[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zmęczony, lecz pomięte prześcieradła za bardzo przypominały powierzchnię wrogiego oceanu.
Zadzwoniłem do Rhety w laboratorium. Dan poszedł do domu trochę się przespać, ale
ona nadal pracowała nad próbkami. Zdziwiła się, że już nie śpię.
- Sam bardzo zle sypiam - wyjaśniłem. - Może byś się poważnie zastanowiła, czy nie
wpaść do mnie, by czuwać nad moim wypoczynkiem? Oczywiście wyłącznie ze względu na
dobro społeczeństwa.
Cichutko zachichotała. Na pewno była osobą zdecydowaną i niezależną, miała też
iloraz inteligencji znacznie wyższy, niż ja i Shelley razem wzięci, ale nie ignorowała
dwuznacznych aluzji. Zawsze lubiłem tę cechę u dziewczyn. Zwłaszcza jeśli trzymały mnie za
słowo.
Ale oczywiście to nie było w stylu Rhety. Miała zbyt wiele pracy, ratując świat od
prehistorycznych ludzi-krabów.
- Dan jest naprawdę zmartwiony tym, co się dzieje - powiedziała. - Uważa, że to może
być jakaś choroba, która w ukryciu przetrwała setki lat. Kiedy w Londynie odkopano stary
cmentarz z okresu zarazy szalejącej trzysta lat wcześniej, zachorowało dwóch robotników.
- I on naprawdę w to wierzy?
- Nic nie wie na pewno. Musimy jeszcze zrobić myszy kilka testów, ale z całą
pewnością maleństwo jest bardzo chore.
- Czy kiedykolwiek słyszano o takiej chorobie? - Przetarłem oczy.
- Właśnie sprawdzam, ale trudno powiedzieć coś pewnego. Chociaż znalazłam parę
ciekawych rzeczy.
- Co na przykład?
Zaszeleściły kartki przewracane w notesie.
- Dziś rano zadzwoniłam do znajomego paleontologa. Powiedział, że podczas
wyprawy Curriego w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym czwartym do Central Rift Valley w
Afryce odkryto siedem czy osiem skamielin. Dwie z nich, choć były to skamieliny ssaków, coś
w rodzaju jeleni, miały czaszkę i klatkę piersiową skorupiaków. Wysnuto hipotezę, że
stopniowo zmieniały budowę z endo na ektomorficzną. Lub odwrotnie, rzecz jasna.
- I czego to dowodzi?
- Niczego. W Instytucie Wendella przez jakiś czas tylko o tym szeptano, w końcu
sprawę odłożyli na półkę, uznając znaleziska za oszustwo lub dziw natury bez związku z
prawdziwą nauką. Prawda jest taka, że nie potrafili tego odkrycia pogodzić z ogólnie przyjętą
teorią o rozwoju ssaków, więc chętnie je zlekceważyli i czym prędzej o nim zapomnieli. - . To
już wszystko? - zapytałem popijając whisky.
- Jeszcze jedno - odparła Rheta. - W Indiach w tysiąc dziewięćset dwudziestym piątym
w Katace wybuchła epidemia trądu, tylko że angielski lekarz nazwiskiem Austin, który leczył
większość przypadków, napisał długi raport, w którym twierdził, że z całą pewnością to nie był
trąd.
Jego zdaniem zachodził tam proces kostnienia. Próbował wykryć przyczyny i w końcu
uznał, że spowodowała to woda z miejscowych studni. Tamtego roku padały bardzo obfite
deszcze monsunowe i rzeki wylały do rowów nawadniających oraz płytko wykopanych
studzien.
- Czy opisał dokładniej te przykłady kostnienia? - zapytałem. - Jak to wyglądało?
- Zrobił coś lepszego. Uzupełnił raport bardzo interesującym aneksem, pięknie
napisanym i opatrzonym licznymi rysunkami.
- Narysował to?
- Oczywiście. Niestety praca zaginęła jakieś dwadzieścia lat temu. Została
wypożyczona z Biblioteki Uniwersytetu Harwardzkiego i nigdy jej nie oddano.
Sięgnąłem po cygaro i zapaliłem.
- Fatalnie. Bardzo chciałbym zobaczyć te rysunki choćby tylko po to, by się przekonać,
że Oliver Bodine zapadł na coś innego.
- Tak, ja też. Ale udało mi się coś w tej sprawie zrobić. Zadzwoniłam do mojego
dawnego profesora. Mieszka teraz w Miami, jest na emeryturze, ale pamięta, że podczas
studiów przeglądał raport Austina. Jego zdaniem Anglik zupełnie oszalał, więc profesor nie
przywiązywał do tych zapisków szczególnej wagi, ale świetnie zapamiętał jeden fragment.
- Jaki?
- Opis przypadku chorego, którego Austin odwiedził w wiosce nad rzeką Mahanadi we
wrześniu tysiąc dziewięćset dwudziestego piątego. Lekarz przemierzył pięćdziesiąt mil w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •