[ Pobierz całość w formacie PDF ]

padnie na kolana, zapewniając o swej miłości?
Bagwell zdumionym wzrokiem spoglądał na chichoczącą histerycznie
dziewczynę.
Maureen uspokoiła się, lecz czas mijał, a Jake nie dawał znaku \ycia.
Gwałtownym krokiem podeszła do telefonu. Sygnał dzwięczał bez odpowiedzi.
Odło\yła słuchawkę i wyszła na zewnątrz. Drzwi sąsiedniego mieszkania
były zamknięte, światła wygaszone. Odjechał bez słowa po\egnania.
Ich mał\eństwo było wielkim błędem. Ale nie powinna tęsknić i
rozpaczać. W ciągu najbli\szych dni zdecyduje, co dalej robić. Jednego ju\ była
pewna - nie wezmie od MacFabera ani centa!
A jeśli zaszła w cią\ę? Pytanie pozostawało bez odpowiedzi. Pamiętnej
nocy \adne z nich nie zabezpieczyło się przed tym. Jake twierdził, \e pragnie
dziecka. Czy mówiąc to, był w pełni świadom swych słów? Chyba nie,
stanowczo stwierdziła Maureen. Jego pózniejsze zachowanie wskazywało na co
innego.
Dotychczasowe \ycie spędził samotnie, więc mo\e stracił ju\ zdolność
zaakceptowania obecności innej osoby. Poza tym... mo\e obawiał się, \e jego
\ona nie podoła obowiązkom pani domu, odpowiedzialnej za pracę słu\by,
wydającej przyjęcia i bawiącej tłum gości?
Maureen w zamyśleniu wydęła wargi. Postanowiła następnego dnia udać
się do biblioteki i wyszukać kilka ksią\ek na temat organizacji przyjęć. Mogłaby
równie\ zerknąć do biografii \on znanych osobistości. Udowodnić
MacFaberowi, \e starcza jej odwagi i inteligencji, by godnie wypełniać swe
obowiązki. A potem go opuścić.
ROZDZIAA DZIESITY
Pobyt Jake'a w Chicago przeciągnął się o jeden dzień. Powiadomiony
telefonicznie Harry miał zawiezć Maureen na lotnisko w sobotę rano, pięć dni po
ślubie. Zgodnie z obietnicą Jake zadzwonił równie\ do \ony. Raz. Po krótkiej,
nerwowej rozmowie Maureen nie mogła zasnąć.
Wycofała rezygnację i w dalszym ciągu pracowała. Postanowiła nie
unikać konfrontacji z Jake'em. Nie miała zamiaru stać się bezwolną lalką. Jeśli
pragnął mieć \onę - powinien zaakceptować ją w całości: jako kucharkę,
gospodynię i kochankę.
Harry w rekordowym czasie dojechał na lotnisko i nawet udało mu się
zaparkować w pobli\u terminalu. Jazda rolls-royce'em miała jednak swe dobre
strony, pomyślała z cierpkim uśmiechem Maureen. Kierowca wszedł razem z nią
do hali przylotów, gdzie spotkali Jake'a.
Serce dziewczyny zatrzepotało radośnie. Związek między nią a
MacFaberem był nadal czymś nowym, pomimo wspólnie spędzonej nocy. Sam
widok potę\nego mę\czyzny wystarczał, by obudzić drzemiące uczucia. A
wyglądał szalenie przystojnie i elegancko. Ubrany był w kosztowny,
błękitnoszary garnitur, z dopasowanym czerwono-szarym krawatem. Maureen
uwa\ała, \e jej wygląd równie\ nie pozostawia nic do \yczenia. Zało\yła
popielatą sukienkę, starannie uło\yła włosy i ozdobiła twarz eleganckim
makija\em. Lecz Jake spojrzał na nią przelotnie i zwrócił się w stronę Harry'ego.
- Mam nadzieję, \e zaparkowałeś niedaleko. Jestem cholernie zmęczony -
powiedział, oddając kierowcy walizkę. Harry skinął głową i odszedł kilka
kroków naprzód, pozostawiając mał\onków samych.
- Dzień dobry - powiedziała Maureen chłodnym i oficjalnym tonem. Nie
był to głos młodej mę\atki, oczekującej od kilku dni na ukochanego.
Jake zaklął w duchu. Wiedział, \e w dniu wyjazdu zachował się
niewłaściwie. Powinien zabrać \onę ze sobą i pokazać całą zło\oność
prowadzenia biznesu. Tymczasem popełnił błąd. Maureen stała się nieufna i
zamknięta w sobie, podczas gdy on tęsknił ju\ od chwili zajęcia miejsca w
samolocie. Teraz, patrząc na bladą i ściągniętą twarz dziewczyny, poczuł na
swych barkach ogromne brzemię. Był zdecydowany wszystko naprawić, bez
względu na trudności. Potrzebował jej. Zrozumiał to w pełni, będąc daleko.
- Dzień dobry - odparł cicho. - Tydzień był męczący, ale owocny. Co u
ciebie?
Nie patrzyła mu w oczy.
- Te\ wszystko w porządku.
Westchnął, szukając odpowiednich słów na złagodzenie jej bólu.
Delikatnie pogładził ją po policzku.
- Pewnie chcesz, \ebyśmy wspólnie poszukali nowego domu?
Maureen zawahała się lekko. Nie była pewna ich wspólnej przyszłości, ale
pytanie Jake'a zawierało ofertę rozejmu.
- Tak - odparła robiąc krok w tył, gdy\ jego dotyk wywoływał w niej
dziwne uczucia.
yle ocenił jej zachowanie i cofnął rękę. Posmutniał.
- Po drodze wpadniemy do biura - powiedział, przeciskając się przez tłum
w stronę wyjścia. - Muszę zostawić tam kilka dokumentów.
Maureen poczuła nagłą potrzebę podtrzymania rozmowy.
- W jakim domu chciałbyś mieszkać? - spytała.
Wzruszył ramionami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •