[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dino spędzi z nami święta?
Meg poczuła, że z zakłopotania się czerwieni.
 Jamie, on może wcale nie ma na to ochoty. Nasz dom jest bardzo
mały, więc...
 Chętnie przyjdę  odparł Dino, usiłując odczytać tok myśli Meg z
wyrazu jej twarzy. W gruncie rzeczy nie miał pojęcia, na ile poważnie traktuje
ona ich związek. Wiedział tylko, że dla niego jest on sprawą najważniejszą na
świecie.
Teraz dostrzegł w jej oczach lęk i uświadomił sobie, że musi postępować
ostrożnie i taktownie.
 Muszę pomóc mojej mamie w wyborze drzewka, bo widzę, że nie
może się zdecydować  oznajmiła Meg, wyraznie chcąc zmienić temat
rozmowy.  Poczekajcie tu na nas chwilÄ™.
 Ty chyba lubisz moją mamę, bo przez cały czas na nią patrzysz 
powiedział Jamie, kiedy zostali sami.  Ona też patrzy na ciebie, ale tylko
wtedy, kiedy myśli, że nie widzisz.
Dino przykucnął, by spojrzeć chłopcu w oczy.
109
R
L
T
 Masz rację. Lubię twoją mamę. Powiedziałbym nawet, że bardzo ją
lubiÄ™.
Jamie pochylił się konfidencjonalnie w jego stronę.
 W takim razie musisz ułożyć sobie jakiś plan, bo ona niedługo cię
przegoni. Ona zawsze tak robi. Odstrasza wszystkich. Słyszałem, jak o tym
rozmawiała z babcią. Babcia powiedziała jej, że nie powinna zamykać się na
innych ludzi. Nie jestem pewny, co to znaczy, ale wiem, że nigdy nikogo nie
całuje. Czy to może być jakiś problem?
Dino przypomniał sobie minioną noc i z trudem stłumił uśmiech.
 Chyba jestem w stanie się z tym pogodzić.
 Ona chyba się boi, że jakiś mężczyzna może polubić ją, ale nie mnie 
mruknął Jamie, bawiąc się gałązką choinki.  Nie wszyscy lubią dzieci. Mój
prawdziwy ojciec ich nie znosi. Dawniej myślałem, że on po prostu nie lubi
mnie, ale mama powiedziała, że nie mam racji. On odszedł, zanim się
urodziłem, więc chyba nie wiedział, czy warto mnie pokochać.
Dino objął chłopca i przycisnął go do piersi.
 Nie, Jamie, to niemożliwe, żeby on cię nie lubił. Twoja mama ma
rację, on chyba po prostu nie znosi dzieci. Gdyby cię poznał, nie odszedłby od
was nigdy.
 Mama mówi, że to była jej wina, bo nie zachowywała się jak inne
młode kobiety. %7łe mój tata chciał mieć przy sobie kogoś, kto chodziłby
zawsze w sukni i malował paznokcie na czerwono. Czy chciałbyś, żeby mama
malowała paznokcie? Bo ona uważa to za stratę czasu.
 Chciałbym, żeby robiła to, na co ma ochotę  odparł Dino.  Jeśli
zechce malować paznokcie, nie będę miał nic przeciwko temu. Jeśli nie, też
nie będę protestował.
110
R
L
T
 To dobrze. I chyba nie będziesz miał jej za złe, że kocha góry, bo ty
też je lubisz. Spędzamy w nich większość weekendów, tresując Ramba, a ona
obiecała, że kiedy będę starszy, kupi mi własnego psa.
 Przerwał i spojrzał badawczo na swojego rozmówcę.  No więc
powiedz szczerze, czy myślisz, że potrafisz mnie polubić, bo ja jestem
dodatkiem do mojej mamy... trochę jak bezpłatna zabawka, którą wkładają do
paczki płatków kukurydzianych.
Słysząc drżenie w głosie chłopca, Dino poczuł się tak wzruszony, jak
chyba nigdy dotÄ…d.
 Ja już teraz cię lubię, Jamie. I bardzo chciałbym, żebyśmy się
zaprzyjaznili.
 W takim razie problem polega na tym, żeby mama przestała się ciebie
bać.
 Czy uważasz, że budzę w niej lęk?  spytał Dino, marszcząc brwi.
 Ona się boi, że możesz odejść, tak jak mój ojciec. Niektórzy tak
postępują.  Chłopiec zastanawiał się przez chwilę, a potem dodał
zaskakująco dojrzałym tonem:  Chyba musisz po prostu ją przekonać, że
jesteÅ› do niej przywiÄ…zany i nigdy jej nie zostawisz. Ale nie wiem, czy ci siÄ™
to uda. Myślę, że ona prędzej czy pózniej odepchnie cię od siebie. Tak zawsze
robiła.
 Ja jej na to nie pozwolÄ™, Jamie.
 W takim razie jesteś chyba supermanem  oznajmił chłopiec, podając
mu rękę.  Supermani radzą sobie najlepiej w trudnych sytuacjach.
 Nie jestem supermanem, Jamie. Ale obiecuję ci, że nie pozwolę twojej
matce odepchnąć mnie od siebie. I powiem ci coś jeszcze. Jak na siedmiolet-
niego chłopca, jesteś bardzo mądry.
111
R
L
T
 W takim razie pamiętaj, że możesz na mnie liczyć, kiedy zechcesz
rady, jak postępować z kobietami.
112
R
L
T
ROZDZIAA SIÓDMY
 A więc jednak nie dotarłaś na ten bal.  Ellie mrugnęła
porozumiewawczo, a Meg zagryzła zęby ze złości.
 Prawdę mówiąc to nie była...
 Nie musisz mi nic tłumaczyć. Jestem bardzo zadowolona, że twoje
sprawy ułożyły się pomyślnie.
 Ellie, my nie jesteśmy...
 Jak tylko zobaczyłam cię w tej sukni, wiedziałam, że Dino zedrze ją z
ciebie przy pierwszej okazji.
Meg, przypominając sobie spędzoną w towarzystwie Dina noc,
zaczerwieniła się, a koleżanka poklepała ją delikatnie po ramieniu i odeszła w
kierunku radiologii, dając jej szansę rozważenia po raz setny całej sytuacji.
W ciągu kilku minionych lat seks nie absorbował jej uwagi, a teraz nie
potrafiła myśleć o niczym innym. Sytuację pogarszało to, że na każdej
zmianie pracowała obok Dina. Gdy tylko rozejrzała się wokół siebie, widziała
jego uśmiechniętą twarz. I zaczęła dostrzegać rzeczy, których dotąd nie
zauważała: jego życzliwy stosunek do pacjentów, inteligencję i fachowość.
Za każdym razem, kiedy stawiał niewiarygodnie trafną diagnozę lub
zalecał genialną metodę terapii, odczuwała przypływ dumy. Ale zaraz
zdawała sobie sprawę, że w gruncie rzeczy nie ma do niej powodu.
Przecież Dino nie należy do mnie, przypominała sobie. Jedna upojna noc
nie jest żadną gwarancją wspólnej przyszłości.
Cztery dni po balu zdobyła się na odwagę i spytała Ellie o przyczyny
niezwykłego zbiegu okoliczności, w wyniku którego ciągle jest narażona na
towarzystwo Dina.
113
R
L
T
 Przecież to jest oddział ratownictwa, a nie agencja matrymonialna 
stwierdziła z udawanym oburzeniem.  Dlaczego pracuję na tej samej zmianie
co on po raz czwarty w tym tygodniu?
 Dlatego, że tworzycie idealny zespół  odrzekła koleżanka i pobiegła
w kierunku kolejnego przywożącego pacjentów ambulansu.
Meg zaczęła się zastanawiać, dlaczego wszyscy uważają, że mają prawo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •