[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- To była nieszczęśliwa dusza, Natanielu, zła, bardzo zła, ale nieszczęśliwa! Bezdennie
samotna, zmarznięta, wdarła się we mnie i błagała o coś, może o litość i wyrozumiałość,
było w tym ogromne... cierpienie, rozpacz, którą trudno opisać. Nie mogłam oddychać, tak
strasznie się bałam, tak się bałam, do szaleństwa...
Ellen i teraz z trudem chwytała oddech, łapała powietrze z bólem, niemal jęcząc.
- A potem moje nogi same zaczęły biec. Nie ja o tym zdecydowałam, one po prostu ruszyły.
Biegłam przed siebie, nie wiem dokąd, po prostu jak najdalej od tego miejsca... Biegłam
chyba przez jakąś dolinę, bliska obłędu, coś mnie goniło, pędziło za mną, zaczęłam
krzyczeć...
Nagle Ellen podniosła na niego oczy, z których biło bezdenne zdumienie.
- Słyszałam swój krzyk, ale nie tylko ja krzyczałam. To było takie dziwne! Bo oprócz
własnego głosu słyszałam także krzyk mężczyzny, przepojony strachem i nieznośnym
bólem. I to właśnie było takie dziwne, bo ta dusza, która zajęła miejsce w moim ciele...
gotowa jestem przysiąc, że to była kobieta. Takie rzeczy po prostu się wie.
Nataniel kiwnął głową.
- Tak, takie rzeczy się wie.
Ellen nie zdawała sobie sprawy, że mówi i zachowuje się jak przerażona naiwna
dziesięciolatka. Nataniel jednak wszystko rozumiał.
- Biegłam, próbowałam uciec jak najdalej od tych krzyków, od mego własnego krzyku, ale od
tego przecież nie mogłam uciec. A potem zdarzyło się coś strasznego. Dolina była długa,
zdawała się nie mieć końca, usłyszałam jeszcze jakiś krzyk, ale zupełnie inny.
- Jak to inny?
- Niósł się wśród gór niczym ujadanie psa, urywany, okrutny, złośliwy. Rozumiesz?
- Tak. Czy to był mężczyzna, czy kobieta?
- Mężczyzna. Jednocześnie słyszałam żałosną skargę tego drugiego, a za mną była kobieta,
to znaczy ona za mną nie biegła, została w miejscu, od którego ja zaczęłam biec. Nie mogła
stamtąd odejść
47
Ostatnie słowa Ellen wypowiedziała ze zdumieniem, jakby nie mogła pojąć, co też
zatrzymało kobietę.
- Dolina nareszcie się skończyła, w oddali zobaczyłam domy, powoli zaczęłam się
uspokajać, czary minęły. Ale nigdy nie zdołałam tego zapomnieć.
Czuła, że Nataniel gładzi ją po włosach, a kiedy podniosła wzrok, zobaczyła, że ma łzy w
oczach.
- Kochana Ellen - powiedział zasmucony. - Kochana mała Ellen!
- Czy otrzymałeś już odpowiedz? - spytała nieśmiało.
- Tak. Teraz już wiem. Jest tak, jak przypuszczałem. Dałaś mi odpowiedz jeszcze
wyrazniejszą, niż się spodziewałem.
Ellen nie śmiała pytać, o jaką zdolność chodzi. Bała się usłyszeć prawdę.
Odwróciła twarz, nagle zawstydzona.
- Wybacz mi - szepnęła. - Jak ja się zachowałam! Rzucać się w ramiona obcemu
człowiekowi, wygadywać takie głupstwa, płakać i...
Zmusił ją, by popatrzyła mu prosto w oczy.
- Naprawdę uważasz, że jesteśmy sobie obcy? Czy tak właśnie jest?
Ellen widziała jego życzliwe, pełne zrozumienia spojrzenie, dostrzegła smutek, jaki bił z
twarzy Nataniela, jego samotność, i zrozumiała, że mają ze sobą wiele wspólnego.
- Nie - odparła drżącym głosem. - Nie, nie jesteśmy sobie obcy. Nigdy mi się nawet nie śniło,
że mogłabym o tym komukolwiek opowiedzieć, ale teraz to było takie naturalne. Wiedziałam,
że mnie zrozumiesz.
W jego uśmiechu krył się ból, który i ona odczuła.
- O jedno tylko cię proszę, Ellen. Nie traktuj mnie jak boga, zapewniam, że nim nie jestem.
- Wcale nie traktuję cię jak boga, raczej jak kogoś, kogo bogowie wybrali, zastanawiałam się
nad tym dziś w nocy. Skąd zresztą wiesz, że...
Uśmiechnął się gorzko:
- Wyczuwam twój bezkrytyczny podziw dla mnie. Nie służy on naszej przyjazni. Ale poza tym
czy słyszałaś o bogu, który miałby uczulenie na pomarańcze, przeziębiał się trzy razy do
48
roku i był tak kompletnie pozbawiony zdolności technicznych, że jego nauczyciel doznał
załamania nerwowego?
Ellen roześmiała się zawstydzona.
- No to chyba rzeczywiście nie jesteś bogiem. Ale nie jesteś także zwyczajnym człowiekiem.
Nataniel delikatnie poczochrał jej niesforne włosy.
- I ty także nie, moja droga. Kim ty jesteś, Ellen? - Nieoczekiwanie podniósł się i ją także
zmusił do wstania. - Mógłbym pomóc ci się uwolnić od tego ciężaru - powiedział
impulsywnie. - Ale to niebezpieczne...
- Dlaczego niebezpieczne?
Przygryzł wargę.
- Tak bardzo chciałbym jeszcze kiedyś cię spotkać, kochana. Sądzę, że moglibyśmy zostać
bardzo dobrymi przyjaciółmi, tyle moglibyśmy sobie dać...
Energicznie pokiwała głową, całkowicie się z nim zgadzała.
Nataniel mówił łagodnym głosem:
- Pierwszy raz spotykam kogoś nie związanego ze mną, kto być może potrafiłby zrozumieć
moje życie w krainie cieni. Owszem, niezle porozumiewam się z Rikardem, ale on jest
trzezwo myślącym, trzymającym się ziemi policjantem. Z tobą to zupełnie inna sprawa, ty
żyjesz na granicy nieznanego świata. Moja matka i niektórzy z jej rodu pojmują, co się we
mnie dzieje, ale nigdy jeszcze nie spotkałem nikogo spoza rodziny...
Urwał, wzrok utkwił gdzieś w nieskończonej dali, zaraz jednak się opanował. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •