[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zaczął się zastanawiać, dokąd jechała, kiedy jej samochód ugrzązł w
rowie. Raptem zapragnął wiedzieć o niej wszystko; kim jest, jaka jest, skąd
bierze się w niej tyle czułości i łagodności?
Wytarł się i ubrał z silnym postanowieniem, że pozna ją lepiej.
Leslie była w znakomitym nastroju. Przebudziła się w nocy kilka razy, za
każdym razem czując się cudownie rozgrzana i bezpieczna. Fantastycznie było
spać w ramionach mężczyzny, choć, prawdę mówiąc, nie wiedziała, jakim
cudem zdobyła się na odwagę, żeby się na to zgodzić.
Nakryła do stołu i ubrała się w swój ulubiony sweter. Dostała go kiedyś
od mamy na Gwiazdkę. Podobno bursztynowy kolor włóczki doskonale
współgrał z kolorem jej oczu.
Zmierzając do kuchni, postanowiła, że zrobi naleśniki. Przygotowywała
posiłek, podśpiewując pod nosem. Jej myśli nieodmiennie wracały do Jasona i
do pocałunku, którym obdarował ją zaraz po przebudzeniu.
Doszła do wniosku, że pocałunek na dzień dobry to wspaniały początek
dnia.
Zanim Jase wyłonił się z łazienki pachnący i świeżo ogolony, śniadanie
było na stole.
- Gotowy do jedzenia?.- zapytała wesoło.
- Za chwileczkę. Muszę się tylko ubrać.
Kiedy podszedł wreszcie do stołu, doszła do wniosku, że lepiej będzie
unikać jego wzroku. Wolała, żeby się nie zorientował, jak mało jest odporna na
jego wdzięki. Intensywny zapach płynu po goleniu wypełnił pokój, rozpalając
jej zmysły. Miał takie ładne włosy w niespotykanym, słomkowym kolorze.
Podobał jej się sposób, w jaki układały mu się na karku i nad uszami. Na widok
szerokiego uśmiechu, którym niespodziewanie ją obdarował, ugięły się pod nią
kolana.
Nigdy dotąd żaden mężczyzna nie wydał jej się równie pociągający. I
pewnie już nigdy żaden nie spodoba jej się aż tak bardzo jak Jason. Reagowała
dreszczem za każdym razem, kiedy na niego spojrzała.
- Pachną wspaniale - pochwalił naleśniki, zajmując miejsce za stołem. -
Rozpieszczasz mnie. Jeszcze trochę i będę domagał się królewskiego śniadania
co rano.
- Dzięki. Jesteś bardzo miły - Zarumieniła się po uszy. Pod koniec
śniadania Leslie usłyszała głośny rumor
dobiegający od strony drogi. Dobre samopoczucie prys-nęło jak bańka
mydlana. W mgnieniu oka powrócił obezwładniający strach.
- Co to za hałas? - zapytała głosem drżącym z przerażenia.
Jason nadstawił ucha, po czym, zupełnie nieporuszony wrócił do jedzenia.
- Pług śnieżny, jak sądzę - wyjaśnił spokojnie. - Pewnie odblokowują
drogi.
- Aha. - Przełknęła głośno ślinę. Pora wracać do rzeczywistości,
pomyślała niewesoło. - W takim razie powinnam zadzwonić po kogoś od
samochodów.
- Zadzwonić możesz - zgodził się sceptycznie. - Nie wiadomo tylko, jak
długo poczekasz na pomoc. Może im się trochę zejść, zanim tu dotrą. Twój wóz
z pewnością nie jest jedynym pojazdem w okolicy, który trzeba wyciągać z
rowu. Poza tym, nie chcę krakać, ale przy tak ogromnej ilości śniegu, pług
zapewne jeszcze bardziej go przysypie. W końcu coś z tym śniegiem trzeba
zrobić. Najczęściej spycha się go na pobocze, czyli w tym wypadku do rowu.
Leslie postanowiła zachować zimną krew. Siłą woli nakazała sobie
spokój. Nie ma powodu do paniki. Nawet jeśli już wiedzą, że wynajęła
samochód, jej prześladowcy nie mają szans, żeby ją tu namierzyć. Postarała się,
żeby nie zostawić po sobie żadnych śladów na papierze. Miała nadzieję, że
udało jej się zmylić tropy.
- Wygląda na to, że będziesz musiał znosić moje towarzystwo jeszcze
przez jakiś czas - zauważyła żartobliwie.
Zanim Jase odpowiedział, włożył sobie do ust ostatni kęs naleśnika,
wyraznie się nim delektując. Tak przynajmniej wywnioskowała z jego błogiej
miny.
- Cóż, nie powiem, żeby mi się to uśmiechało, ale myślę, że jakoś
przeżyję - stwierdził przesadnie zbolałym tonem i niemal natychmiast się
roześmiał.
Nie mógł się powstrzymać na widok rozczarowania, które pojawiło się na
ślicznej buzi Leslie. Mina kompletnie jej zrzedła.
Co ona sobie myślała? Oczywiście, że Jason chce się jej jak najszybciej
pozbyć. I tak nadużyła jego gościnności. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •