[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pytały go o seks.
- To takie chłopackie sprawy, prawda, panie Fenney?
- Chłopackie sprawy?
- No, wie pan, to, co mają chłopcy. Jak wychodziłam na podwórko na osiedlu, to chłopcy
krzyczeli:  Chodz tu, mała dziewczynko, pokażę ci swój seks .
- Och, dobrze już. Seks jest wtedy, kiedy chłopak i dziewczyna... Znaczy... mężczyzna i
kobieta... Kiedy oni, ee...
- Biorą brzydala? - wypaliła Pajamae. - Tak mówią o tym duże dziewczyny. Powiedziałam to
kiedyś mamie i ona mi zakazała bawić się z nimi.
- Słuchajcie, czy któraś z was ma jakieś pojęcie, co to jest seks?
Dziewczynki potrząsnęły głowami.
- A dlaczego chcecie wiedzieć?
- Bo mama powiedziała, że ten zastrzelony dał jej pieniądze za seks.
- Ach.
- I wtedy ją walnął. I to był jego pierwszy poważny błąd. Mama nie pozwala, żeby ją jakiś
facet tłukł, bo tatuś robił to wcześniej. Więc mu niezle skopała tyłek. - Uśmiechnęła się. - Tak jak
walił pan w wóz łysego, panie Fenney.
Boo zawołała:
- To było niesamowite! Wspaniałe! Zniszczyłeś sobie kij?
Ich uwaga skupiła się na czymś innym i Scott nie musiał wyjaśniać dziewięciolatkom, na
czym polega seks. Kiedy dziewczynki jeszcze raz przywołały zajście w Village, Boo zapytała:
- Clark nie był miły, prawda?
- Nie, nie był.
- A teraz jego ojciec, ten senator, jest na ciebie wściekły, bo starasz się pomóc mamie
Pajamae?
- Tak.
- %7łeby policja nie zabiła mamy?
- Tak.
- Ten facet pracuje dla senatora?
- Tak.
- Czy będzie się jeszcze na nas czaił?
- Nie, kochanie. Pajamae się uśmiechnęła.
- Bo musiałby przejść przez Louisa.
Boo zapytała:
- Czy będziemy musieli sprzedać dom?
- Tak, Boo, musimy.
- Dlaczego?
- Bo dzisiaj wylali mnie z pracy.
- Już nie jesteś prawnikiem?
- Nie, wciąż jestem prawnikiem, tylko nie pracuję dla dużej firmy.
- I co to znaczy?
- To znaczy, że od dzisiaj nie mam żadnego dochodu.
- Czyli pieniędzy?
- Mamy trochę pieniędzy, ale nie tyle, żeby utrzymać dom.
Boo kiwnęła głową.
- Kiedy wylali tatę Cindy, musieli sprzedać dom. Powiedziałeś, że to się nam nigdy nie
przytrafi.
- Myliłem się.
- I będziesz musiał sprzedać samochody?
- Po prostu bank je zajmie.
- I teraz jesteśmy biedni?
- Nie, Boo. Nie jesteśmy biedni. Biedni to tacy, jak...
- Mama i ja - dokończyła Pajamae.
- Czyli wszystkie te złe rzeczy, to, że zabrali Consuelę, zabiorą samochody, dom, pracę, to, że
mama odeszła, wszystko to się stało, bo McCall jest na ciebie zły?
- Tak... No, może z wyjątkiem odejścia twojej mamy.
- Mama zawsze mówiła, że przynosi ludziom pecha.
- Pajamae, nie wiń swojej mamy. To ja podjąłem decyzję. I każda decyzja ma swoje
konsekwencje. Czasami złe.
Przez chwilę nie odzywali się do siebie, po czym Boo powiedziała cicho:
- Mama płakała. Powiedziała, że bez niej będzie mi lepiej.
ROZDZIAł DWUDZIESTY
Lipiec zniknął z ich życia i zaczął się sierpień, zapoczątkowując pieskie dni lata, kiedy
rozgrzane masy powietrza, zwane meksykańskim pióropuszem, osiadają nad Dallas jak
olbrzymie chmurzaste grzyby, odpierające atak zimnego powietrza z północy i deszczu z
południa, więżąc mieszkańców miasta na dole w bezlitosnej mieszance czterdziestu pięciu stopni
ciepła i osiemdziesięcioprocentowej wilgotności, dzień za dniem. Wiatry cichły w ogóle, tak że
nawet najdelikatniejsza bryza była odczuwana przez ludzi jak podmuch mrozu z północy.
Wskazówka pokazująca stężenie zanieczyszczeń wędrowała na pole czerwone, co oznaczało, że
głębszy wdech może zabić. Na chodnikach nie było widać przechodniów, psy cały dzień leżały w
cieniu zbyt zmęczone, żeby nawet ogonem odpędzić muchy bzyczące dokuczliwie nad nimi,
dziennikarze z telewizji smażyli jajka na chodniku, żeby pokazać cokolwiek w wieczornych
wiadomościach. Wskazówki wlokły się niemiłosiernie po tarczy zegarów. Fryzury kobiece i ich
nagradzane ogródki więdły, chłodnice w samochodach gotowały się, podobnie jak ich
właściciele, i liczba przypadków furii drogowej wzrosła niepomiernie, tak jak liczba zgłoszeń o
przemocy domowej. Poziom w zbiornikach dostarczających wodę pitną spadł drastycznie i przy
racjonowaniu wody przez miasto trawniki przybrały kolor żółty, potem brązowy, a biznes
szczurołapów kwitł w najlepsze, gdyż gryzonie wychodziły stadami w poszukiwaniu wody,
przeważnie z przydomowych basenów. Biedacy umierali bez klimatyzacji.
Gorzej od Dallas było jedynie w Houston. Houston leży na rozległych mokradłach. W [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •