[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Khumanos nie zareagował.
 Oprowadz mnie  rozkazał.
Odwróciwszy się, wzniósł dłoń z trzema wyprostowanymi palcami i skinął. Po chwili
trzech sarkańskich żołnierzy odłączyło się od tłoczących się przy poidłach niewolników i
podeszło do arcykapłana.
Starzec odwrócił się bez słowa i ruszył poza krąg chat. Khumanos podążył za nim, a
strażnicy zamknęli miniaturową procesję. Szli wykładaną głazami ścieżką między
kołyszącym się zbożem. Wkrótce dotarli do wydeptanej dróżki, wijącej się między hałdami
żużlu, dymiącymi otworami w ziemi i kałużami gęstego, bulgoczącego błota.
Bijący od ziemi żar stawał się coraz silniejszy. Zniknęły oczka czystej wody.
Powietrze nabrało metalicznego posmaku, słychać było hałaśliwie zawodzący wiatr. Błękitne
dotąd niebo nabrało szarawego odcienia, niewątpliwie za sprawą dobywających się ze
zwałów żużlu oparów. Przed piątką mężczyzn znajdowało się największe zródło
wulkanicznego materiału  ziejąca szczelina u podstawy ciemnego, bazaltowego zbocza.
Przez falujące od żaru powietrze widać było skłębiony pióropusz ciemnego dymu,
podświetlony niesamowitymi czerwonymi odblaskami z krateru. Słup dymu wzbijał się na
gigantyczną wysokość, nim pustynny wiatr zdołał go rozproszyć.
Obok dziury w ziemi widać było ślady ludzkiej działalności. W purpurowej poświacie
majaczyły olbrzymie narzędzia: wielkie metalowe rynny i zbiorniki, poskręcane i zaopatrzone
w zawiasy z przerdzewiałej stali gigantyczne formy z czarnego bazaltu oraz niebotyczny,
przypominający szubienicę żuraw. W wysokich, zadaszonych łupkiem niszach, zasłoniętych
grubymi murami z żużlu przed korodującym wpływem wulkanicznych wyziewów, ustawiono
zabezpieczone ciężkimi żelaznymi łańcuchami rzędy długich tyk i łopat. Mimo iż sprzęt był
przysypany warstwą popiołu, widać było, iż jest starannie utrzymany i gotowy w każdej
chwili do użycia.
 A drewno?  zawołał Khumanos do stojącego obok zgarbionego pod wpływem
dręczącego gorąca wieśniaka, który sprawiał wrażenie karła na tle gigantycznej maszynerii.
 Pokaż mi przygotowane drewno!
 Najpierw zapłata  odparł starzec, drepcząc w stronę arcykapłana z wyciągniętą
dłonią.
 Najpierw drewno  odrzekł Khumanos, ani myśląc sięgać po sakiewkę.
 Jak sobie życzysz, panie.
Starzec wzruszył ramionami i dał znak Khumanosowi, by szedł za nim. Okrążyli
kamienisty pagórek, przynajmniej częściowo chroniący przed buchającym z krateru żarem.
 Bijące z żużlu opary są doskonałe do sezonowania drewna. Dzięki nim staje się
twardsze i bardziej trwałe  stwierdził.
 Istotnie  odparł Khumanos, podążając tuż za wieśniakiem i nakazując żołnierzom
gestami, by go nie odstępowali.  Oczywiście potrzebuję waszej pomocy. Musicie nauczyć
nas, jak posługiwać się tymi narzędziami.
 Zgadza się  odparł wieśniak i znacząco przekrzywił głowę.  Oto twoje drewno,
panie.
Poprowadził arcykapłana i trzech strażników wokół szczerbatego bazaltowego
występu i wskazał jaskinię w zboczu hałdy żużlu. W jej wylocie widać było kilka grubych,
okorowanych pni.
 A koła?  spytał Khumanos.  Nie widzę ich. Je także mieliście przygotować.
 Są w jaskini. Jeżeli podejdziesz bliżej, zobaczysz je, panie. Leżą tam, w cieniu. 
Starzec powstrzymał ruszającego z miejsca kapłana i ponownie wyciągnął rękę.  Zgodnie z
zawartą przed wiekami umową, czas na złoto.
Niedbale przytaknąwszy, Khumanos wsunął dłoń pod płaszcz i odwiązał od pasa
sakiewkę. Wyciągnął wypchaną, ciężką kabzę, wetknął ją starcowi w rękę i podążył za nim
do jaskini. Nachyliwszy się nad żółtawobiałym drewnem, stwierdził, że jest solidne i
dzwięcznie rezonuje przy opukiwaniu kłykciami.
 Wieśniak zniknął w jaskini!  zawołał jeden ze strażników.
Trzej żołnierze, którzy posłusznie ustawili się przy wylocie pieczary, by uniemożliwić
starcowi ucieczkę, rzucili się na poszukiwania chłopa. Rozległy się odgłosy potrącanych
kamieni i szuranie stóp, pospołu z bluznierczymi przekleństwami, gdy Sarkanie obijali się o
niewidoczne w ciemności załomy. Na moment zapadła cisza, po czym żołnierze przy
akompaniamencie dalszych przekleństw skrzesali ogień.
Po paru chwilach jeden ze strażników wyłonił się z wylotu jaskini. Khumanos
przyglądał się co najmniej dziesiątce kół o średnicy dorosłego człowieka, okutych brązową
taśmą i zaopatrzonych w spiżowe tuleje na piasty.
 Wasza świątobliwość, nie wiemy, gdzie podział się wieśniak. Znalezliśmy tylko na
kamieniach krople wosku z jego świecy.  Najwyższy rangą żołnierz zawahał się.  Ciężko
będzie wykurzyć go z tej pieczary&
 Zapewne pełno w niej bocznych odnóg i korytarzy prowadzących do wyjść w dole [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •