[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nierozsądne.
Gaja wymknęła się ukradkiem. Przy bocznej drodze rosły paprocie, zatrzyma się tam i
przeczyta list Noela. Miała tak uszczęśliwioną minę, że Lunatyk pokiwał głową.
 Uważaj!  szepnął ostrzegawczym tonem.  Niebezpiecznie jest być zbyt
szczęśliwym. Tam w górze tego nie lubią. Przede mną najczęściej ukrywają moją srebrną
Lunę!
Ale Gaja tylko się roześmiała i pobiegła ścieżką do furtki, koło której rozkwitła jabłoń.
Gaja uwielbiała kwiat jabłoni. Zawsze bolało ją, że jabłonie kwitną tak strasznie krótko.
Czuła wielką potrzebę piękna.
 Przyjemnie byłoby przytulić tę małą, co?  Stanton Grundy trącił wuja Pyszniaka
łokciem.
Wuj Pyszniak oburzył się. On wiedział, co przystoi, a co nie. Można było sobie podkpiwać
ze starych panien i spasionych mężatek, ale należało zostawić w spokoju takie dziewczęta jak
Gaja. Ten wulgarny chichot Grundy ego! Czy on naprawdę niczego nie potrafi uszanować? I
powinien poczytać reklamy środków usuwających cuchnący oddech. Roi się od nich w prasie.
Tymczasem Gaja przeczytała pośród paproci list, ucałowała go i z powrotem schowała na
sercu. Jedno było straszne! Noel pisał, że nie przyjedzie przed sobotą. Ma dodatkowe zajęcia
w banku. Jak ona wytrzyma te trzy dni? Obok omszałego kamienia rosły stokrotki. Zerwała
jedną. Stokrotki wiedziały, czy twój wybraniec cię kocha. Gaja obrywała płatek po płatku 
kocha  nie kocha  kocha! Znów wyjęła list, znów go ucałowała i schowała do koperty
białe płatki. Była młodziutka, śliczna i zakochana. I on także ją kochał. Tak powiedziały jej
stokrotki.
Ach, ten dziwny świat! Biedny Lunatyk! Czyż można być zbyt szczęśliwym? Bóg na
pewno lubi patrzyć na szczęście! Ludzie zostali stworzeni po to, by byli szczęśliwi! A na
całym świecie najcudowniejsze było to, że ona i Noel poznali się i pokochali! Choć Noel
mógł przecież wybrać inną dziewczynę. Czuła, że znajduje się w magicznym kręgu, całe jej
życie zmieniło się.
XIII
Donna wyszła wraz z Wirginią. Zaczęła już dochodzić do równowagi, wciąż jednak nie
uświadomiła sobie, co się z nią właściwie stało. Wiedziała, że Piotr siedzi na werandzie, i
zamierzała przejść obok niego dumnym krokiem, spowita w czerń swego wdowieństwa. Ale
nie potrafiła nie podnieść oczu. I znowu ich wzrok się spotkał. Tym razem zauważyła to
Wirginia i zaniepokoiła się. Nie, w tym wzroku nie było nienawiści. Kiedy schodziły po
stopniach werandy, chwyciła Donnę za ramię.
 Donno, coś mi się wydaje, że ten obrzydły Piotr się w tobie zakochał.
 Tak myślisz?& Naprawdę tak myślisz?  spytała Donna. Wirginię zdziwił ton jej
głosu. Ależ nie, Donna musiała się po prostu przerazić.
 Chyba tak. To by było dla ciebie okropne. No, ale na szczęście on dziś wyjeżdża. Bo
inaczej, pomyśl tylko, jak byś się czuła, gdyby zaczął się do ciebie zalecać.
Donna pomyślała. I przeszył ją rozkoszny dreszcz zgrozy. Z radością usłyszała wrzask
Topielca, żeby się raczyła pospieszyć.
Pobiegła do auta zostawiając zatroskaną Wirginię. Co się z tą Donną stało?
Pani Fosterowa Dark wróciła do domu i zjadła kolację patrząc na wiszące na ścianie
skrzypce Szczęściarza? Murray Dark wrócił do domu i zaczął rozmyślać o Thorze. Artemas
Dark martwił się, że teraz ponad rok nie będzie się mógł upić. Crosby Penhallow i Erazm
spędzili wieczór grając na fletach, było dosyć przyjemnie, choć Erazm zrobił parę
uszczypliwych uwag na temat miłości starej Becky. Piotr Penhallow wrócił do domu i
rozpakował kufer. Włóczył się po całym świecie szukając tajemnicy życia i znalazł ją
spojrzawszy w oczy Donny Dark. Czyżby zwariował? Błogosławione wariactwo. . Duży i
Mały Sam szli do domu przez wietrzne nadmorskie pola, po drodze Mały Sam kupił bilet na
loterię fantową urządzaną przez ojca Sullivana na Przylądku Kaplicy, żeby zdobyć fundusze
na Schronisko Starego %7łeglarza. Duży Sam nie kupił. On nie zamierzał zadawać się z
katolikami i uważał, że Mały Sam mógłby zrobić lepszy użytek z tych dwudziestu pięciu
centów! Należy w pierwszym rzędzie myśleć o poganach!
 Zobaczysz, że nic dobrego z tego nie wyniknie!  zauważył kwaśno.
Mały Sam poszedł do domu i żeby zapomnieć o dzbanie Darków, zaczął czytać swą
ulubioną książkę, %7ływoty Męczenników, a słony wiatr świszczał za oknami radując nawet jego
mało romantyczne serce. Duży Sam zszedł na nadbrzeżne skały i szukał pociechy recytując
zatoce pierwszą pieśń swego poematu.
XIV
Denzil Penhallow oznajmił Małgorzacie, że musi wrócić do domu pieszo, on i jego żona
jadą na herbatę do Williamostwa Y. Małgorzata ucieszyła się. Był piękny czerwcowy
wieczór, a do domu miała tylko milę. I będzie mogła przystanąć koło Szumiących Wiatrów.
Szumiące Wiatry stanowiły tę właśnie tajemnicę, która pozwalała biednej Małgorzacie
żyć. Myśl o nich była wstęgą tęczy w jej szarym życiu. Szumiące Wiatry był to domek przy
bocznej drodze Srebrnej Zatoki, gdzie przedtem mieszkała ciotka Luiza Dark. Po jej śmierci,
dwa lata temu, domek ów stał się własnością syna ciotki Luizy, Ryszarda. Ryszard mieszkał
w Halifaxie. Domek wystawiono więc na sprzedaż, ale nikt nie kwapił się z kupnem 
kupiłaby go tylko Małgorzata, która nie miała grosza i którą wyśmiano by, gdyby zdradziła
się ze swym pragnieniem. Czyż nie było jej dobrze w domu brata? Na co jej własny?
Ale Małgorzata o nim marzyła. Zawsze podobał jej się ten domek ciotki Luizy i to ona
potajemnie nazywała go Szumiącymi Wiatrami. Zniła o nim. Gdy tylko doszła do tej bocznej
drogi Srebrnej Zatoki, skręciła i zaraz zobaczyła alejkę porosłą trawą. Wzdłuż alejki rosły
brzozy, dalej młode świerki, a między nimi pojawił się wymarzony domek, kiedyś biały, teraz
już poszarzały.
Za domkiem na stromym zboczu rosły młode klony, a z prawej strony można było dojrzeć
purpurową dolinę. Przy jednej ścianie domku widniała stara studnia, a nad nią jabłoń.
Dolatywał zapach kwitnącej koniczyny. Powietrze upajało jak wino, spokój był
błogosławieństwem.
Małgorzacie z zachwytu zaparło dech.
Szumiące Wiatry był to domek, w którym człowiek od razu musiał się zakochać, sam nie
wiedząc czemu  może dlatego, że linia dachu tak ślicznie zaznaczała się na tle zielonego
wzgórza. Małgorzata weszła do ogródka, jakże już zaniedbanego. Marzyła, by móc się riim
zająć. Trawa zaczęła porastać ścieżki, niezapominajki rozrosły się jak szalone. I one, i dom
wielkim głosem domagały się opieki. Dom i ogródek stanowiły nierozłączną całość. Dom
wyrastał z ogrodu. Dzikie wino oplatało ściany domu i zdawało się je pieścić. Och, gdybyż
tylko mogła zamieszkać w tym domku i wziąć na wychowanie dziecko  o niczym więcej by
już nie marzyła. Nawet o dzbanie ciotki Becky. Małgorzata uprzytomniła sobie z przykrością,
że przez jakiś czas nie wolno jej pisać wierszy, jeśli chce mieć szansę otrzymania dzbana.
Jednak zależało jej na nim. Nigdy nie zamieszka w Szumiących Wiatrach, niech więc
przynajmniej zdobędzie dzban. Dandys Dark zawsze się do niej przyjaznie odnosił. Jeśli to on
będzie miał wydać wyrok, Małgorzata ma większą szansę, niż gdyby decydowała o tym
ciotka Becky.
Okrutna ciotka Becky, która w obecności całego klanu kpiła sobie z jej staropanieństwa i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •