[ Pobierz całość w formacie PDF ]
biura. Poprzednim razem to ona zadzwoniła, by zimno oznajmić, że zatrudniła adwokata. I
to tylko dlatego że była zła, a po drugie akurat spotkała przypadkiem Jacqueline,
specjalistkę od rozwodów, przezwaną przez oskubanych mężów Czarnym Piotrusiem.
%7ładna z tych rozmów nie była przyjemna.
To zdumiewające, że tym razem czuła się tak inaczej. Tak pełna nadziei. Tak poniewczasie
wzruszona. Zadzwonił tylko po to, by pogadać.
- Och, Feliks - powiedziała na głos do kocura, który siedział teraz na podłodze u jej stóp,
spoglądając na nią w górę. - Mam wielki, wielki kłopot.
Telefon zadzwonił ponownie. Kelsey podniosła słuchawkę przy drugim dzwonku.
- Halo? - Usłyszała czyjś oddech i dostała gęsiej skórki. - Halo - powtórzyła ostrożnie.
- Kelsey Bennett? - zapytał męski głos.
- Przy telefonie.
- Pani mnie nie zna. Zupełnie. Ja... - jego głos zamarł, ale wciąż go słyszała.
- Czego pan chce? - spytała, czując, że jej tętno rośnie wraz z nagłym, niewyjaśnionym
strachem.
- Potrzebuję czegoś - powiedział niemal szepcząc. - Pani musi mi pomóc.
Sekundę pózniej połączenie zostało przerwane. Odczytała numer na wyświetlaczu
67
identyfikatora i natychmiast oddzwoniła. Sygnał rozlegał się tak długo, że już prawie
zrezygnowała, gdy ktoś wreszcie odebrał. Kobieta.
- Kto mówi? - zapytała Kelsey.
- Hej, ja tylko odebrałam, bo telefon dzwonił i dzwonił. Z kim pani chce rozmawiać?
- Ktoś przed chwilą zadzwonił do mnie z tego numeru. Próbuję go złapać.
- Tak? To jest budka na Piątej ulicy, kotku. Cóż mam ci powiedzieć? Tu nie ma żywego
ducha.
- Ach... tak. Dziękuję.
Kelsey odłożyła słuchawkę. Nie podobały się jej własne przeczucia. Sprawdziła zamki w
drzwiach i oknach i wzięła się za pakowanie najszybciej, jak potrafiła.
68
Rozdział 5
Kelsey wycofała forda explorera z maleńkiego, ale kosmicznie drogiego miejsca
parkingowego przed swoim biurem. Otrząsnęła się już z przygnębienia, które ogarnęło ją,
gdy pakowała ostatnie pudło na tył samochodu. Spędziła pół nocy na upychaniu swego
skromnego dobytku do pudeł, których nie wyrzuciła od czasu przeprowadzki do mieszkania.
Wczesnym rankiem zapakowała je do samochodu. Resztę dnia spędziła w biurze, usiłując
uspokoić Trevora. Był rozhisteryzowany i wściekły na niekompetentnych podwykonawców.
Nic dziwnego, że gdzieś wewnątrz czaszki poczuła narastający ból głowy. Marzyła już i
tylko o gorącej kąpieli i filiżance herbaty. Ale przecież się przeprowadza. Odkąd się
zdecydowała, była w ciągłym biegu. Pośpiech ten wynikał bardziej z potrzeby
prześcignięcia własnych demonów niż potrzeby przyspieszenia przeprowadzki. W końcu
Jarred nawet nie wyszedł jeszcze ze szpitala. Ona potrzebowała jednak tej odmiany. Głos w
słuchawce dodał jej jeszcze rozpędu.
- Nie będzie tak samo jak dawniej - mamrotała, kierując się w stronę domu Jarreda, poza
centrum Seattle. Padał gęsty deszcz, wycieraczki pracowały na drugim biegu.
To również twój dom, skarciła samą siebie.
Ale nie mogła oprzeć się uczuciu, że jest tylko powracającym gościem. Opuszczała Jarreda,
jakby uciekała. Chciała odzyskać swoje życie i zmysły. W tym domu, okupowanym przez
Sarę Ackermann, podczas gdy jej obecność stawała się coraz mniej widoczna, Kelsey czuła,
że powoli wariuje.
Ruch był okropny. Zanim przez most 1-90 wydostała się z Mercer Island do Medina i
dotarła do domu nad Jeziorem Waszyngtona, była spocona, zmęczona i miała powyżej uszu
tego upartego deszczu. Zajeżdżając na utrzymany w stylu myśliwskim podjazd domu z
białymi wykończeniami, przycisnęła guzik pilota od drzwi garażu. Zachowała go jako
pamiątkę, z którą jakoś nie zdołała się rozstać. To była jeszcze jedna ze spraw, nad którymi
nie chciała się zastanawiać. Dom był masywny. Miał dwa skrzydła, wschodnie i zachodnie,
i dwa garaże, które mogły pomieścić pięć pojazdów. Był jak wielki biały słoń. Prezent
ślubny.
A na zaręczyny podarował jej wisiorek z szafirów i diamentów. Został zniszczony, gdy
Jarred zerwał go z jej szyi w chwili gniewu. Widziała ten klejnot w aksamitnym pudełku z
69
biżuterią, gdy pakowała się rano.
Kelsey trzęsła się ze zmęczenia. Chwyciła jedno z wyładowanych nieprawdopodobnie pudeł
i uniosła ostrożnie. Torba zwisała z jej ramienia, obijając się o udo. Przesunęła ciężar na
jedno ramię i spróbowała przekręcić gałkę tylnych drzwi. Jej włosy, związane w luzny
koński ogon, wymykały się spod tasiemki. Rozpylone krople deszczu, wdmuchiwane do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Odnośniki
- Strona startowa
- 0608. Hamilton Diana Prezent nie tylko ĹwiÄ teczny
- Janelle Taylor W sieci strachu
- Burroughs Edgar Rice Tarzan 09 Tarzan i zloty lew
- Rodziewiczówna Maria Straszny dziadunio
- D[1]. PALMER Ukochany
- C Howard Robert Conan i synowie Boga NiedśĹźwiedzia
- Title Elise The Fortune Boys 03 Truman i Sasza
- Edgar Rice Burroughs MarsjaśÂski 01 KsićÂśźniczka Marsa
- Jack L. Chalker Rings 1 Lords Of The M
- Cykl Pan Samochodzik (15) Nieuchwytny Kolekcjoner Zbigniew Nienacki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- assia94.opx.pl