[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie całowałaś nikogo oprócz rodziców? - spytał ochrypłym głosem.
Potrząsnęła głową, nie odrywając wzroku od jego ust. Rye ujął jej rękę, delikatnie rozchylił palce
i pocałował wnętrze dłoni.
- Raz.
Pocałował nasadę kciuka. - Dwa.
Teraz dotknÄ…Å‚ ustami czubka palca wskazujÄ…cego. - Trzy.
Nie mogła powstrzymać gardłowego jęku, kiedy jego zęby delikatnie chwyciły skórę wewnątrz
dłoni. Nie poczuła bólu, to było podniecające uczucie, jakby coś ściskało ją w żołądku.
- Cz ... cztery?- spytała.
. Potrząsnął głową, pocierając jej dłonią o swój policzek.
- To się nie liczy. Ani też to.
Dotknął czubkiem języka wrażliwego miejsca między pierwszym i drugim palcem, a następnie
przygryzł lekko zębami, jakby sprawdzając jego sprężystość.
Powtarzał to ze wszystkimi palcami - czuły ucisk zębów na zmianę z gorącym, wilgotnym
dotknięciem języka. W końcu chwycił wargami jej mały palec i pieścił go zębami i językiem, aż Lisa
zadrżała gwałtownie. Uwolnił ją powoli, delikatnie.
- Lubisz to? - zapytał.
- Tak - westchnęła. - Och, tak.
- A lubisz, jak całuję cię w usta?
Jeszcze zanim skończył mówić, pochylił się i zobaczył odpowiedz w jej pociemniałych nagle
oczach. Bursztynowe rzęsy osłoniły ich głębię, a ona uniosła ku niemu twarz z niewinnością i
ufnością, jak kwiat otwierający się do słońca. Wiedział, że powinien powiedzieć jej, żeby tak bardzo
mu nie ufała. Był mężczyzną i pragnął jej ciała, chciał pieścić i poznawać każdy jego zakątek, chciał
poczuć, jak jej miękkość ustępuje jego twardości, przywiera do niego i okrywa go sobą.
- Bliżej - szepnął. - Podejdz bliżej. Chcę, żebyś znowu wspięła się na palce. Bliżej ... o tak.
Wyrwał mu się jęk rozkoszy, kiedy poczuł, jak Lisa oplata rękami jego nagi tors, jak drży w jego
ramionach. Gwałtownie, mocno przywarł do jej ust i poczuł, że zesztywniała zaskoczona, kiedy jego
język wędrował po jej zaciśniętych wargach. Zmusił się z wysiłkiem do rozluznienia uścisku i oparł
czoło o jej upięte warkocze, walcząc o odzyskanie panowania. nad oddechem i swoją nieposłuszną
żądzą.
- Rye? - odezwała się niepewnie.
- Wszystko w porzÄ…dku ?
Podniósł głowę i zaraz znów ją pochylił, szukając jej ust.
- Tylko pozwól mi... jeszcze raz... och, skarbie, pozwól. Tym razem będę delikatny ... Tak ...
Zanim zdążyła coś powiedzieć, jego usta znów dotknęły jej warg. Smakował je raz po raz, muskając
delikatnie, wzmacniając pocałunek tak powoli, że zacisnęła ramiona na jego szyi i przyciągnęła do
siebie. Poczuła zęby zaciskające się delikatnie na jej dolnej wardze i z ust wydobyło się ciche
westchnienie.
- Tak - wyszeptał, liżąc językiem maleńkie znaki, jakie zostawiły na wargach Lisy jego zęby. -
Otwórz się dla mnie, maleńka, pragnij mnie.
Jej wargi rozchyliły się i zadrżała, kiedy dotknął językiem delikatnego wnętrza ust. Przesuwająca się,
nieuchwytna podnieta drażniła i rozpalała jej ciało. - Tak - powiedział. - Tak jak teraz.
Zmysłowa pieszczota języka Rye'a wyrwała okrzyk z jej ust. Gorąca fala przepłynęła przez jej
ciało i Lisa miała uczucie, jakby zaczęła się roztapiać. Bezwiednie przywarła do Rye'a, próbując
czerpać moc z jego siły, a jedyną realną rzeczą była rytmiczna pieszczota jego języka. Zatraciła się w
niej, cieszÄ…c siÄ™ dotykaniem go i odkrywaniem jego smaku.
Po długiej, długiej chwili Rye powoli się wyprostował. Przytulał delikatnie Lisę do piersi i
próbował bez powodzenia opanować dreszcze pożądania. Kiedy spostrzegł, że jej ciałem wstrząsa
gwałtowne drżenie, nie mógł powstrzymać westchnienia tryumfu. Przecież Lisa była tak niewinna i to
wszystko sprawił jeden jego pocałunek.
- Pięć - odezwała się w końcu rozmarzonym głosem, ocierając się policzkiem o jego pierś. - Nie
mogę już doczekać się szóstego.
- Ja też nie. I zaraz znów cię pocałuję, nawet gdyby miało mnie to zabić, a wydaje mi się, że tak
może się stać.
Zobaczył zdziwienie w jej wzroku i uśmiechnął się, pomimo obezwładniającego pożądania.
- Wyglądasz, jak mały, ciekawski kotek. Czy tatuś nie mówił ci, że ciekawość to pierwszy stopień
do piekła?
- Raczej do wiedzy.
Uśmiechnął się, słysząc jej odpowiedz, ale wcale nie czuł się uspokojony. Nie miał zamiaru
wykorzystać jej niewinności i uwodzić jej, zanim Lisa zorientuje się, co się dzieje i będzie w stanie
zaprotestować. Sumienie nie pozwalało mu wziąć dziewczyny, która nawet nie wie, kim on jest.
Jednak· nie chciaÅ‚ jej tego powiedzieć, bo wtedy zamiast zmysÅ‚owoÅ›ci w jej oczach pojawiÅ‚oby siÄ™
wyrachowanie.
Poza tym przespać się mógł z setkami kobiet, ale uśmiechać się tak niewinnie potrafiła tylko ona.
ROZDZIAA SIÓDMY
Lisa nuciła cicho, zabierając się do szycia koszuli dla Rye'a. Materiał, który zaczęła kroić, miał
kolor lśniącej szarości, z delikatnymi niebieskimi i zielonymi plamkami, dzięki czemu przypominał
jego oczy, kiedy na nią spoglądały. A spoglądały przez cały czas - od chwili, kiedy wjeżdżał na koniu
na łąkę, aż do ostatniego spojrzenia przez ramię, zanim zniknął na ścieżce prowadzącej na rancho.
Na tym jednak się kończyło. Nie całował jej więcej. Nie brał jej w objęcia. Nie ściskał jej ręki ani
nie proponował, że nauczy posługiwania się siekierą. Było tak, jakby tamte chwile przy pniu do
rąbania nigdy się nie zdarzyły. Wciąż śmiał się z niej i pokpiwał, aż się rumieniła, patrzył na nią z tym
samym głodem w oczach, ale już więcej jej nie dotykał. Pewnego razu Lisa przypomniała mu o
urodzinowym zwyczaju - i o tym, że pocałował ją tylko kilka razy - ale odpowiedział chłodno, że jej
urodziny
dawno minęły. .
Wówczas zdała sobie sprawę, że od jakiegoś czasu Rye stara się nawet jej nie dotknąć. A jednak
przyjeżdżał codziennie, choćby na parę minut. Instynktownie czuła, że nie tylko łąka jest powodem,
dla którego przebywa taką długą drogę. Po prostu jest biedny i dumny, powiedziała sobie, kończąc
wykrawanie ostatniej ·części. Zbyt dumny, żeby zalecać siÄ™ do kobiety, dopóki nie zdobÄ™dzie
pieniędzy. Ale przecież na zabawę na rancho Bossa Maca nie trzeba kupować biletów. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •