[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chał w krętą aleję prowadzącą do posiadłości Kilbury Manor.
- Bywałaś tu?
Freya spojrzała przez okno na wielki budynek pochodzący w większej części
z okresu panowania Tudorów.
- Ja nigdy, ale moi rodzice byli tu parokrotnie zaproszeni.
Taksówkarz usłużnie otworzył przed nią drzwi. Wysiadła i spostrzegła ze
zdziwieniem, że jest spokojna. Babcia miała rację. Freya bywała na balach i rautach
tego typu. Zwietnie wie, jak się należy zachowywać. Wszystko zależy od wraże-
nia, jakie się wywiera. Trzeba trzymać się prosto i mieć minę osoby światowej, na-
wykłej do publicznych wystąpień.
Zupełnie jak Daniel, który podał jej ramię i z wrodzoną swobodą prowadził ją
w głąb domostwa.
- Dan, witaj!
Nie znała tego gładko wygolonego mężczyzny z ulizanymi włosami, który
S
R
wyszedł im na powitanie.
- Miło cię widzieć. - Daniel uścisnął jego dłoń i przedstawił swoją towarzysz-
kę. - To jest Freya Anthony.
Uśmiechnęła się, wyciągając rękę.
- Freyo, to jest Ben Taylor.
- Miło mi.
Jeśli potrzebowała potwierdzenia, że dobrze wygląda, znalazła je teraz w
oczach Bena. Nabrały one tego pożądliwego wyrazu, który tak często widywała w
spojrzeniach otaczających ją mężczyzn.
Ręka Daniela dotknęła jej pleców. Gest był w równej mierze opiekuńczy, co
zaborczy. Mały mięsień pulsował na jego policzku. Dobrze widział, jakie wrażenie
wywarła jego partnerka na rozmówcy.
- Czy faceci zawsze tak na ciebie reagują? - spytał ją szeptem, gdy wmieszali
się w tłum gości.
- Zazwyczaj im przechodzi po pierwszych kilku zdaniach.
- Jasne, z bliska jesteś przerażająca! - Parsknął śmiechem.
Freya odprężyła się, gdy spostrzegła, że w tym tłoku łatwo będzie uniknąć
towarzystwa osób, których nie chciałaby spotkać. Zniknęła obawa, że będzie zmu-
szona do prowadzenia zdawkowej konwersacji z profesorem Jamesonem i jego żo-
ną.
- W sąsiednim pokoju jest szatnia. Odwiesić twój szal?
- Dziękuję. - Aksamit zsunął się z jej ramion.
- Będę za minutę.
Posiadłość lorda i lady Harroldów sprawiała oszałamiające wrażenie. Prze-
stronne sale udekorowano kwietnymi kompozycjami utrzymanymi w kolorach bia-
łym i kremowym. W centralnym miejscu holu znajdował się ogromny kominek,
poczerniały od wieków, w którym płonął ogień. Cudowny pomysł na zimną lutową
noc.
S
R
- Wszystko w porządku?
- Tak. - Uśmiechnęła się do Daniela.
Strach miał wielkie oczy.
Zatrzymał jedną z kelnerek roznoszących wino.
- Białe czy czerwone?
- Może być białe.
Kiedy podawał jej kieliszek, zwrócił uwagę na wąską bransoletę na szczu-
płym nadgarstku. Wszystko, co Freya miała na sobie, nosiło znamiona wyrafino-
wanej elegancji. Ciemnoróżowa suknia sprawiała wrażenie ascetycznej, póki Freya
się nie odwróciła. Wtedy widać było głęboki dekolt i krzyżujące się na plecach ra-
miączka.
Każdy jej ruch sprawiał, że tkanina mieniła się w oczach. Trudno mu było
utrzymać przy sobie ręce.
- A kogo my tutaj mamy? - rozległ się za nimi tubalny głos majora Allingha-
ma. - Chyba jeszcze nie byliśmy sobie przedstawieni, prawda, moja droga?
- Nie sądzę - odparła Freya.
- Trzeba to koniecznie naprawić. Major Allingham. Arthur. A pani?
- Freya Anthony.
- Pani jest tą dziewczyną, która prysnęła stąd z muzykiem? Słyszałem o pani.
Simon! - Przywołał ręką swojego przyjaciela. - Chodz, poznasz kogoś.
- Znałem pani ojca i mamę, Christine - oznajmił Simon, starszy pan pod sie-
demdziesiątkę. - Była istnym kłębkiem nerwów, tak mi się zawsze wydawało.
- Co ty właściwie wyprawiasz? - syknął Danielowi do ucha znajomy głos.
Odwrócił się, by znalezć za plecami swoją szwagierkę, jak zawsze w eleganc-
kiej czerni. Kasztanowe włosy miała upięte w wysoki kok.
- Sophy! Zastanawiałem się, czy tu będziesz.
- Zwietnie wiedziałeś, że przyjdę. - Odciągnęła go na bok, dalej od majora i
jego przyjaciela, którzy nie odstępowali Frei. - Dlaczego ją tu przyprowadziłeś?
S
R
- A dlaczego nie?
- Dlaczego nie? - Niemal gotowała się ze złości. Nie widział nigdy, by coś ją
do tego stopnia wyprowadziło z równowagi. - Powiedziałam ci, co to za osoba.
- Nie znasz jej.
- Znam ją lepiej niż ty. - Opanowała się z wysiłkiem. - Zobacz, co ma na so-
bie. To takie niestosowne. Co by powiedziała Anna?
- Anna nie żyje. - Powiedział to spokojnie, ale Sophy podskoczyła, jakby ją
uderzył.
- To prawda, ale jej córka nie powinna mieć kontaktu z kobietami tego pokro-
ju - wycedziła.
- Jakiego?
- Sam zobacz. - Wskazała brodą w kierunku Frei, wokół której zgromadziła
się już cała grupka przyjaciół majora.
Jeszcze chwila, a będzie ją musiał siłą odbijać z rąk admiratorów.
- Zawsze się zachowywała jak ostatnia zdzira. - Wypluła z siebie obrazliwe
słowo.
Daniel odstawił kieliszek i zbliżył twarz do szwagierki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Odnośniki
- Strona startowa
- Chmielewska Joanna Lesio 02 Dzikie biaĹko
- Julie_Garwood_Czas_Róş_BiaĹa
- Dunlop Barbara MiĹoĹÄ w BiaĹym Domu
- 02 BiaĹa suknia
- Susan Squires Burning
- Lisa Jane Smith PamićÂtniki wampirów 01 Przebudzenie
- H.P. Mallory, Jolie Wilkins01, Buchający ogień i wrzący kocioł, rozdział 7
- 03. May Karol Szuler
- Neighbor from Hell 7 Christmas From Hell R. L. Mathewson
- Leki współczesnej terapii suplement
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kfc.htw.pl