[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mężczyznę, któremu nie może dać dzieci.
Z zamyślenia wyrwał ją jego głos.
- Nie wmawiaj mi czegoś, czego nie powiedziałem. Mó-
wiłem, że jesteś tajemnicza, a nie, że mnie zwodzisz. - Po-
stawił na stole talerze. - Zjedz coś, a potem posiedzimy sobie
na pokładzie. Mamy piękny wieczór. Nie warto marnować
go na kłótnie.
Leonie westchnęła. Adam jak zwykle ma rację. Nie warto
marnować czasu na nieporozumienia.
Różowawe słońce powoli chowało się za horyzont. Byli
razem i Leonie chciała nacieszyć się tą chwilą.
Adam wziął ją za rękę.
- Co teraz czujesz? - zapytał.
- Jestem szczęśliwa, że tu jestem.
Jego oczy pociemniały.
- Tutaj... ze mnÄ…?
S
R
- Tak, właśnie tak. Zawsze chciałam być tu z tobą.
I szalałam z zazdrości o Amandę...
- Gdybyś była w lepszej formie, wykorzystałbym to, co
właśnie usłyszałem - uśmiechnął się. - Ale pielęgniarzom
nie wolno uwodzić pacjentów.
- Powiedziałeś to tonem bardzo surowego dyrektora - za-
śmiała się Leonie.
Wstała. Ta rozmowa prowadzi donikąd; Adam nic nie
rozumie.
- Co się stało? - zapytał. - Zmęczyłaś się?
- Tak- odparła.
Była zmęczona, ale nie jego towarzystwem.
- Zostaniesz tu, dopóki całkiem nie wyzdrowiejesz -
oświadczył stanowczo.
- Dobrze - zgodziła się obojętnie.
- Teraz połóż się już spać. Jutro dam ci znać, kiedy będę
wychodził.
Leonie leżała w łóżku przygnębiona. To mógł być taki
romantyczny wieczór. Zamiast tego Adam wrócił do spraw
szpitala, a ona - do swoich tabletek.
Mieszkała na barce już od czterech dni i coraz bardziej
dręczyła się własną nieprzydatnością.
Adam wraz z przedstawicielami zarządu wyjechał wcześ-
nie rano do Londynu. Miał wrócić pózno w nocy. Dzień
zapowiadał się sennie. By przezwyciężyć nudę, Leonie po-
stanowiła zająć się pracami domowymi.
Około dziesiątej zadzwonił telefon. Zdumiona Leonie
usłyszała w słuchawce głos kolegi lekarza.
- James! - wykrzyknęła. - Jak mnie tu znalazłeś?
S
R
- Twoja przyjaciółka powiedziała mi, gdzie jesteś.
- Joanne?
- Tak. Chciałem się z tobą skontaktować i zadzwoniłem
do szpitala. Dowiedziałem się, że jesteś chora. Zadzwoniłem
do twojego mieszkania, ale tam też nikogo nie zastałem.
Skontaktowałem się wtedy z Joanne i stąd ten telefon.
- Nie rozumiem, po co ten alarm...
- Zaraz ci wytłumaczę. Jestem teraz na urlopie. Zatelefo-
nowałem dziś rano do szpitala i sekretarka powiedziała mi,
że szukał mnie niejaki Adam Lockhart z Manchesteru. Nie
wiem, co ty o tym myślisz, ale mnie przyszły do głowy dwie
rzeczy. Albo jesteś chora i chciał mnie o tym powiadomić,
albo usiłował się czegoś o tobie dowiedzieć.
- Byłam chora - odparła powoli - ale to nie było nic
poważnego. Słuszne jest raczej twoje drugie podejrzenie.
Adam od dawna uważa, że coś przed nim ukrywam.
Głos jej się załamał, gdy dodała:
- Jak on mógł coś takiego zrobić...
- Gdybyśmy twoją chorobę rozpoznali wcześniej, nie by-
łoby tych wszystkich problemów. W szpitalu wiedzieliby
o niej z twoich dokumentów, które im przesłaliśmy. A co ci
się ostatnio stało?
- Jakiś wirus rozłożył mnie na sześć dni. Udało mi się
zdobyć antybiotyki i teraz odpoczywam. Adam przyszedł
mnie odwiedzić i zabrał mnie na swoją barkę. Od ciebie
dowiaduję się, że kontroluje mnie nie tylko w ten sposób.
- To jego obowiązek - upomniał ją James. - Ma do tego
prawo. Ode mnie jednak nie dowiedziałby się niczego; w ta-
kich sprawach obowiÄ…zuje dyskrecja, nawet wtedy, kiedy
mój pacjent sam jest lekarzem.
S
R
- Chciałabym się z tobą zobaczyć, James - rzekła słabym
głosem. - Kiedy będziesz mógł mnie przyjąć?
- Wracam do pracy w poniedziałek. Możesz być moją
pierwszÄ… pacjentkÄ….
- Dobrze. Wezmę wolny dzień, powiem też wszystko
Adamowi.
- Liczysz się z możliwością operacji?
- Chciałabym przeprowadzić najpierw badania.
- SÅ‚usznie. MartwiÄ™ siÄ™ o ciebie. Nie jestem pewien, czy
dobrze ci wtedy poradziłem.
Podczas rozmowy Leonie potrafiła się opanować; kiedy
jednak odłożyła słuchawkę, zalała ją fala gniewu. Jeśli Adam
naprawdę musi wiedzieć o niej wszystko, dlaczego nie zaj-
rzał do papierów, zamiast tak kluczyć?
James słusznie zauważył, że szczegóły dotyczące jej cho-
roby nie znalazły się w dokumentacji, ale dyrektor nie ma
prawa wypytywać jej przyjaciół!
Niech się udławi tą swoją barką, pomyślała ze złością. Nie
zamierza spędzić tu ani chwili dłużej.
Telefon zadzwonił około północy. Spodziewała się go, ale
gdy podnosiła słuchawkę, ręka jej drżała.
- Więc tu jesteś- usłyszała oskarżycielski głos Adama.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi, że chcesz już wrócić do
siebie?
- Dlatego, że rano nie wiedziałam jeszcze wszystkiego.
Rozmawiałam z Jamesem. Wiem, że starałeś się z nim skon-
taktować.
Po drugiej stronie zapadło milczenie.
- Czy dobrze przypuszczam, że miało to związek ze mną?
S
R
- ciągnęła drżącym głosem. - To dzięki mnie przecież się
poznaliście.
- Tak. Chciałem porozmawiać z nim o tobie - odparł
z namysłem Adam.
- Więc mnie sprawdzałeś?
- Niezupełnie. Chciałem go tylko zapytać, czy wie coś
o stanie twojego zdrowia. Tylko od niego zależałoby, czego
bym się dowiedział.
- Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś - powiedziała smut-
no. - Dlaczego nie zwróciłeś się z tym do mnie, zamiast
działać za moimi plecami?
- Zapominasz, że pytałem cię o twoje zdrowie wielokrot-
nie. Za każdym razem zmieniałaś temat lub dawałaś mi wy-
mijające odpowiedzi. Nie mów, że cię kontroluję. Po prostu
troszczÄ™ siÄ™ o ciebie.
- I o swój ukochany szpital.
- O szpital też. Co w tym złego?
- Nic, ale na przyszłość nie wtrącaj się do moich spraw.
Jestem dorosła i potrafię sama rozwiązywać swoje problemy.
Nie czekając na odpowiedz, odłożyła słuchawkę.
S
R
ROZDZIAA ÓSMY
W piątek rano Leonie zadzwoniła do szpitala, żeby powia-
domić Joanne o swoim powrocie do domu.
- Dlaczego się przeniosłaś? - zapytała przyjaciółka. -
Razem z dziewczynkami chciałyśmy was odwiedzić. Tak się
cieszyły, że zobaczą barkę wujka Adama.
Leonie westchnęła.
- Przykro mi, Joanne, ale tak wyszło...
- Z jakiego powodu?
- Czuję się już zupełnie dobrze.
- Powiedz mi prawdÄ™, Leonie.
- Adam kontaktował się w mojej sprawie z Jamesem. Po-
kłóciliśmy się o to.
- To dlatego był dziś przez cały czas taki ponury. Rozpo-
godził się dopiero po rozmowie z Mary Challenor.
- Bardzo dobrze - rzekła Leonie. - Widocznie pomyślnie
załatwiła jego sprawę.
- Jaką? - zdziwiła się Joanne.
- Na pewno sam ci powie.
- WÄ…tpiÄ™. Znowu jest naburmuszony.
- Wracam do pracy w poniedziałek. - Leonie zmieniła
temat na bezpieczniejszy.
- A co będzie napisane na twoim zwolnieniu? Chyba nie
prawdziwy powód - zaciekawiła się Joanne.
S
R
- Nie. Powiem, że miałam grypę, ale coraz poważniej
myślę o operacji. Powinnam była usunąć śledzionę od razu,
kiedy dowiedziałam się o chorobie. Opózniając wszystko,
doprowadziłam do zamieszania. Chciałam, żeby Adam wi-
dział we mnie w pełni wartościową kobietę, ale co mi z tego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •