[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sztabowym daleko za frontem, lecz bierze czynny udział w walce, tej nocy łuski spadają mu z oczu.
Mimo to nie traci nadziei. Wszak ma jeszcze w ręku ostatni atut mogący przywołać Azteków do
opamiętania  cesarza Montezumę. Każe stanąć swemu dostojnemu jeńcowi na blankach dachu kwatery
głównej. Montezuma sprzeciwia się zrazu, lecz potem wychodzi w pełnym ornacie  biało-niebieskim tilmatli,
płaszczu cesarskim xiuhuitzolli, opasce na głowie z mozaiki turkusowej, ze złotym berłem w ręce. Tak
przybrany przemawia do swego ludu. Gdy padają pierwsze słowa, zalega spokój. Zmiertelna cisza panuje na pla-
cach i ulicach. Działa jeszcze odwieczne przywiązanie do tradycyjnych form, zgodnie z którymi lud Meksyku
winien kornie wysłuchać przemówienia swągo władcy. Ludzie klękają, rzucają się na ziemię. To dodaje
pewności nieszczęśliwemu monarsze, jeszcze raz czuje się wszechwładnym panem swego kraju. Ale te nadzieje
są płonne. Jego wasale, generałowie, a wreszcie bracia kapłani już od dawna go potępili i przestali się z nim
liczyć. Niebawem szmer podnosi się w tłumie, nadlatują pierwsze kamienie, zaczynają świszczeć szybkie
strzały. Montezuma, trafiony kilkakrotnie, pada na ziemię. Rany jego nie są niebezpieczne, ale serce ugodzone
jest śmiertelnie. Zrywa opatrunki, siedzi przygarbiony i cichy w kącie ojcowskiego pałacu, nie chce żyć. W kilka
dni pózniej umiera.
Prysła ostatnia nadzieja Corteza. Teraz pozostaje tylko walka, próba przebicia się do grobli prowadzących
na ląd. Cortez w sprawozdaniu wysłanym do Karola' V tak opisał tę zuchwałą przeprawę:
 Rozważyłem niebezpieczeństwo, w którym znajdowaliśmy się, i wielkie szkody zadawane nam dzień po
dniu przez nieprzyjaciół i obawiałem się, że zniszczą ostatnią istniejącą jeszcze groblę kamienną. Wtedy
czekałaby nas pewna śmierć głodowa. Ludzie moi nalegali na mnie bez ustanku, abym wycofał się z miasta,
gdyż prawie wszyscy byli ranni i niezdolni do dalszej walki. Wobec tego postanowiłem uczynić najbliższej nocy
zadość ich woli
Część trzecia  Zdobycie Meksyku
Złoto i klejnoty Waszej Cesarskiej Mości, ile tylko mogliśmy wynieść, kazałem włożyć do worków i
powierzyłem je kilku oficerom i urzędnikom, przy czym z Najwyższym Jego Imieniu wezwałem ich, aby starali
się w miarę swych sił wywiezć te skarby. Dałem im- konia, na którego załadowano tyle, ile zwierzę mogło
unieść, oraz kilku pachołków i trochę służby dla osłony. Pozostałe złoto rozdzieliłem pomiędzy Hiszpanów...
Gdy przybyliśmy do pierwszego mostu zniszczonego przez Indian, ustawiliśmy bez większego trudu
prowizoryczny most, który kazałem poprzednio przygotować. Nikt nam w tym nie przeszkadzał. Tylko kilka
posterunków pełniących wartę podniosło wielki krzyk i zanim dotarliśmy do następnego mostu, zbiegło się tam
mnóstwo Meksy- kańczyków, którzy próbowali zadać nam straty ze wszystkich stron, zarówno od lądu, jak od
jeziora.
Z pięcioma konnymi i stu pachołkami pieszymi przepłynąłem niezwłocznie rowy między trzema ostatnimi
mostami i dotarłem do lądu. Tam kazałem pieszym ustawić się jako straż przednia. Sam wróciłem śpiesznie do
straży tylnej, którą zastałem przy trzecim moście, gdzie toczyła ciężką walkę i poniosła duże straty. Zginęło tam
wielu Hiszpanów i prawie wszyscy Tlaskalańczycy walczący u naszego boku. Na placu boju zostało również
wiele kobiet, które były u nas w służbie. Straciliśmy dużo koni, całe złoto, kosztowności, stroje i mnóstwo
innych rzeczy, które chcieliśmy wynieść. Ponadto wszystkie działa.
Zebrałem wszystkich, jacy jeszcze żyli, i kazałem im iść naprzód. Z pięcioma konnymi i
siedemdziesięcioma pieszymi pachołkami, których zatrzymałem przy sobie, osłaniałem marsz. Szliśmy za nimi
krok za krokiem, w ciągłej walce z nieprzyjacielem, aż przybyliśmy przed miasto Tacuba leżące za groblą... Z
obu stron naszej drogi ciągnęło się jezioro. Wrogowie mogli do nas strzelać z łódek, nie narażając się na żadne
straty. Ci «zaÅ›, którzy wyszedÅ‚szy na lÄ…d, byli przez nas atakowani, chronili siÄ™ Å›piesznie na Å‚odzie. Tym
sposobem małe mieli straty, wyjąwszy tych, którzy zostali na śmierć zgnieoeni w ścisku. Po tylu trudach i tak
ciężkich przejściach przywiodłem tylną straż do wymienionego miasta..." [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •