[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wpatrywały się w nią uporczywie. Objęta mocnymi ramionami, oddychała z trudem.
Poczuł jej oddech na policzku i nachmurzył się, mocno zmieszany. Puścił ją i
podszedł do wielbłądnika, żeby odebrać aparat fotograficzny. Speszona Gretchen
obserwowała go uważnie. Miała wrażenie, że popełniła straszliwą gafę, ale nie miała
pojęcia, czym zawiniła. Wkrótce podszedł do niej i oddał aparat z uprzejmym
uśmiechem, jakby nic nie zakłóciło radości, którą sprawiła jej pierwsza w życiu
przejażdżka na wielbłądzie.
- Ta uliczka prowadzi do groty. Chodzmy. Ruszyła przodem, a wysoki
mężczyzna szedł za nią.
Przed wejściem do Groty Herkulesa stał niewielki stragan. Przystanęła, żeby
popatrzeć na płaski kamienny krążek, pewnie wycięty z jakiejś skamieliny. Zacieka-
wiona, wzięła do ręki to aksamitne w dotyku cudo.
- Pierwsza pamiątka? Gzy mógłbym... - wymamrotał.
- Ale...
- Drobiazg. - Wymownym gestem przerwał jej protesty, ruchem głowy
wskazując wejście do jaskini. - Proszę się nie spieszyć, bo jest na co popatrzeć. Ja-
skinia kiedyś była zamieszkana, a miejscowy wapień służył do wytwarzania kamieni
młyńskich i żaren. Zachowały się ślady wyrobisk.
Weszła do groty, w której powietrze było chłodne i wilgotne. Stąpając po
kamiennej podłodze, wmieszała się w tłum turystów. Otwór w skale, wychodzący na
Morze Zródziemne, kształtem przypominał Afrykę, a ściana miała okrągłe zagłębienia.
Gretchen przypomniała sobie o kamieniach młyńskich. Nie wypuszczając z małych
dłoni pierwszej pamiątki, sięgnęła po aparat i fotografowała osobliwości groty, a gdy
przystojny towarzysz podróży akurat nie zwracał na nią uwagi, także jemu zrobiła
kilka zdjęć. Od razu go polubiła, i to dużo bardziej, niż kogokolwiek do tej pory. Tylko
pomyśleć, że nie znała nawet jego imienia!
Podeszła bliżej. Wpatrzony w fale, stał u wejścia do jaskini, z rękoma
wciśniętymi w kieszenie. Twarz miał zamyśloną i ponurą. Kiedy stanęła obok niego,
odwrócił się z uprzejmym uśmiechem.
- Nie wiem, jak się pan nazywa - powiedziała cicho. Zupełnie się rozpogodził, a
w jego oczach błysnęły wesołe iskierki.
- Proszę się do mnie zwracać monsieur Souverain odparł cichym, głębokim
głosem.
- Pan Władca? - Roześmiała się. - A czy pan Władca ma jakieś imię? A może to
pilnie strzeżona imperialna tajemnica? - wypytywała żartobliwie.
Zachichotał, szczerze rozbawiony, a potem powiedział z lekkim ukłonem:
- Philippe.
- Philippe - powtórzyła z uśmiechem, a czarne oczy jeszcze bardziej poweselały.
Wydął usta i zaproponował, energicznie ruszając w stronę wyjścia:
- Jedzmy dalej. Chce pani dzisiaj zwiedzić Asilah, prawda?
- Oczywiście - odparła skwapliwie, a potem dodała z wahaniem i obawą: - Mam
nadzieję, że nie odciągnęłam pana od ważnych zajęć.
- Na dziś i jutro nie zaplanowałem żadnych ważnych zajęć - zapewnił i wybuchł
śmiechem. - Tak samo jak pani, mam teraz krótkie wakacje.
- Domyślam się, że bardzo rzadko pozwala pan sobie na taki luksus -
oznajmiła, spoglądając pod nogi, kiedy wąską, kamienistą ścieżką ruszyli pod górę,
gdzie na parkingu czekało auto.
- Czemu pani tak sądzi?
- Zachowuje się pan jak typowy człowiek interesu - odparła, nie podnosząc
wzroku. - Moim zdaniem przyjechał pan do Tangeru, żeby spotkać się z ważnymi
osobistościami i sfinalizować dochodową transakcję.
- Zgadza się - przyznał - lecz sprawa upadła, zanim wysiadłem z samolotu.
Oczywiście pracuję już nad kolejnym projektem i mam nadzieję, że tym razem
szczęście mi dopisze.
Nie spostrzegła, że Philippe obserwuje ją ukradkiem oczyma rozświetlonymi
szczerą radością. Nim wsiedli do hotelowego mercedesa, rozejrzała się wokół i na
moment wstrzymała oddech.
- Kiedy opuszczałam Teksas, nie miałam pojęcia, czego się spodziewać -
wyznała szczerze. - Tu jest wspaniale. Ludzie są serdeczni i uprzejmi. Czuję się jak u
siebie w domu, choć stroje są inne, a wokół słychać głównie arabski lub berberyjski. -
Popatrzyła na niego, nie zamykając drzwi auta.
- Niewiele pani wie o Maroku, prawda? - spytał uprzejmie, a Gretchen znów się
roześmiała.
- W telewizji mówi się wyłącznie o rozmaitych skandalach i aferach
politycznych. Najlepszym pretekstem, żeby podać kilka ciekawostek dotyczących
innego państwa, jest udany zamach na ważną osobistość.
- Tak przypuszczałem - mruknął, więc dodała z uśmiechem:
- Właśnie dlatego Maggie i ja postanowiłyśmy spędzić wakacje w Maroku.
Chciałyśmy zobaczyć, jak tu się żyje. - Umilkła na chwilę, a potem dorzuciła, wy-
ciągając rękę: - Skoro mamy już za sobą oficjalną prezentację, muszę powiedzieć, że
bardzo się cieszę z naszego spotkania, panie Souverain.
- Cała przyjemność po mojej stronie, droga Gretchen. - Ujął jej dłoń, całując
delikatnie i czule, uporczywie przy tym spoglądając w zielone oczy.
W jego ustach pospolite imię zabrzmiało dziwnie tajemniczo i obco. Gdy
musnął ustami ciepłą skórę, ogarnęło ją zakłopotanie, ale było to przyjemne uczucie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •