiedziałem.
- Zlepa zemsta jest znacznie łatwiejsza. Nie miałeś pojęcia, co się
zdarzyło, ale uknułeś plan upokorzenia mnie i Bena.
Vincente milczał.
- A co miało być potem? - ciągnęła Elise. - Marny romans na oczach
całego miasta. Bo to miał być głośny romans, prawda? I co dalej ze mną?
Rzucasz mnie czy jeszcze ci mało i pakujesz mnie do więzienia?
- Oczywiście, że nie - rzucił gniewnie.
- Jakie tam oczywiście". Nie cofnąłbyś się przed niczym.
- Sprawy nie potoczyły się po mojej myśli. Nie omyliłem się co do Bena,
ale co do ciebie tak.
- Ale Ben umarł i wymknął ci się. Zostałam ja. Co za rozczarowanie! W
dodatku musiałeś mnie tu jakoś inaczej zwabić. Przyjechałeś na pogrzeb i
namawiałeś mnie na przyjazd do Rzymu. Ciekawe, co byś zrobił, gdybym
sprzedała to mieszkanie?
Vincente nie odpowiedział i nagle Elise zrozumiała.
- Ty odstraszałeś nabywców! To twoja sprawka.
- Oczywiście.
- Ciekawe, jak to robiłeś. Czy może lepiej nie pytać...
- Nie mogłem dopuścić do tej transakcji. To był jedyny sposób, żebyś
przyjechała do Rzymu.
S
R
- Jesteś przebiegły. Ale brak sumienia niezwykle ci ułatwia te
manipulacje. Zcigałeś mnie wytrwale przez osiem lat. Nie odpuściłeś.
- Widziałem, jak Angelo wyglądał po śmierci! - wykrzyknął. - Był
zmasakrowany. Widziałem rozpacz mojej matki. Miałem to zapomnieć?
- Nie. Ale nigdy nie przyszło ci do głowy, że mogą być jakieś
okoliczności łagodzące moją winę.
- %7łałuję tego od chwili, gdy się dowiedziałem, że Ben cię szantażował.
- Ale było już trochę pózno, prawda? Znalazłam się już w pętli.
Wyobrażam sobie, z jaką przyjemnością ją zacieśniałeś. Każde twoje słowo
było kłamstwem. Nawet gdy mogło się zdawać, że jesteś absolutnie szczery.
Gratuluję. To był aktorski majstersztyk. Ale to już koniec. Ja też osiągnęłam
swój cel.
- Co to ma znaczyć?
- To, że nie tylko ty ukrywałeś swoje intencje. Wiedz, że od lat z nikim
nie spałam. I byłam gotowa na nowe doświadczenie, że się tak wyrażę.
%7ładnych więzów, żadnych zobowiązań. Doskonale się do tego nadawałeś.
Vincente zbladł. Widać było, że cios był celny.
- Co ty opowiadasz?
- To, co słyszysz. Manipulowałeś mną, ale z drugiej strony okazałeś się
przydatny. Nie wiedziałam, czego można się spodziewać w łóżku od
mężczyzny. Ty mi to pokazałeś. Teraz już wiem i będę miała skalę
porównawczą.
- Jak to?
- Sypiając z innymi.
- Z innymi?
- W przyszłości. Na pewno się zjawią. Przekonam się, jak wypadnie
porównanie z tobą. Czy twoje specjalne sztuczki znane są też innym? Czy będą
S
R
umieli szybko je sobie przyswoić? Już się cieszę na tę myśl.
- Nie mów takich rzeczy! - Podniósł głos prawie do krzyku.
- Mówię, co chcę. Pamiętaj, że to ty mnie w pewnej mierze wykreowałeś.
Nauczyłam się od ciebie wiele, nie tylko w sprawach seksu. Potrafię być
okrutna i bezwzględna, oszukiwać bez zmrużenia oka. Twoje lekcje bardzo mi
się przydały.
- Dobra robota, Elise. Jesteś taka, jak myślałem. Wiedziałem, że w końcu
pokażesz swoją prawdziwą twarz.
- Tak, naturalnie. I ty także. Teraz możemy pójść bez żalu każde w swoją
stronę.
- Kapitalny pomysł. Cieszy mnie, że jednak czegoś się ode mnie
nauczyłaś...
- Manipulacji, bezwzględności...
- Uchodzę za mistrza. Lepiej nie mogłaś trafić.
- Każde twoje słowo...
- Wszystko fałsz. Słowa, pieszczoty, chwile uniesień...
- Nawet te miłosne?
- Nie sądzisz chyba, że mógłbym cię pokochać - rzucił zimno. - Dla mnie
nie różniłaś się wiele od zabójczyni. Moja matka myśli, że Angelo popełnił
samobójstwo z twojego powodu i być może tak było.
- Być może? Nie jesteś pewny? Byli jacyś świadkowie?
- %7ładnych. Nikt nie widział, jak to się stało.
- A więc to mógł być po prostu wypadek - powiedziała zrozpaczonym
głosem i odwróciwszy się, zasłoniła sobie dłońmi uszy.
Vincente ruszył za nią.
- Musisz wysłuchać tego, co powiem, i oby ci to zatruło życie, tak jak
mnie. Słuchasz?
S
R
- Tak - szepnęła.
- Angelo jezdził tamtędy setki razy w dzień i w nocy i nic mu się nigdy
nie stało. Dlaczego tamtego wieczoru miał wypadek? Albo rozbił się umyślnie,
albo był tak zdesperowany, że stracił panowanie nad kierownicą. Tak czy
owak, to twoje dzieło.
Elsie odwróciła głowę, nie chcąc, by zobaczył cieknące jej po policzkach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Odnośniki
- Strona startowa
- Gordon Dickson Dragon 02 The Dragon Knight (v1.4)
- Gordon Dickson Forever Man
- Gordon_Abigail_ _Z_reka_na_pulsie
- Gordon R. Dickson Nekromanta
- Montgomery Lucy Maud Dzban Ciotki Becky
- Montgomery Lucy Maud BĹÄkitny zamek
- Haldeman, Joe Wieczna WolnoĹÄ [maĹy format]
- Barbara Dunlop Ucieczka z wielkiego miasta
- Howard Robert E Conan wĹadca miasta
- Joe Haldeman Cykl Wieczna Wojna (2) Wieczna WolnoĹÄ
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kfc.htw.pl