[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kogo mnie bierzecie?
 Jest pan ramieniem sprawiedliwości  oświadczył Balzac.  A ja jestem sercem
winy.
224
 Wyrzućcie tych imbeciles z mojej kuchni!  polecił szef.
 Pan jest Francuzem!  krzyknął Balzac.
 Jasne. Kto by zatrudnił angielskiego kucharza?
I natychmiast obaj zaczęli wyrzucać z siebie potoki francuskich słów. Calvin rozu-
miał niektóre, ale nie dość, żeby pojąć coś więcej. Balzac zepsuł całą zabawę, natural-
nie. Niewolnicy patrzyli na niego  z ukosa, żeby nikt ich nie przyłapał na wpatrywaniu
się w Białego  jakby to sam Bóg zstąpił na ziemię, by wywieść ich z niewoli.
Nawet kiedy Calvin był zły i chciał trochę wyrównać rachunki, udało mu się tyle,
że Balzac wyszedł na bohatera, a on na wielkie nic.
Wywieść ich z niewoli. Jak sam Bóg. Własna myśl sprzed chwili odbiła się echem
w umyśle. Margaret uważa, że stracili swoje imiona i płomienie serc. Potrzebują kogoś,
kto zwróci im dusze i wyprowadzi z niewoli.
Balzac tego dla nich nie zrobi. Kim jest właściwie? Francuska krewetka z palcami
brudnymi od atramentu. Ale jeśli to ja uwolnię niewolników, kim w porównaniu ze mną
będzie Alvin?
225
Przez moment rozważał pomysł, czy nie porazić nadzorcy i nie skłonić niewolników
do ucieczki. Lecz dokąd by uciekli? Nie, potrzebne jest ogólne powstanie. A trudno się
spodziewać, żeby Czarni bez dusz mieli dość odwagi na jakikolwiek opór.
To zatem będzie jego pierwszym zadaniem. Szukanie dusz i nadawanie imion.
OSKAR%7łENIE
Właściwie Alvin wcale się nie zdrzemnął, kiedy Arthur Stuart opowiadał historię
jego życia. Ale błądził gdzieś myślami.
Nie mógł nie słyszeć, że głos Arthura Stuarta nie zmienia się podczas opowieści.
Nikt inny nie mógł tego zauważyć, jednak Alvin pamiętał, że kiedy chłopiec był młod-
szy, potrafił bezbłędnie naśladować głosy innych. Nieważne, wysokie czy niskie, nieza-
leżnie od akcentu czy wad wymowy, czy szept, czy grzmiąca mowa, łatwo wydobywał
je ze swych ust.
227
A potem zjawili się Odszukiwacze Niewolników ze skarbczykiem zawierającym ka-
wałki włosów i ciała Arthura, pobrane, kiedy tylko się urodził. Mieli talent rozpoznawa-
nia, kto pasuje do skarbczyka, i nie było przed nimi ucieczki. Wyczuwali ofiarę jak psy
gończe. Dlatego Alvin zabrał chłopca za rzekę Hio i tam, po stronie Appalachee, doko-
nał zmiany w najgłębszym jądrze najdrobniejszych cząstek ciała chłopca. Niewielkiej
zmiany, ale wystarczyła, by nie pasował już do własnego skarbczyka. Alvin zanurzył
go w wodzie, żeby spłukać ostatnie ślady dawnej skóry. Kiedy Arthur wypłynął, był
bezpieczny. Ale stracił talent naśladowania głosów.
Czy to jest mój los?  myślał Alvin. Staram się pomóc, ale odbieram tyle, ile daję.
Może sam Bóg tak ułożył świat, żeby nikt nie mógł zyskać zbyt wielkiej przewagi.
Otrzymujesz cud, ale tracisz coś całkiem zwyczajnego, za czym już zawsze tęsknisz.
Gdzieś jakiś anioł mierzy radość i smutek, i jaką porcję ci przeznaczył, taką dostaniesz,
choćbyś nie wiem jak próbował.
I nagle ogarnęło go poczucie samotności. Wiedział, że to niemądre w otoczeniu
wypróbowanych przyjaciół. Ale gdzieś na południu była jego żona, a także jego na-
uczycielka i opiekunka, para jasnych oczu, które strzegły go od niemowlęctwa, chociaż
228
sama była jeszcze dzieckiem, kiedy zaczęła się nim opiekować. Margaret. A w jej łonie
kolejna generacja: ich pierworodna córka.
Myśląc o nich, zaczął szukać. Nie potrafił, jak Margaret, przeskakiwać myślą od
jednego płomienia serca do drugiego, widzieć, gdy tylko zapragnął widzieć. Musiał
wysłać przenikacz daleko, szybko, coraz szybciej, pędzący nad mapą Ameryki, wzdłuż
brzegu, mijający płomienie serc wszystkich żyjących istot, przez pola, jasne zielone
lasy, nad rzekami, przez rozległe Chesapeake. Znał drogę i nigdy się nie gubił. Dopiero
w samym mieście Camelot musiał szukać, rozglądać się za podwójnym płomieniem,
który znał tak dobrze, którego szukał każdej nocy.
Znalazł  matkę i maleńki płomień serca ich nienarodzonej córki. Nie potrafił zaj-
rzeć w płomienie, tak jak Margaret, ale mógł obserwować ciało. Wiedział, kiedy Marga-
ret mówi, choć nie miał pojęcia, co zostało powiedziane. Słyszał bicie serca, wyczuwał
oddech, zgadywał, czy jest zdenerwowana, czy spokojna, ale nie mógł wiedzieć dlacze-
go.
Jadła właśnie. Była spięta, mięśnie jej zesztywniały, zachowywała czujność. Dwóch
ludzi towarzyszyło jej w posiłku. Jeden z nich był nieznajomy. Drugi. . .
229
Co Calvin robi przy stole naprzeciw Margaret?
Alvin natychmiast dokładnie sprawdził stan żony i dziecka. Córce nic nie zagraża-
ło  jej serce biło regularnie, nie zdradzała niepokoju.
Oczywiście, że nie. Skąd mu przyszło do głowy, że Calvin może być zagrożeniem
dla jego rodziny? Owszem, Calvin jest chłopcem trochę dziwnym, zazdrosnym i sko-
rym do gniewu, ale przecież nie potworem. Nie ranił ludzi, poza ranieniem ich uczuć.
Przyczyną obaw były z pewnością ciągłe ostrzeżenia Margaret, że pewnego dnia zginie
z winy Calvina. Gdyby stanowił zagrożenie dla samej Margaret albo dziecka, wiedzia-
łaby o tym z góry i podjęła odpowiednie kroki, by go powstrzymać.
Calvin i Margaret razem przy obiedzie. To skłaniało do zastanowienia. Nie mógł się
doczekać, że Margaret znajdzie wolną chwilę w samotności i opisze mu wszystko.
Potem zaczął myśleć o Margaret. Bardzo za nią tęsknił. Jak by to było, gdyby osie-
dlili się gdzieś, nie dzwigając na barkach brzemienia losów świata, poświęcając czas
wychowaniu dzieci i pracy, by utrzymać się przy życiu? Nie musieliby obserwować
i odpierać żadnego Niszczyciela. Nie musieliby zbudować Kryształowego Miasta. Nie
230
martwiliby się, jak uniknąć okropnej wojny. Tylko żona, dzieci, mąż, sąsiedzi, a z cza-
sem i wnuki, i groby, radość i łzy, wzloty i upadki, powodzie i susze na rzece życia.
 Zasnąłeś, Alvinie?  spytał Verily.
 Chrapałem?  wystraszył się Alvin.
 Arthur skończył opowieść. Historię twojego życia. Nie słuchałeś?
 Już ją słyszałem  wyjaśnił.  Poza tym byłem przy tym, kiedy się działa.
W rzeczywistości nie była nawet w połowie taka ciekawa jak opowieść Arthura.
 Pytanie brzmi: czy panna Purity zechce dołączyć do naszego towarzystwa 
powiedział Verily.
 W takim razie dlaczego mnie pytasz?
 Pomyślałem, że pomożesz nam wysłuchać jej odpowiedzi.
Alvin zerknął na Purity, która zarumieniła się i odwróciła głowę.
Arthur Stuart popatrzył na Verily ego gniewnie.
 Oskarżasz pannę Purity o kłamstwo?
231 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •