[ Pobierz całość w formacie PDF ]

biurku. Pokój był wesoły i ładny. Nie było w nim nikogo. Rozłożona książka przy lampie
świadczyła, że Xenia jeszcze przed chwilą czytała. Aóżko jej było dotąd nie rozebrane, więc
nie kwapiła się do snu. Nienaski powiódł oczyma po tym pokoju wokół  wokół...
 Dlaczego pan nie przychodził? Dlaczego pan wtedy nie przyszedł? Co pan ze mną wyra-
bia?
 Wyjeżdżałem z Paryża na kilka dni w interesach. Musiałem wyjechać. Wróciłem dopiero
przed chwilÄ…...
Popatrzyła mu w oczy z szyderstwem, niemal ze wzgardą. Skrzywiła wargi i mruknęła:
49
 Chciałabym wiedzieć, po co są i dla kogo te wybiegi. Ja przecie doskonale wiem, że pan
nigdzie z Paryża w tych dniach nie wyjeżdżał.
 Skądże to pani wie?
 Mniejsza o to, skąd wiem. Więc wyjeżdżał pan z Paryża?  Tak.
 A mnie składa pan wizyty o godzinie dwunastej
W nocy? Niechże pan siada.
 Dziękuję. W istocie, teraz dopiero zorientowałem się, com ja zrobił. O tej godzinie przy-
szedłem do pani z wizytą!
 No, cóż tam! Nie będzie pan długo siedział. A mnie dobre i to!...  westchnęła z właści-
wÄ… jej Å‚obuzeriÄ….
Usiadła na małym fotelu i wskazała mu ręką drugi. Lecz on podziękował z ukłonem.
Oparty o gzems kominka rozglądał się szczegółowo po pokoju, badał sprzęty i przeszywał je
wzrokiem na wylot. Miała na sobie tę samą suknię, co w kabarecie. Kapelusz rzucony był na
krzesło. Okrucieństwo, zemsta za przeżyte męczarnie, wściekłość rosnąca wybuchnęła w nim,
lecz zdusił w sobie te furie. Patrzał w milczeniu na niezrównaną piękność twarzy Xeni, na
wyraz najszczerszej, dziecięcej radości rozpostarty w jej twarzy. Przypomniał sobie jej spoj-
rzenia w restauracji rzucane na przygodnego współbiesiadnika  i cyniczny uśmiech wydobył
z wewnątrz na swe usta, istny znak potępienia.
 Proszę mi przynajmniej wytłumaczyć, dlaczego pan nie był łaskaw przyjść. Tak się nie
robi, proszę pana warszawiaka. Ja czekałam. Trzeba mi było dać znać pneumatyczką...
 Proszę pani  i dziś przyszedłem pożegnać się z panią, bo jutro może ruszam w świat.
To  jutro i ów  świat były to wyrażenia romantyczne, których użycia nie mógł sobie
przecież odmówić.
 Grozi mi pan już po raz drugi swoim wyjazdem  w dodatku teraz bez żadnego przygo-
towania. Przecież mogę zemdleć...
 Zledziłem panią i widziałem wszystko!
 No, co? Co pan widział  wykrzyknęła na wpół z bekiem.
 W crémerie, w tej tawernie u apaszów... Wstyd!
 No, cóż takiego? Byłam z Teresą...
 Tak, tak!
 A czy zrobiłam co złego? No, proszę... Niechże pan powie, jeżeli pan widział!
 Widziałem. Powiadają wam wciąż rozmaici tam pisarze, artyści, podszczuwacze, że
wszelkie formy moralności przemijają, zmieniają się, chylą do upadku, zniknąć muszą. Z
płomieniem w oczach, z umalowanymi ustami i uczemionymi brwiami  jedyna niewątpliwa
prawda życia. Tak powiadają te łotry, artyści, do was, które na to ich słowo, na to rozporzą-
dzenie co do waszej cnoty i grzechu, czekacie chciwie. My, ludzie wolni, zdzieramy siÄ™ i
cierpimy zniewagi, żeby otworzyć drzwi waszego odwiecznego więzienia.
A gdy otworzyć te drzwi!...
 Co mi pan takiego rozpowiada? Nic nie rozumiem!
 Zewnętrzna powłoka, prześliczna barwa kwiatu, to, co nazywamy słowem: miłość 
skończyła się. Zaczęła się ukazywać treść istotna, prawda niewątpliwa. Była jakaś po-
wierzchnia, piękniejsza nad wszelkie słowo. Któż mógł wiedzieć? Mój Boże! I dlatego nie-
chże ta powierzchnia będzie przeklęta! Precz ze złudzeniem! Cóż mówić o trwodze duszy?
Nic już nie ma. Niewiadomość i kłamstwo splotły się razem. Teraz widać, czym była ślepa
miłość!...
 Panie! Panie!  szeptała Xenia.
 Zaraz sobie pójdę!... Wszystko dla ubrań, dla barw, kształtów, szelestu jedwabiów, zapa-
chu perfum, dla migotania brylantów. A brylanty, szelesty, zapachy  dla wzbudzenia szału.
Narzędzia szatana!
 Panie Nienaski!
50
 Zaraz sobie pójdę. Noc teraz... Zepsucie jest instynktem  powiadają ci panowie  im- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •