[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wydatki. JakoÅ› znajdziemy pieniÄ…dze.
- To nie jest sprawa pieniędzy. Do diabła, gdyby tak było, sam bym chętnie zapłacił. To niestety musi potrwać.
Pośpiech może spowodować zasypanie.
Megan zbladła na te słowa. Steven natychmiast to zauważył i ścisnął jej dłoń.
- Nie bój się. To się nie zdarzy.
- Czy mogę z nią porozmawiać?
Steven i Lara wymienili spojrzenia. Odpowiedziała jej Lara.
- Ona teraz śpi. Zmęczyło się biedactwo.
Oczy Megan rozszerzyły się, jakby dopiero teraz dotarło do niej naprawdę, w jakim niebezpieczeństwie
znalazła . się jej córka. Zagryzła wargi, spojrzała bezradnie na męża, potem na Larę.
- C?:y jesteś pewna, że ... Czy ona naprawdę śpi? Lara stłumiła własne wątpliwości. Objęła szwagierkę.
- Jestem o tym przekonana.
- A co z Jennifer? - zainteresował się Tom. - Kto się nią opiekuje?
- Jest u mnie w domu - powiedział Steven. - Pod opieką pani Marston, mojej gospodyni. Bardzo proszę, możecie
tam pójść. To wszystko jeszcze trochę potrwa. - Muszę ją zobaczyć - poderwała się Megan i skinęła na Toma.
Ale on był w rozterce. Widząc to, Lara przejęła inicjatywę.
- Ja ją zaprowadzę - powiedziała do brąta. - Ty zostań tutaj.
Spojrzał na nią z wdzięczn,ością.
- Dziękuję ci, siostrzyczko. Powiedz Jennifer, że ją kocham. Im bliżej były domu Stevena, tym bardziej Lara
zwalniała kroku. Megan przyjrzała się jej zdziwiona.
- yle siÄ™ czujesz?
- Nigdy nie przypuszczałam, że kiedykolwiek wejdę do tego domu.
Chociaż było już dobrze po północy, pani Marston jeszcze nie spała. Otworzyła przed nimi szeroko drzwi i od
progu zagadnęła:
- Czy już coś wiadomo o małej?
- Niestety, na razie nie. Jestem Lara Danvers.
- Rozpoznałam cię, kochanie.
Musiała mnie widzieć w mieście - domyśliła się Lara. Dopiero kiedy znalazły się na górze, zorientowała się, co
znaczyły jej słowa. Gdy Megan usiadła koło śpiącej córki, Lara nie mógła się oprzeć chęci, by zajrzeć do sypialni
pana domu. Chciała się przekonać, czy była taka, jak swego czasu ze Stevenem planowali. To, co zobaczyła,
zaparło jej dech w piersi.
Widok z okna w wykuszu był dokładnie taki, jak sobie wyobrażali. Pod oknem wielka, miękko wyściełana
kanapa. Szerokie łoże mogące wygodnie pomieścić dwoje ludzi, którzy mają w dodatku skłonność do rzucania
się we śnie. Ale najbardziej poruszyło ją to, co zobaczyła na nocnym stoliku. W srebrnej ramce stało tam jedyne
zdjęcie, na którym byli razem ze Stevenem. Nic dziwnego, że gospodyni ją rozpoznała. Musiała ją intrygować ta
kobieta ze zdjęcia, która mieszkając tak blisko, nigdy nie zjawiła się w tym domu osobiście.
Lara wzięła do ręki zdjęcie i obeszła z nim cały pokój. Pamiętała, kiedy zostało zrobione. Było to parę dni po
Bożym Narodzeniu. Słońce skrzyło się na soplach lodu zwisających z dachu stodoły i na śniegu, który równą
warstwą pokrył ziemię. Cały ranek jezdzili ze Stevenem na koniach, ich oddechy były widoczne w mroznym
powietrzu. Kiedy przygalopowali do stodoły, zastali w niej Toma. Bawił się tanim aparatem fotograficznym, który
dostał na święta. Uparł się zrobić im zdjęcie. Jej złote włosy były w nieładzie, policzki zaróżowione od mrozu.
Steven, w dżinsach i kożuszanej kurtce, wydawał się większy i bardziej zuchwały' nii w rzeczywistości. Wyraz
jego oczu· zdradzaÅ‚, że jest zakochany. Tommy bezwiednie uchwyciÅ‚ leciutki uÅ›miech, który wymienili. To byÅ‚o
wzruszające, zmysłowe zdjęcie.
Ciągle się w nie wpatrując, Lara trafiła do łazienki.
Odkryła tu wielką wannę i, ku swemu zachwytowi, świetlik w dachu.
- %7łebyśmy zawsze mogli widzieć ognie sztuczne - powiedział Steven półgłosem.
Drgnęła zaskoczona i odwróciła się gwałtownie.
StaÅ‚ w drzwiach i obserwowaÅ‚ jÄ… z nieprzeniknionÄ… twarzÄ…·
- Pamiętałeś - powiedziała miękko.
- JesteÅ› sentymentalna?
- Nigdy bym się tego po tobie nie spodziewała, ale podoba mi się.
- Znalazłaś zdjęcie.
Podała mu je zmieszana.
- Przepraszam. Obawiam się, że byłam wścibska.
- Nie szkodzi. Podoba ci siÄ™ dom?
- Bardzo.
- Zbudowałem go dla ciebie. - Chciała coś powiedzieć, ale ją uprzedził. - Wi-em. Nie byłem pewien, czy
kiedykolwiek tu przyjdziesz, ale nie mogłem zrobić inaczej, niż to sobie zaplanowaliśmy.
- A to zdjęcie?
- Dzięki niemu czułem się bliżej ciebie. A ty jeszcze masz swoje?
Skinęła głową.
- W szufladzie. Nie mogłam go wyrzucić.
- Laro ... - urwał zmieszany.
- Mów! Czy coś się stało Kelly?
- Nie. Myślę nawet, że bardzo się do niej zbliżyliśmy. Przyszedłem, żeby wam to powiedzieć.
- Pójdę po Megan! - Larże zabłysły oczy.
- Jest jedna rzecz, którą chciałbym najpierw zrobić. - Steven podszedł bliżej. Serce jej załomotało. Uniósł jej
brodę i długo patrzył w oczy, tak długo, aż sobie pomyślała, że ten pocałunek chyba nigdy nie nastąpi. Gdy ich
usta wreszcie się spotkały, poczuła niezmiernie delikatne, jak gdyby wyczekujące dotknięcie jego warg. Lecz
gdy rozchyliła usta, ośmielił się i łapczywie korzystając z przyzwolenia, całował do utraty tchu. To był długi
pocałunek, jednak w jakiś sposób ostrożny. Tak jakby Steven nie śmiał żądać zbyt wiele, bojąc się; że jej
przyzwolenie może się równie łatwo zmienić w odrzucenie.
Ale Lara już nie mogłaby go odepchnąć, nawet gdyby chciała. Spełniał marzenia, które snuła w ciągu pustych
nocy. Czuła się oszołomiona władzą, jaką miał nad nią, lękała się jej jak niczego innego w świecie.
Po pierwszym głębokim, oszałamiającym pocałunku nastąpiła seria szybkich, gorących. W końcu Steven
westchnął ciężko i niechętnie ją puścił.
- Nie masz pojęcia, jak często wyobrażałem sobie, że jesteś tu ze mną, że cię trzymam w ramionach. Teraz,
kiedy tu jesteś naprawdę, tylko tak mogę ci okazać, co czuję.
- Chodzmy pocieszyć Megan. Musimy wracać.
- Tak. Ale potem, Laro, nie uda ci się tak łatwo odejść.
Kiedy dotarli do studni, zostawił ją i Megan w bezpiecznej odległości od miejsca akcji i poszedł zobaczyć, jak
postępuje praca. Lara złapała się na tym, że wypatruje go w tłumie. Czerpała siłę z jego spokoju i pewności
siebie, znajdowała ją w jego spojrzeniu, które mówiło, że rozumie jej ból, obawy, rozpaczliwe pragnienie choćby
promyka nadziei.
Obserwując, jak pracuje razem z mężczyznami z miasta, uświadomiła sobie ze zdziwieniem, że nie jest tu już
obcy. Z dawnego przyjezdnego przedsiębiorcy, ciągle goniącego za zyskiem, stał się akceptowanym, a nawet
szanowanym członkiem ich społeczności.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Odnośniki
- Strona startowa
- Aleksander Fredro Śluby Panieńskie czyli Magentyzm Serca
- Sandemo_Margit_09_Zbłąkane_serca
- Bevarly Elizabeth Trzy serca złączone Dzieciaki i my 3
- Plomien_Serca
- Anna Brzezińska Wilżyńska dolina 01 Opowieści z Wilżyńskiej Doliny
- Lois McMaster Bujold 04 The Warrior's Apprentice
- Belston i przyjaciele 02 Tajemnica rodziny Coltonów Merrill Christine
- Hohlbein, Wolfgang Mission Mars 02 Gestrandet
- Gordon_Lucy_Z_milosci_do_Emmy
- Triceratops
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zona-meza.xlx.pl