[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 . . . my właśnie znów podnieśliśmy podatki, a ty chcesz, żebym spalił całą
wioskę, bo jej dziesięcina była niepełna!?
 To był cały garnek Lemingowego Musu, sire  po raz kolejny poprawił
doradca.
 Wiem, wiem.
 Jeden z pańskich przysmaków, sire.  I moich, dodał w myślach.
 Tak, wiem, ale. . .
 Musi pan coś w tej sprawie zrobić, sire. Utrzymanie porządku leży w na-
szym żywotnym interesie. Jak już wspomniałem, jeśli jednej wiosce coś takiego
ujdzie na sucho, kto wie, czym się to skończy!
 Nie rozkażę spalić całej wioski tylko dlatego, że dziesięcina była ciut za
mała. Rozumiemy się, prawda?
Zdrowe oko Snydewindera zaiskrzyło, ostro kontrastując z czarną opaską na
drugim.
 Czy pan przypadkiem nie łagodnieje, sire?  Lord kanclerz stracił nad
sobą panowanie.
 AAGODNIEJE!? Jak śmiesz tak mówić?  zagrzmiał król.
Bartosz uśmiechnął się. Lubił, jak król denerwował się na Snydewindera.
 Cóż, sire, w czasach Twych Przodków wioska i trzy inne, najbliższe, spło-
nęłyby, gdyby w dziesięcinie brakowało choć jednej marchewki! Czy wystąpisz,
panie, przeciw starej tradycji swego Ojca?
 Nie potrzebujemy żywności. Mamy jej tony. . .
 Pański Ojciec nigdy by czegoś takiego nie powiedział!
 Ja. . . my. . .  Król zaczął się plątać. As z rękawa Snydewindera znów
zadziałał. Klayth w odróżnieniu od niego nigdy naprawdę nie znał swojego Ojca.
Stary Król Khardeen. . . wyruszył na bitwę trzynaście lat temu wraz ze wszystkimi
mężczyznami wystarczająco silnymi i chętnymi, żeby walczyć przeciwko króle-
stwu Cranachanu. Pozostawił swego syna na tronie, dwóch ochroniarzy, Bartosza
i Matusza, oraz strupieszałą służbę kuchenną. Mężczyzni nie wrócili.
Tajemnicą pozostało, dokąd odeszli.
Tajemnicą pozostało, dlaczego wróg nigdy nie najechał kraju.
Wszystko to rzuciło na młode barki Klaytha ciężar władzy.
25
Musiał utrzymywać pozory  był królem.
Musiał sprawować rządy terroru  był królem Rhyngill.
Musiał panować żelazną ręką  to właśnie robili królowie Rhyngill!
Tak w każdym razie utrzymywał Snydewinder.
 Okaż mi, że jesteś jego synem! Defraudujących dziesięcinę trzeba ukarać!
Natychmiast!  Piskliwy głos tego wysokiego, kościstego, szczupłego mężczy-
zny brutalnie przywrócił Klaytha na ziemię.  Co zamierzasz zrobić?  piszczał
Snydewinder.
 Spalić ich  wyszczerzył się Matusz.
 Tak, spalić!  przytaknął Bartosz.
 Natychmiassst!  poparł ich Snydewinder, śmiało wpatrując się w króla.
 Płoń, płoń, płoń, hej!  zachichotał Matusz, zaczynając czuć bluesa. 
Płoń, płoń, płoń, hej! Pł. . .
Król uderzył pięścią w stół i zerwał się, dygocząc z gniewu.
 Nie, nie, nie! Nie zgodzę się na bezsensowne puszczanie z dymem!  Jego
skórzany strój wściekle skrzypiał.
Bartosz zamknął usta.
 Co więc pan rozkaże. . . sire?  Snydewinder uśmiechnął się szyderczo,
niemal wypluwając ostatnie słowo.
 Ty!  Król drżącym palcem odzianym w skórzaną rękawicę wskazał oko-
lice nosa doradcy.  Wydasz dekret grożący, że wioska zostanie spalona, jeśli
dziesięcina jeszcze raz będzie niepełna. Grozba  rozumiesz!?
 Rozumiem, sire.
 To dobrze.
 Uważam to tylko za nieco słabe, biorąc pod uwagę. . .
 Co?!  krzyknął król.
Bartosz nieśmiało bawił się zbroją. Król potrafił krzyczeć bardzo głośno.
 . . . biorąc pod uwagę politykę  żelaznej ręki pańskiego Ojca, sire.
 Ja jestem królem! Ty  dekret  w tej chwili!  Klayth podkreślał ko-
lejne wykrzykiwane słowa uderzeniami pięści w stół.
Snydewinder przybrał czerwonawy odcień, głośno przełknął i powiedziawszy:
 Tak, sire , opuścił królewską komnatę.
Są chwile  myślał Klayth  kiedy nie ma wyboru i trzeba pomiatać ludzmi,
wykorzystując swoje stanowisko. A jeśli to nie zadziała, dużo krzyczeć.
Bartosz i Matusz stali cicho w rogu, nie wiedząc, co począć, i licząc na to, że
być może są niewidzialni.
 A co do was dwóch. . . Jestem zniesmaczony.  Płoń, płoń, płoń, hej!? . Co
wy sobie wyobrażacie?!
 Przepraszam. . .  wydusił z siebie Matusz.
 Przepraszamy. . . sire  poparł go nieco pewniej Bartosz.
 Posiedzenie jest odroczone. Zostawcie mnie samego.
26
W komnacie szybko zapadła cisza. Król, skrzypiąc ubraniem, wstał zza stołu
i wolno ruszył w głąb Sali Konferencyjnej. Minął gustowną ozdobę z kopii i wy-
szedł małymi, ukrytymi głęboko za tronem drzwiczkami.
 Posiedzenie odroczone  mruczał do siebie znużony.
* * *
 Firkin chciałby dobrze zjeść. Obrót.
Zechce znów, podskok, teraz chce. Obrót.
Pasztet mój. Podskok. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •