[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ładować napięcie. Ostatnio robił to każdego wieczoru.
Zaczął od pompek. Następnie przekręcił się na plecy
i szykował się do skłonów w pozycji siedzącej, gdy jego
wzrok padł na dwie fotografie, które postawił na nocnej
szafce.
Na jednej Maggie kołysała Delilę w ramionach.
Zrobił je w dzień po przywiezieniu ich do domu ze
szpitala. Maggie miała jeszcze podkrążone oczy, ale jej
twarz promieniała nieskrywaną miłością do dziecka.
Maggie była stworzona do macierzyństwa. Z jej ust
nie padła jedna skarga na nieprzespane noce, ani na
nieustanną krzątaninę przy małej. Del robił wszystko,
żeby jej pomóc, bliski był nawet zatrudnienia gosposi...
albo wprowadzenia się samemu. I, Bóg mu świadkiem, ta
ostatnia opcja z każdym dniem wydawała się coraz
bardziej kusząca.
Kiedy wracał od Maggie, sterylna cisza hotelowego
pokoju coraz bardziej mu doskwierała.
Ale Maggie była urodzoną matką, a on nigdy nie
będzie ojcem.
Założył ręce pod głowę i zrobił skłon do przodu,
napiął mięśnie brzucha. Stopniowo zwiększał tempo, aż
na czole i górnej wardze poczuł kropelki potu. I znów
jego wzrok powrócił do fotografii na stoliku. Maggie nie
widziała drugiego zdjęcia. Było jednym z trzech, które
zrobiła, i jak cała reszta wyszło znakomicie.
Zrobiła je tuż po tym, jak nauczyła go zmieniać
pieluszkę Delili, i po raz pierwszy powierzyła mu to
zadanie. Właśnie przebrał małą w świeże śpioszki i trzy-
mał ją na ręku w sposób, w jaki pokazała mu Maggie.
Tajny agent Kopciuszka 75
Kiedy po raz pierwszy zobaczył zdjęcie, z trudem
siebie rozpoznał. Nie miał w sobie nic z człowieka
polującego na terrorystów. Tutaj był młodszy. Szczęśliw-
szy. Bardziej zrelaksowany.
Czy dostawał to wszystko od Maggie i Delili? A co im
w zamian dawał? Przyjazń, trochę rzeczy dla dziecka...
i ciągłe oszustwo.
Ale nie miał wyboru. Musiał skłamać na temat tych
zdjęć. Detektywom tajnych agencji rządowych nie było
wolno się fotografować. Podobnie, jak nie mógł jej dać
numeru swojej komórki. Była zmodyfikowana, i choć
wyglądała na zwyczajną, specjalnie zakodowany system
gwarantował absolutne bezpieczeństwo. Dostęp do niej
mieli tylko wybrani. Dla zrobienia zdjęć dziecka Del
odstąpił od reguły, pożyczając jeden ze służbowych
aparatów. Tym bardziej nie mógł narażać siebie ani
kogokolwiek, podając swój numer kontaktowy.
Nie lubił okłamywać Maggie. Dlatego, ilekroć pytała
o jego pracę, zmieniał temat. Efekt był taki, że czuł się
jeszcze gorzej. Była taka prostolinijna i dobra z natury, że
zasługiwała na coś lepszego.
Jakże skończonym durniem i egoistą musiał być
ojciec dziecka!
Sądząc po jej stosunku do małej, Del gotów był się
założyć, że Maggie może być namiętną kochanką. Zmys-
łową i nie zmanierowaną. Teraz, po urodzeniu, pozostała
jej lekka nadwaga, czyniąc jej piersi i biodra bardziej
kobiecymi. Była kobietą w pełni. Piękną. Dojrzałą.
Pociągającą.
Pociągająca?
Do licha, nie powinien był jej dzisiaj dotykać. Była
76 Ingrid Weaver
spięta, chciał tylko, żeby się rozluzniła. Ale gdy raz zaczął
masaż, nie mógł skończyć.
Dwa tygodnie temu powiedział Billowi, że wszelkie
erotyczne myśli o Maggie byłyby nie na miejscu. Za
bardzo ją szanuje, by wykorzystywać ich zażyłość. Chce
być tylko jej przyjacielem.
Zaciskając szczęki, wstał i udał się pod prysznic.
 Jej przyjacielem  powtórzył, stając pod gorącą
wodą. Dla człowieka, który, jak mówią, w sytuacjach na
śmierć i życie ma nerwy ze stali, trzymanie się na wodzy
przy Maggie powinno być łatwe.
%7łeby bardziej zrelaksować ciało, puścił na siebie
strumień lodowatej wody.
Rozdział piąty
Maggie stała przed barem i patrzyła przez szybę na to,
co dzieje się w środku. Nieznana kobieta w średnim
wieku zbierała naczynia ze stolika. Za ladą Laszlo parzył
kawę, a przy kasie Joanne szczebiotała z parą klientów.
Było wczesne przedpołudnie, a więc już po śniadaniu,
a jeszcze przed lunchem, zatem ruch był nieduży.
Ostatni raz była tu prawie cztery tygodnie temu,
kiedy urodziła się Delilah. Popatrzyła na swoje odbicie:
ta sama krótka, praktyczna fryzura, trochę szczuplejsze
policzki, no i przede wszystkim inna figura. Gdy ostatni
raz przekraczała ten próg, prawie nie mieściła się
w drzwiach!
Ale najważniejsze było to, że teraz nie wchodziła
tu sama. Spojrzała z uśmiechem na swoją córeczkę.
Mała leżała w wózeczku i wpatrywała się w zawieszony
nad nią sznurek kolorowych koralików. Był piękny
majowy dzień, niebo było czyste i świeże, i nawet
na Manhattanie czuło się wiosnę. A dobry humor
Maggie wynikał nie tylko z ładnej pogody. Wspominała
78 Ingrid Weaver
niedawne dżentelmeńskie zachowanie Dela, kiedy w jej
mieszkaniu nieoczekiwanie pojawił się Alan. Przeżyła to
spotkanie bez większego wrażenia i stać ją było, by
godnie, a nawet z pewną satysfakcją zakończyć całą
sprawę. Także krótkie drzemki, na które mogła sobie
pozwolić podczas codziennych odwiedzin Dela, pozwa-
lały jej złapać oddech i czuć się jak człowiek. Prawdę
mówiąc, czuła się tak dobrze, że była gotowa stawić czoło
gburowatym uwagom Laszlo.
 No co, Delilah?  zapytała, kierując wózek w stronę
drzwi.  Chcesz poznać miejsce, w którym zawarłyśmy
znajomość?
Zabrzęczał dzwonek nad drzwiami, gdy klienci, któ-
rzy przed chwilą stali przy kasie, opuszczali lokal. W tej
samej chwili, gdy Maggie wjeżdżała do środka, Joanne
podniosła wzrok.
 Maggie!  krzyknęła, wyskakując zza lady, żeby
uścisnąć koleżankę.  Co za niespodzianka! Ty i mała!
Ale fajnie!
 Witaj, Joanne  powiedziała Maggie, a następnie
dodała głośniej:  Witaj, Laszlo.
Odwrócił się. Drgnął wąsem, co miało oznaczać
uśmiech.
 Jak sie masz, Maggie?
 Zwietnie, dzięki.
 Pokaż dzieciaka  powiedział i wycierając w fartuch
ręce, podszedł do nich. Przyjrzał się bacznie Delili. Mała
z powagą odwzajemniła spojrzenie, zezując przez chwilę
z wysiłku. Chrapliwy, niski dzwięk  osobliwa wersja
chichotu  dobył się z piersi Laszlo.  Oho, bystra
dziewczynka.
Tajny agent Kopciuszka 79
 Istny geniusz  przyznała Maggie.
 Dobra, dobra.  Odchylił fartuch i z kieszeni
wyłuskał monetę.  Masz  powiedział, wciskając ją
Maggie.  Wrzuć dziecku do świnki.
 Laszlo, na miłość boską  żachnęła się Joanne.
 Tylko ćwierciaka?
 Dziecku tradycyjnie ofiarowuje się srebro  odparł,
przekrzywiając głowę i poruszając to jedną, to drugą
brwią do Delili.
Maggie zaśmiała się i pocałowała Laszlo w policzek.
Chrząknął z zadowoleniem, ukazując w uśmiechu
złoty ząb, po czym wrócił do pracy za ladą.
Kobieta, która sprzątała ze stołu, przystanęła po
drodze.
 Jakie zadbane i zdrowe dziecko. Twoje?
 Tak  z dumą odrzekła Maggie, schylając się
i biorąc Delilę na ręce.
 Och, daj mi ją potrzymać  poprosiła Joanne.
Wzięła ostrożnie małą i pokołysała w ramionach.  Witaj,
promyczku. Jeśteś najciudniejsim, najśłodsim maleńst-
wem.
 Wiem, że nie powinnam się wtrącać, ale do dziecka
nie trzeba szczebiotać  powiedziała druga kobieta.  To
tylko opóznia jego rozwój.
Joanne popatrzyła na Maggie i przewróciła oczami.
 To Edith  powiedziała półgłosem, gdy kobieta
poszła dalej.  Zastępuje ciebie. W tym tygodniu.
 W tym tygodniu?  zdziwiła się Maggie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •