[ Pobierz całość w formacie PDF ]

spokojny. On nigdy nie brzmiał na zirytowanego lub rozdrażnionego przez jej
myśli. Dayan wziął klucze od frontowych drzwi z jej ręki i je otworzył.
Corinne długo myślała zanim odpowiedziała.
Dlaczego bała się Dayan? Spojrzała na niego, na mocne rysy i płaszczyzn jego
twarzy. Na jego silną szczękę. Na jego wyrzezbione usta. "Nie sądzę, czy
naprawdę jestem " zadumała się głośno. "Jest coś innego w tobie, Dayan. - Coś
niebezpiecznego ale nie dla mnie. Nie sądzę, że zagrożenie jest skierowane na
mnie.". Jej podbródek poszły w górę. "Wiesz, ja zawsze nienawidziłam sposób
w jaki każdy chciał mi mówić, co mam zrobić ze swoim życiem ze względu na
moje zdrowie. Mam zdolny umysł i mogę myśleć za siebie. Jeśli zdecydujesz się
spędzić ze mną czas i chcesz o mnie dbać, dobrze wiedz jaki są tego
konsekwencje, i co może i chyba się ze mną stanie i niech tak będzie. To Twój
wybór, Dayan. Sięgnęła i ujęła jego twarz w dłonie. "Wystarczy wiedzieć, że
jeśli zależy Ci zbyt bardzo, śmierć może być bardzo bolesna dla kogoś kto
zostaje w tyle."
"Czy to cię powstrzymuje, Corinne?" zapytał cicho, jego ciemne spojrzenie
podryfowało ponuro na jej twarzy. "Gdybym to ja miała chore serce, to czy
odeszłabyś ode mnie?"
Powolny uśmiech zakrzywione jej usta, zapalił jej twarz i rozwiać obawy ukryte
w jej oczach. "Kocham życie, Dayan. Wierzę w to życie. Nigdy nie przegapię
miłości i śmiechu lub poznania ciebie, bo bałam się bólu. Byłaby to niewielka
cena za Twoje towarzystwo. Ale potem, poznałam ból i doświadczyłam rzeczy,
których inni nie. Nauczyłam się wartość miłości i śmiechu ".
Dayan odwrócił głowę lekko, ale nawet w tedy jego wzrok pozostał utkwiony w
jej twarz, pożerając ją. Pocałował ją w rękę, wciągając palec w ciepło jego ust.
W jednej chwili jej ciało zacisnęło się i tysiące motyli trzepotało o ściany jej
brzucha. On sprawił że czuła się piękna i seksowna i bardzo chciana. "Jak
myślisz, co robisz?" Ona patrzyła na niego z sercem w oczy a jej pierś wznoszą
się i opadają w oczekiwaniu.
Jego język był wolny, w jedwabistej pieszczocie wzdłuż jej palca, a następnie
niechętnie go wypuścił. "Uwodzę cię" Dayan przyznał, bez wyrzutów sumienia.
Pochylił głowę, aby znalezć jej usta, całując ją w pośpiechu, w długim,
powolnym pocałunku chcąc jej powiedzieć, czego wydawało się nie mógł
przekazać pustymi słowami. Poeta, czy nie, nie było słów, aby powiedzieć, jak
wiele ona znaczyła dla niego. %7ładne słowa nie mogły powiedzieć, że podąży za
nią wszędzie. Tego, że była dla niego życiem.
"Mówisz, że to dobrze." Ona wyszeptała słowa w jego usta, w jego duszy.
Dayan napiął się, jego ręce uwięziły ją, trzymając ją mocno przy sobie. Nie
wymienili miedzy sobą krwi. Ale czytała jego umysł. Wślizgiwała się jak cień, z
wprawą i łatwością, gdzie tylko karpacka krew powinny iść. Czyżby
dowiedziała się, za dużo? Jej serce nie pracowało więcej niż normalnie.
Ostrożnie dotknął jej umysłu. Corinne nawet nie zauważyła, co zrobiła.
Wyszła pierwsza, w małym, delikatnym odwrocie, co wywołało jego uśmiech,
nawet gdy otworzył ramiona, aby umożliwić jej ucieczkę. "Co Cię tak bardzo
ciągnie do muzyki? zapytał Dayan, spoglądając na schludne stosy pism
muzycznych na stoliku.
"Muzyka zabiera mnie do wszystkich miejsc do których moje ciało nigdy nie
pozwoliło mi odejść" Corinne powiedziała mu, spoglądając na niego prawie
nieśmiało. Jej uśmiech sprawiał że miękły mu kolana. "Jestem w stanie poczuć
się, jakbym wyskoczyła z samolotu, lub pływała na dnie oceanu tylko
wybierając odpowiedni kawałek. Nieważne, gdzie jestem, lub, jak trudno jest mi
oddychać, gdy słyszę muzykę, wiem, że będzie dobrze. " Jej uśmiech był
skrępowany. "To prawdopodobnie brzmi dla ciebie głupio, ale jesteś silna i
wolna. Jestem więzniem uwięzionym w tym ciele. To czego chcą moje serce, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •