[ Pobierz całość w formacie PDF ]

akcję. Na szczęście mogła ją ukryć pod pozorami profesjonalizmu, bo szczerze
mówiąc, była w szoku.
Dziewczynki wyglądały jak piękne drewniane lalki: bez śladów życia,
bez dziecięcych uśmiechów, bez zerkania ukradkiem dookoła. Gdyby któryś z
jej uczniów pojawił się w takiej formie w klasie, podejrzewałaby, że jest głod-
ny, zaniedbany, że może padł ofiarą przemocy. Nie znała zródła cierpienia
dziewczynek. Ale je pozna. Przysięgła to sobie, spoglądając na ich ciemne
główki. Dżamila i Aman nigdy nie pozwoliłyby im tak cierpieć. Ich bratanice
zasługują na lepszy los.
Pół godziny pózniej przyprowadziła swoje małe podopieczne do swojego
salonu, zalanego teraz białozłotymi promieniami słońca. Poleciła im usiąść na
S
R
poduchach na podłodze i usiadła razem z nimi. Dziewczynki były wprost prze-
śliczne, miały doskonale owalne twarze, królewskie czoła, pięknie zarysowane
brwi, duże oczy, małe, proste noski i usta jak pączki róż. Gdyby urodziły się w
kraju o innej kulturze, mogłyby występować w filmach.
- Teraz się pobawimy - powiedziała wesoło.
Miała świadomość, że nadchodzące dni będzie musiała w całości poświę-
cić na rozbicie muru, którym się otoczyły. Zaufania nie zdobywa się z dnia na
dzień. Będzie trzeba poświęcić na to nieco czasu, ale to warte zachodu. Muszą
się uśmiechnąć. Muszą się roześmiać.
- Jaką zabawę najbardziej lubicie?
Odpowiedziały milczeniem, patrząc na Jesslyn.
- Cóż, ja znam sporo zabaw i nauczę was jednej z moich ulubionych:
 Mam chusteczkę haftowaną".
Ich spojrzenia, o ile to w ogóle możliwe, stały się jeszcze bardzie nieru-
chome.
- Pokażę wam, jak się w to bawi. - Wstała. - Będę chodziła za wami z
chusteczką i śpiewała:  Mam chusteczkę haftowaną, co ma cztery rogi. Kogo
kocham, kogo lubię, rzucę mu pod nogi. Tej nie kocham, tej nie lubię, tej nie
pocałuję, a chusteczkę haftowaną tobie podaruję". Ta, która dostanie chustecz-
kę, zrywa się i mnie goni.
- Dlaczego miałybyśmy panią gonić? - wyrwała się Saba.
Trzy pary oczu patrzyły na Jesslyn w oczekiwaniu na odpowiedz.
- Bo miło jest pobiegać i poskakać. - Wzruszyła ramionami. Widziała, że
wcale ich nie przekonała. - Zobaczycie, jak zaczniemy zabawę.
- A dlaczego mamy śpiewać:  chusteczka haftowana", skoro pani chus-
teczka wcale nie jest haftowana? - Zmarszczyła brwi mała Takia.
S
R
- Ja bardzo przepraszam - wtrąciła arogancko Dżinan - ale dżadda, bab-
cia, powiedziała, że mamy się uczyć. Dlaczego nie rozwiązujemy zadań? Dla-
czego nie czytamy książek?
- Wolicie matematykę od zabawy? - spytała, z trudem siląc się na obojęt-
ność.
- Zabawa jest dla dzieci.
Jesslyn zagryzła wargę, żeby się nie uśmiechnąć.
- Wasz tata mówił mi, że macie pięć, sześć i siedem lat.
- Dżinan skończyła tydzień temu osiem, a ja za dwa miesiące będę miała
siedem - odpowiedziała Saba nie bez nutki pogardy.
- Cudownie, wyprawiłaś więc przyjęcie - zwróciła się do Dżinan.
Jeszcze nigdy w życiu nie spotkała tak dojrzałej ośmiolatki.
Ta jednak tylko pokręciła głową.
- Dlaczego?
- Przyjęcia są dla małych dzieci.
- Ach, rozumiem. - Jesslyn już wiedziała, że będzie miała z Szarifem spo-
ro do omówienia, ale rozmowa musiała poczekać co najmniej do czasu, kiedy
dziewczynki będą miały przerwę w zajęciach.
- Co pani rozumie? - spytała zmieszana Takia.
- Szerszy kontekst - wyjaśniła Jesslyn. - Rozumiem już, dlaczego nie
chcecie grać, bawić się, biegać. Jesteście starsze i myślicie już o uczelni, którą
wybrać, co studiować...
- Ja nie chcę na uczelnię - jęknęła Takia. - Nienawidzę szkoły.
- Wszystkie nienawidzimy - wtrąciła Saba. - I Anglii, ale musimy tam
jezdzić.
- Ale czasem lepiej jest w Anglii niż w domu - dodała wymownie Dżinan,
zerkając na siostry.
S
R
A to ciekawe, pomyślała Jesslyn, siadając z powrotem w kółeczku na
podłodze.
- Kiedy internat i szkoła mogą być lepsze od domu?
Ale dziewczynki znów zacisnęły usta, jakby miały do ukrycia jakieś
straszne tajemnice. Sześcioro wielkich oczu patrzyło na nią poważnie.
- Cóż. Chyba jednak się pobawimy. Pokażę wam, jak to idzie.
Zaczęła demonstrować, na czym polega zabawa, w krótkim czasie przy-
prawiając Takię o atak śmiechu. Do tego momentu stojący na korytarzu i słu-
chający perswazji Jesslyn Szarif nie był pewien, czy nauczycielce uda się prze-
konać dziewczynki do zabawy. Usłyszawszy radość swojej najmłodszej córki, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •