[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Cała przyjemność po mojej stronie. - Pam obdarzyła go
najwspanialszym ze swoich uśmiechów. - Pycha! - powiedziała, kiedy John z
drużyną zniknęli w tłumie.
91
RS
- Nie wiedziałam, że tak lubisz dzieci, Pamelo. - Helena uśmiechnęła się
ironicznie.
- Nie powiedziałam, że chcę wyjść za tego faceta, ale... - Pam
przypomniała sobie, z kim rozmawia - że miło byłoby się z nim umówić.
Jo milczała. Była zazdrosna. Ale dlaczego? Przecież Pam i tak wkrótce
odkryłaby nowego, przystojnego mężczyznę w Savannah. A jednak...
W niedzielę wczesnym wieczorem Jo pojechała do biura. Musiała
skończyć pracę dla Pattersonów.
Pracując nad projektem sali multimedialnej i pokoju przyrodniczego,
przypomniała sobie gafę Jamiego, który oznajmił wszystkim, że w przedszkolu
jest nudno, i parsknęła śmiechem. Rozluzniona i wypoczęta uporała się ze
wszystkim błyskawicznie. Była pewna, że jej propozycja spodoba się
Pattersonom. Nie mogła doczekać się poniedziałku.
Kątem oka zauważyła teczkę z planem domu Sterlinga. Właściwie
mogłaby teraz zacząć... Bardzo lubiła projektować prywatne mieszkania. Było
to bardziej twórcze niż rutynowe ślęczenie nad wnętrzami biur i fabryk. I
trafiało się o wiele rzadziej.
Nagle zadzwięczał dzwonek u tylnych drzwi. Dziwne. Używali ich tylko
dostawcy. Zerknęła na zegarek. Za pózno na transport jakichkolwiek
materiałów. Poczuła się trochę nieswojo. O tej porze w całym budynku nie było
nikogo poza nią.
- Czy ma pan coś dla Studia Projektowego Montgomery? -krzyknęła do
mężczyzny, którego wysoką sylwetkę widziała za matową szybą.
- W pewnym sensie... Jo, to ja. John Sterling.
Czyżby odkrył jej kłamstwo? Przyjechał z pretensjami, że wykorzystuje
jego dzieci? Drżącymi rękami przekręciła klucz, ale nie otwierała drzwi.
- John, co tu robisz?
92
RS
John, który jeszcze przed chwilą długo przekonywał samego siebie, że
odwiezienie pozostawionego przez Jo wzornika jest dostatecznym powodem
wizyty o dziewiątej wieczorem, przełknął ślinę.
Zrób coś, Sterling, powtarzał sobie. Powiedz coś prowokacyjnego. No,
już.
- Przyjechałem zobaczyć na własne oczy kobietę, która pracuje, podczas
gdy jej piękna przyjaciółka je kolację z jej narzeczonym.
Zero reakcji.
- I to wszystko? - Jo nawet nie drgnęła.
Wystarczy tej prowokacji.
- Nie... Przywiozłem wzornik, który znalazłem pod łóżkiem Billy'ego -
chrząknął. - Może zostawię go na progu?
- Nie, skąd. Wejdz. - Otworzyła szeroko drzwi. - Przepraszam za swój
wygląd. Nikogo się nie spodziewałam.
W wytartych dżinsach i wyciągniętym różowym sweterku wyglądała na
osiemnaście lat.
- Wyglądasz pięknie - powiedział z zachwytem. Zaśmiała się
niedowierzająco, potem wyjrzała na podjazd.
- Jesteś sam?
- Przyjechali teściowie, więc zostawiłem ich, żeby nacieszyli się dziećmi.
Jo zaplotła ręce na piersiach, chroniąc się przed wieczornym chłodem.
Zauważył, że nie ma na sobie stanika.
- Wejdziesz na chwilę? - Odsunęła się od drzwi. - Właśnie miałam robić
kawę.
- Chętnie się napiję - powiedział. - Na dworze bardzo się oziębiło.
- Może być bezkofeinowa? - zapytała, idąc do małej kuchenki. Z
zachwytem wpatrywał się w jej zgrabny tyłeczek.
- Tak - zreflektował się po chwili. - Przepraszam, że odrywam cię od
pracy.
93
RS
- Właśnie przed chwilą skończyłam duży projekt i zabrałam się za twój
dom.
- Jo - zażartował, licząc, że wyciągnie z niej trochę informacji o Alanie -
mam nadzieję, że to nie z mojego powodu jesteś teraz tutaj. Nie chciałbym
stawać na drodze prawdziwej miłości.
- Nie stajesz - odpowiedziała krótko. - John, już ci mówiłam, że praca i
życie osobiste to dwie zupełnie różne sprawy. Nigdy ich nie łączę.
Sięgnęła po katalog, dotykając przy okazji dłoni Johna. Drgnęła lekko, a
jednak nie odezwała się ani słowem. Spróbował rozładować sytuację i
opowiedział jej o wizycie w sklepie zoologicznym.
- A właściwie dlaczego nie kupisz im psa? - Wydawała się zadowolona ze
zmiany tematu.
- Jo! - zaśmiał się głośno. - W razie gdybyś nie zauważyła sama,
przypominam ci, że mój dom nie jest zbyt normalny. Obecność psa zamieniłaby
go w kompletny dom wariatów.
- Pies może nauczyć dzieci odpowiedzialności. Zresztą sama nie wiem.
To znaczy, nie wiem nic o dzieciach.
- Wydaje mi się, że byłabyś świetną matką. Nigdy nie myślałaś o tym,
żeby mieć dzieci?
- Mówisz jak moja mama - zaśmiała się i na jej prawym policzku
nareszcie ukazał się wyczekiwany dołeczek. - Z mlekiem?
Patrzył jak zaczarowany i tylko kiwnął głową.
- Skoro tu jesteś, to może wyjaśnisz mi kilka wątpliwości związanych z
twoim domem - zaproponowała, siadając obok z planami.
Zgodziłby się nawet rozwiązywać krzyżówki, byle tylko zechciała zostać
obok niego. Owiał go znajomy zapach gruszek. Poczuł napięcie w lędzwiach. Z
trudem powstrzymywał się, żeby nie pogłaskać jej po gładkim policzku. Muszę
wziąć się w garść, skarcił się ostro. Można byłoby pomyśleć, że nigdy nie
siedziałem obok żadnej kobiety.
94
RS
...Obok takiej kobiety na pewno nie siedziałeś. Cudowna, elegancka,
pięknie pachnąca... I jaki materiał na matkę...
- A więc czekam na twoją decyzję - usłyszał. Nie miał pojęcia, o czym
mowa.
- Całkowicie zdaję się na ciebie - wyjąkał.
- Ale to twoja sypialnia.
- Spodoba mi się wszystko, co zechcesz zrobić w mojej sypialni -
powiedział stłumionym głosem.
Spojrzała na niego. Widział, jak rozszerzają się jej zrenice. Nachylił się
powoli. Tym razem nie zmarnuje okazji. Jo rozchyliła usta, ale się nie poruszyła.
Ostrożnie musnęli się nosami. Czuł tchnienie jej oddechu. Przeciągał tę chwilę
jak najdłużej. Musiał jeszcze zajrzeć w te niezwykłe brązowe oczy. W końcu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Odnośniki
- Strona startowa
- Bevarly Elizabeth Trzy serca zĹÄ czone Dzieciaki i my 3
- Janota Tomasz Dzieci Ziemi
- D.Virtue Dzieci Indygo.OpiekaiWsparcie
- Kurtz Sylvie Czarny mnich
- Friesner, Esther Chicks 04 The Chick Is in the Mail
- Aleksander Krawczuk Pan i jego filozof, Rzecz o Platonie
- Cartland Barbara Gwiazdka z nieba
- Janny Wurts The Cycle of Fire1 Stormwarden
- Jack Williamson Eldren 02 Mazeway
- Jan JastrzćÂbski Piracki poker
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- assia94.opx.pl