[ Pobierz całość w formacie PDF ]

to niezbicie, że jest zepsuta do szpiku kości. Gdyby Louis, tak mocno przyciskający
jej rękę do swej piersi, miał choćby cień pojęcia o tym, co dzieje się w jej głowie,
przeżyłby wielkie rozczarowanie.
Na piętrze tak bliska obecność Louisa stała się dla niej wprost nie do zniesienia.
 Diamond, najdroższa...  Stanął tuż przed nią, starając się skupić na sobie jej
uwagę, lecz mu się to jednak nie udało.
Patrzyła na Beara, a ten kpiąco kiwał głową.
 Moja najdroższa?  powtórzył bezgłośnie.
 A tutaj  Louis wskazał niezliczone łóżka z drewna pozwalamy spać
bezdomnym, pod warunkiem że przestrzegają reguł panujących w naszej misji. Nie
wolno tu palić, jeść, używać wulgarnych słów, pić alkoholu... niedopuszczalny jest
nawet jego zapach. I pod żadnym pozorem nie wolno rozmawiać po zgaszeniu
światła. Sam nadzoruję tę salę, większość nocy spędzam tutaj.  Wskazał
niewielkie, urządzone po spartańsku pomieszczenie oddalone o parę stóp;
znajdowało się tam łóżko, stolik, krzesło i półka z książkami.
 Zpisz tutaj?  zapytała Diamond, odrywając wzrok od Beara, by z
przerażeniem popatrzeć na Louisa.
 Tak.  Uśmiechnął się do niej.  Jak wiesz, jakiś czas temu sprzedałem
rodzinny dom. Pomieszczenia, w których przebywałem, wydały mi się nazbyt
ekstrawaganckie po spędzeniu tu kilku nocy. Doszedłem do wniosku, że pieniądze
powinny być przeznaczone przede wszystkim na cele dobroczynne.  Chwycił ją za
ręce; powróciło filantropijne uniesienie.  To pierwszy tego rodzaju przytułek w
Baltimore. Planuję utworzenie wielu innych w biednych dzielnicach miasta. A jeśli
wszystko ułoży się pomyślnie, jeszcze przed końcem tego roku będziemy mieli
wspaniały duży dom, który przerobimy na sierociniec. Będą tam ogrody, stajnie i
sady.  Jego oczy rozbłysły podnieceniem.  Będę mieszkał w zdrowym wiejskim
otoczeniu, na północ od miasta. Uczę się teraz wielu rzeczy, które będą mi bardzo
przydatne po...
Diamond znieruchomiała, przeczuwając, co za chwilę usłyszy, i nie mogąc
temu zaradzić.
 ...ślubie.
Wielki Boże! Co też go napadło, żeby mówić o tym w obecności Hardwella,
pani Shoregrove i  jęknęła w duchu  Beara McQuaida?
 Po ślubie?  Bear natychmiast wyprostował się, jak dzgnięty szydłem.
Popatrzył na Diamond takim wzrokiem, że miała ochotę zapaść się pod ziemię 
Gratuluję, panie Pierpont. Nie wiedziałem, że jest pan zaręczony.  Sprawiał
wrażenie rozbawionego.  A kim jest ta szczęśliwa dama?
Diamond gwałtownie ścisnęła dłonie Louisa, zmuszając go do tego, by na nią
spojrzał. Miała nadzieję, że z wyrazu jej twarzy będzie można wyczytać choć część
wściekłości, jaka ją teraz ogarnęła. Istotnie coś musiało dotrzeć do Louisa, gdyż
powstrzymał się przed konkretną odpowiedzią i rzekł tylko tajemniczo:
 Sądzę, że to oczywiste.
 Nie dla wszystkich  wycedziła Diamond przez zaciśnięte zęby.
Wyrwała dłonie z rąk Louisa, który pomału zaczynał się domyślać jej stanu
ducha. Z purpurową twarzą patrzyła, jak pani Shoregrove trąca ramię Hardwella,
chcąc się dowiedzieć, co zostało powiedziane. Starszy pan zamknął szeroko
otwarte usta.
 Tutaj śpi pan Pierpont  rzekł głośno, wskazując pokoik, a coś podkusiło go,
by dodać:  Sam.
 Myślę, że zobaczyłam już wszystko, co mnie interesowało  powiedziała
gniewnie Diamond, unikając wzroku Beara.  Naprawdę musimy już iść. Pani
Shoregrove, z miłą chęcią podwieziemy panią do domu.  Gdy szli w stronę drzwi,
ich spojrzenia spotkały się.
Z płonącymi oczami uniósł trzy opalone palce.
Trzy! Wiedział, że jest ich trzech.
Zarumieniona, pośpiesznie zeszła na dół. Gdy znalazła się w jadalni, inni byli
jeszcze daleko w tyle... z wyjątkiem Beara, który wyprzedził pozostałych i ją
dogonił.
 Cóż, panno Wingate  odezwał się z napięciem, otwierając przed nią
frontowe drzwi  jest pani naprawdę bardzo zajętą kobietą.
Wytrzymała jego karcące spojrzenie, czując się jak ogłuszona.
 To prawda  powiedziała zdyszana.  Mimo wszystko nie jestem aż tak
zajęta, żeby nie chcieć pomóc choremu kuzynowi.  Zatrzymała się przy powozie.
 Czy mógłby go pan odwiedzić? Teraz.
 Teraz?  Bear popatrzył na Halta Finnegana, który stał oparty o drzwi i
przyglądał mu się ponuro.  Dobrze.
Diamond nie podała ręki Louisowi na do widzenia; uniosła spódnicę i weszła
na stopień powozu. Bear pomógł jej wsiąść, po czym odsunął się, przepuszczając
Hardwella prowadzącego panią Shoregrove, i w końcu sam zajął miejsce w
powozie. Obejrzał się jeszcze przez ramię na Louisa, który plótł coś o tym, że
odwiedzi Diamond następnego dnia, a potem spojrzał na Halta, którego zmrużone
oczy zapowiadały zemstę.
W drodze do domu pani Shoregrove w powozie panowała atmosfera, która
mogłaby zamienić wodę w lód. Bear bezwiednie zmieniał ułożenie nóg i starał się
przyjąć taką pozycję, by nie zawadzać o dach kapeluszem, którego uparcie nie
chciał zdjąć. Diamond siedziała z zaciśniętymi ustami i ciasno splecionymi dłońmi,
a wszystkie rozmowy inicjowane przez Hardwella natychmiast się kończyły.
W końcu Diamond popatrzyła na Beara. Zauważywszy nieznaczny ruch jej
głowy, natychmiast na nią spojrzał. Ich oczy spotkały się w niemym pojedynku, po
którym natychmiast zwrócili wzrok w przeciwne strony powozu.
Hardwell podrapał się w głowę, pochuchał w dłonie i nastawił kołnierz, jakby
chroniąc się w ten sposób przed chłodem, który towarzyszył im przez całą drogę do
domu.
Kiedy dojechali do Gracemont, Diamond szybko przeszła obok Jeffreysa,
położyła rękawiczki i kapelusz na stoliku w westybulu i skierowała się na schody,
rzuciwszy krótkie:
 Tędy, panie McQuaid.
W połowie korytarza, gdy nie musieli się już obawiać, że ktoś ich usłyszy, Bear
dał upust nagromadzonemu gniewowi. Chwycił Diamond za ramię i zmusił do
zatrzymania się.
Odwróciła się gwałtownie z płonącymi oczami i uniesionym podbródkiem.
Instynkt samozachowawczy zmusił go do częściowego opanowania złości.
 Czy wiesz, co mówi się o kobiecie, która poślubia trzech mężczyzn?
Rozdział 1 1 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •