[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Brzęczący dzwięk znów zaczął się podnosić, zarazem rosło jego natężenie. Przez chwilę był
obok Januszka, poszedł wyżej i teraz łomotały już trzy łańcuchy, wspomagane owym suchym,
niesamowitym klekotem. Januszek miał wrażenie, że te łańcuchy pętają mu nogi&
Tkwił w wejściu nieruchomo, aż potępieńczy odgłos znów zaczął opadać. Przeleciał obok,
zszedł w dół, stopniowo cichnąc, klekotu nie było już słychać, Januszek nadsłuchiwał,
zabrzęczało nisko jeszcze raz i jeszcze raz, po czym wreszcie umilkło.
Cisza zapanowała absolutna. Januszek odetchnął głęboko i poruszył się. Powoli podszedł
do dziury w murze, ostrożnie wyjrzał na zewnątrz, stwierdził z ulgą, że na tarasie jest pusto i
wrócił do wnętrza. Przez chwilę jeszcze się wahał, po czym ruszył przez komnatę.
Znajdował się prawie na środku, kiedy nagle coś przed nim wyrosło. Zatrzymał się w
połowie kroku, a serce zaczęło mu bić w gardle. Stało się. Tak jak mówili& %7ładnych duchów
nie ma, idiotyzm, żadnych duchów nie ma& Tylko kretyn mógłby się bać&
Pomiędzy nim a lustrem chwiała się biała, półprzejrzysta zjawa. W zamglonym, ciemnym
lustrze widać było jej odbicie. Chwiała się, gnąc przy tym, jakby usiłowała obejrzeć się ze
wszystkich stron&
Bliskość widma była ponad siły Januszka. Cofnął nogę, uczynił krok do tyłu. Nade
wszystko na świecie pragnął chociaż przez chwilę nie patrzeć na to, spojrzeć gdzie indziej na
cokolwiek innego, ale nie był w stanie oderwać oczu od wijącego się przed zwierciadłem
upiora. Zrobiło mu się przerazliwie gorąco, na plecach czuł strużki potu. Uczynił do tyłu
jeszcze dwa kroki.
Zjawa nagle znikła. Januszek nie zdążył uświadomić sobie tego, nie zdążył odetchnąć, bo
białe widmo wyrosło tuż przed jego nosem. Miotnął się do tyłu gwałtownie, duch wionął za
nim. Januszek odruchowo, obronnym gestem, wyciągnął przed siebie ręce, przestał już
myśleć, że duchów nie ma i tylko kretyn mógłby się ich bać, w pamięci pozostało mu
wyłącznie jedno zdanie. Byle nie ze schodów, byle nie ze schodów& podsuwał
spłoszony umysł. Dlatego też, kiedy na podeście klatki schodowej potknął się i noga opadła
mu z pierwszego stopnia, rzucił się rozpaczliwie całym ciałem ku przodowi. Potknął się znów
i nie zdoławszy pohamować rozpędu, runął rękami i twarzą w coś, co zatrzeszczało pod nim i
rozmazało się ślisko i obrzydliwie. Poderwał się. Byle nie ze schodów& pomyślał
półprzytomnie i znieruchomiał na środku podestu.
Po niewymownie długiej chwili jego jestestwo zaczęło odzyskiwać odrobinę równowagi.
Uświadomił sobie, że klęczy na podeście z rękami wyciągniętymi do przodu i te ręce
zaczynają mu już drętwieć. Opuścił je i stwierdził z kolei, że coś przeszkadza mu patrzeć.
Oczy ma otwarte, ale trochę zle widzi. Chryste Panie, przeklęty duch zaszkodził mu na
oczy!!! Jest tam jeszcze to bydlę, czy już go nie ma& ?
Klęcząc podczołgał się do przodu i ostrożnie rozejrzał po komnacie. Mimo uszkodzonego
wzroku dostrzegł otwory w murze i nawet lustro, ducha natomiast nie zobaczył. Nie czekał
dłużej, zerwał się na nogi i galopem popędził na drugą stronę.
Tereska i Okrętka odwróciły się od okna na tupot nóg i trzask otwieranych drzwi. Zygmunt
podniósł głowę znad spisu wydarzeń. Wszyscy troje równocześnie spojrzeli na wpadającą,
niezwykle udekorowaną postać i wszystkim trojgu zabrakło głosu.
Krzy& powiedział poszczekujący zębami, straszliwie zakurzony, dziwnie umazany i
ciężko rozżalony Januszek. Krzy& krzywdę mi zrobił&
Odpowiedzi nie usłyszał żadnej. Jego widok, połączony z treścią słów, sprawił, że nikt nie
był zdolny do wydania najmniejszego dzwięku. Januszek usiłował mrugać, przy czym czuł
opór coraz większy.
Krzywdę mi zrobił! powtórzył rozpaczliwie. No mówię do was, ruszcie się!
Zrobił mi krzywdę!
Jaką& krzywdę& ? spytała Tereska słabo, po następnej długiej chwili.
Na oczy! Coś mi zrobił! Ja zle widzę!
Niech ja skonam& wyszeptał osłupiały Zygmunt. Tereska otrząsnęła się nagle i
oprzytomniała.
Jak zmyjesz te jajka z twarzy, od razu zaczniesz widzieć dobrze rzekła trzezwo.
Co to w ogóle znaczył Chcesz powiedzieć, że go widziałeś? Pojawił się& ?!
Januszek dopiero teraz obejrzał własne ręce. Rozpoznał mazidło i spłynęła na niego
niebotyczna ulga.
Pojawił się& ! prychnął z rozgoryczeniem. Pojawienie to ja chromolę, żeby on
zdechł, ten cholerny wypłosz! Rzucił się na mnie.
Poważnie& ?!
A jak? %7łartem& ?
No dobrze, ale dlaczego potłukłeś jajka? spytała żałośnie oszołomiona Okrętka.
Januszek ponuro spojrzał w jej kierunku spod sklejonych białkiem rzęs.
A co, miałem może zlecieć ze schodów, jak tamte pokraki?! Jeszcze czego! Za to
tego& Jak się zatrzymałem, to tego& Znaczy, no, potknąłem się i akurat były tam te jajka&
Nie mogłaś ich gdzie indziej postawić?!
Czekaj no! wtrącił żywo Zygmunt i podniósł się, odrzucając zeszyt z notatkami.
Mów po ludzku, faktycznie go widziałeś? Jest tam?
Nie wiem, czy jest, ale był. Jak byk. Mizdrzył się przed tym lustrem, aż obrzydzenie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Odnośniki
- Strona startowa
- Kursa MaĹgorzata J. TeĹciowÄ oddam od zaraz[JoannaC]
- Albrecht Joanna Gdzie jesteĹ, Jeane
- Gromek Illg Joanna Skarby
- Brandon Joanna Michelle
- Chmielewska Joanna Lesio 02 Dzikie biaĹko
- Chmielewska Joanna Wszyscy jestesmy podejrzani
- Przeciwko babom Joanna Chmielewska
- George Orwell Rok 1984
- Kunzru_Hari_ _Impresjonista
- Jeff Erno You Belong With Me
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- starereklamy.pev.pl