[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zmrużyła oczy.
- Będziesz miała większą władzę niż wszystkie
księżniczki w Adnanie. Zadaniem moich sióstr było jedynie
zawarcie korzystnych małżeństw i urodzenie dzieci. Ty
będziesz kimś więcej.
- Dzięki - sarknęła. - Zemsta, seks, polityka...
- Cami...
- Wracam do domu.
- A gdzie jest twój dom? Moja żono, nie zmuszałem cię
do niczego i nigdy nie będę. Obiecuję, że nie stanie się nic,
czego nie wybierzesz z własnej woli.
- A więc wybieram Amerykę - powiedziała twardo i nagle
coś w niej pękło. Usiadła na kamiennej ławce i ukryła twarz w
dłoniach. - Nigdy nie przypuszczałam, że spotka mnie coś
takiego, i to z twojej strony. To porwanie... A teraz mówisz
mi, że mam jakąś rolę do odegrania. Nie prosiłam się o to, nie
chcę, nie jestem przygotowana.
Usiadł przy niej.
- Dlaczego siebie nie doceniasz? Jesteś silna, inteligentna
i kompetentna. Ponadto masz odwagą lwa.
- Porwałeś mnie wbrew mojej woli...
- Tak, pozwoliłem na to... I nie żałuję. Cami, ożeniłem się
z tobą i chcę, byś była matką naszych dzieci. Czy to nic dla
ciebie nie znaczy?
- Tak wiele złego się wydarzyło. Ożeniłeś się ze mną dla
zemsty, teraz ta cała sytuacja...
- Nie musisz decydować w tej chwili. Zastosuj się do rady
mojej matki i ciesz się tym rozkosznym miejscem.
Dotknął jej, jakby chciał ją rozebrać. Odsunęła się od
niego.
- Ray, chcę wrócić do Ameryki.
- %7łono moja...
- Rozwodzimy się.
- Nie dam na to zgody.
- Nie jest potrzebna. - Spojrzała na niego. - Wiem, że bez
sądu możesz kazać mnie ściąć albo uwięzić. Co kraj to
obyczaj...
- Cami! Nic takiego się nie stanie, przecież wiesz. Jesteś
wolna...
- A więc wracam do Ameryki.
- Proszę cię, zostań tu jakiś czas, zobacz co i jak,
przemyśl wszystko. Gdy postanowisz wrócić do Teksasu,
stanę na głowie i uzyskam zgodę króla. Ale daj sobie trochę
czasu, dobrze?
Była kompletnie skołowana. Nie wiedziała, jaką decyzję
podjąć.
- Dobrze...
- A teraz zrelaksujmy się. - Znów wykonał ruch, jakby
chciał ją rozebrać.
- Ray, proszę. - Cofnęła się i zdjęła sukienkę bez jego
pomocy. Czuła, że się rumieni od stóp do głów.
Zmrużył oczy i przyglądał się jej badawczo.
- Och, przestań tak na mnie patrzeć!
- Jak?
- Jak na robaka pod mikroskopem.
- Jestem zafascynowany twoim ciałem. Chociaż
zastanawiam się, czy od mojego wyjazdu z Teksasu zanadto
nie schudłaś. - Przesunął palcami po jej żebrach.
Cami wstała, chcąc uniknąć dotyku jego dłoni i jego
gorącego spojrzenia.
- Ostatnio nie miałam zbyt dobrego apetytu.
- Odkarmimy cię. Staniesz się ładna i okrągła jak tutejsze
dziewczyny. Teraz chodz ze mną. - Wskoczył do basenu.
Na Cami posypała się kaskada lśniących, srebrnych kropli.
Pospiesznie zdjęła bieliznę i również wskoczyła do wody.
Basen był podgrzewany powyżej temperatury ciała.
Poczuła się jak w raju.
Po kąpieli i jedzeniu Ray zaprowadził Cami do sypialni.
Nie rozglądając się wokół, padła na łóżko i zasnęła głębokim
snem. Obudziła się zdezorientowana. Przez łukowate okno do
pokoju wpadało światło księżyca. Gdzie była?
Obok leżał jej mąż i przez krótką chwilę ucieszyła się z
jego obecności. Ale poczucie rzeczywistości prędko wróciło.
Grzechy jej ojca, zdrada Raya i jej własna głupota połączyły
się w jeden okropny, przerażający wir.
Zdruzgotana z powodu zmarnowanego życia, przycisnęła
poduszkę do piersi. Jęknęła z rozpaczy, a potem rozpłakała
się.
Ray objął ją ramionami i przytulił. Odpychała go z całej
siły, była jednak zbyt słaba, by mu się oprzeć.
Nagle odskoczyła.
- Nie, proszę. Muszę się nad wszystkim zastanowić... Ale
on jej nie puścił.
- Jestem twoim mężem. Razem się nad tym zastanowimy.
- Och, Ray, nie rozumiesz, że to ty jesteś problemem?
- Moja kochana żono, czy myślałaś choć przez chwilę, że
w naszym małżeństwie nie będzie żadnych trudności? -
Mocno ją ściskając, pocałował jej załzawione policzki.
Wstrząśnięta Cami zdała sobie nagle sprawę, że Ray trafił
w sedno.
- Ożeniłem się z tobą na całe życie - ciągnął. -
Oczywiście, na naszej drodze będą wyboje...
- Nazywasz to wybojem? Czy naprawdę nie rozumiesz,
jak ja się z tym wszystkim czuję? Oszustwa, przemoc...
Traktowana jestem jak przedmiot, jak śmieć!
- Rozumiem, że muszę walczyć, by udowodnić, że jestem
ciebie wart. - Delikatnie pocałował ją w usta.
- Nie, proszę... Puść mnie!
- Dlaczego?
- Bo nie chcę, rozumiesz? Próbujesz mną manipulować, a
ja...
- Czyżby? - Nie zważając na jej protesty, pieścił jej piersi,
przesuwając palcami po sutkach. - Jesteśmy przecież
małżeństwem.
- Nasze małżeństwo to pomyłka, wniosłam o rozwód. Nie
kochasz mnie. To boli...
- A co z twoim uczuciem? Powiedziałaś, że mnie
kochasz. Czy twoje uczucia są bez znaczenia?
- To okrutne...
- Okrutne? Szanuję cię i cenię. Chcę troszczyć się o ciebie
i o nasze dzieci.
Rozpłakała się i wytarła oczy prześcieradłem.
- Mam wszystko, prócz męża, który by mnie kochał.
- Rozumiem, że to dla ciebie bardzo ważne. Ale, Cami, co
to właściwie jest miłość?
- Ray, niech cię szlag...
- Cami, kocham cię, jak umiem. A więc kocham cię. W
porządku?
- Chcę rozwodu.
- Jak możesz tak mówić? Cami, doprowadzisz nas oboje
do szaleństwa. - Wyskoczył z łóżka i nerwowymi krokami
zaczął przemierzać pokój. - Jestem twoim mężem. Dam ci
wszystko, czego będziesz potrzebować. Potrzebujesz, bym cię
kochał? Więc cię kocham! Na czym polega problem?
Zachichotała, a potem roześmiała się w głos.
- Przynajmniej cię rozśmieszyłem - burknął, siadając na
skraju łóżka. - Rayhan w roli błazna, dobre, co?
- Nie jesteś błaznem, tylko głupcem. Pociągnął ją w swoje
ramiona.
- Cami, jesteś wyczerpana. Nie chcę widzieć więcej łez,
rozumiesz? Chodzmy spać.
Zbyt słaba, by z nim walczyć, pozwoliła się objąć i w
końcu zasnęła w jego ramionach.
Rayhan obserwował ją, jak śpi. Sam nie potrzebował wiele
snu. Zazwyczaj wstawał z łóżka i szedł do obserwatorium w
swoim minarecie, a tam w wyobrazni wędrował po
galaktykach. Tutaj, w Adnanie, był częstym gościem w
Królewskim Obserwatorium, gdzie od dziecka uczył się
obserwować i badać niebo.
Teraz wolał jednak obserwować swoją żonę. Sen złagodził
jej rysy, na jej usta wrócił naturalny, słodki uśmiech. Chciał
wierzyć, że w głębi duszy była szczęśliwa. Czy wyglądałaby
tak spokojnie we śnie, gdyby cierpiała?
Musiał ją ponownie zdobyć. Musiał jej wybić z głowy te
szaleńcze teorie o miłości. Wszystko, o co w życiu się
troszczył, zostało zagrożone. Szczęście Cami i szczęście
rodziny, za którą tęsknił.
Obudziła się sama w wielkim łożu, w wielkim
apartamencie. Na komodzie leżał stos książek po angielsku,
francusku i arabsku.
Domyśliła się, że to sypialnia Raya w pałacu królewskim.
Na wygniecionej poduszce czuła zapach swego męża. Spał
z nią, przytulał, pocieszał. Doceniała to. Wczorajszy burzliwy
dzień kompletnie ją wyczerpał.
Ray był jak zwykle delikatny i czuły. Ale tutaj, w
Adnanie, zauważyła w nim pewne zmiany. Wydał jej się
bardziej otwarty i uczuciowy. Pamiętała, co opowiadał o niej
swojej matce. I był wściekły na króla, swego brata, że tak
brutalnie ją potraktował.
Cami zdała sobie sprawę, że jej wściekłość na Raya gdzieś
zniknęła, pozostała jednak otwarta, krwawiąca rana w jej
sercu. Wolała, by gniew powrócił. Chronił ją przed bólem.
Dwaj ludzie, którym ufała najbardziej, oszukali ją. Czy
mogłaby komukolwiek znów zaufać? Dlaczego miałaby to
zrobić? I czy mogła w przyszłości ufać własnemu osądowi?
Chyba nie...
Musiała kurczowo trzymać się swojej miłości. Ufać
własnemu sercu.
Ale czy powinna zadowolić się takim jednostronnym
małżeństwem? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •