[ Pobierz całość w formacie PDF ]

może przyjechać. Przysyła więc auto do dyspozycji
państwa. Szofer jednocześnie przywiózł kilka grubych
tomów, które wręczył Frydzie. Były to "Listy z
podróży" Lersena. Urszula z trudem panowała nad sobą.
Nie potrafiła ukryć swego rozczarowania i nawet w
obecności szofera nie pohamowała wybuchu gniewu.
Fryda widziała, jak siostra ukradkiem podarła ze złości
chusteczkę do nosa. Fryda współczuła siostrze.
Wreszcie powiedziała sobie, że cierpienie Urszuli nie
jest zbyt wielkie, gdyż serce jej nie bierze w tym
udziału. Zależało jej wyłącznie na zrobieniu dobrej
partii. Po jakimś czasie przekona się, że nic z tego nie
będzie i pogodzi się z losem. Nie kocha przecież Ralfa
Lersena. Trwało dość długo, zanim Urszula uspokoiła
się. Wreszcie zapanowała nad gniewem i zajęła miejsce
w samochodzie. Ojciec czekał na nią. On również
doznał zawodu. Byłoby mu znacznie przyjemniej,
gdyby Lersen pojechał z nimi. Nie należał jednak do
ludzi, którzy z powodu drobiazgów wyrzekają się
rozrywki. Gdy Urszula usiadła obok niego, powiedział:
- Nie bądz głuptaskiem, Urszulo. Lersen dziś nie mógł
pojechać z nami, lecz uczyni to na pewno innym razem.
Najważniejsze, że nie zapomniał przysłać samochodu.
Nie psujmy sobie tej pięknej przejażdżki. Spodziewam
się, że teraz będziemy częściej używać tej
przyjemności. Czy nie cieszysz się, że jedziemy do
Garmisch Parten Kirchen? Zakosztujemy trochę
rozrywki w tej eleganckiej miejscowości kuracyjnej.
Będziemy tam za niecałe dwie godziny. W
Partenkirchen jest wszystko co dobre i drogie.
Wyobrażajmy sobie, że samochód należy do nas i że
jesteśmy milionerami.
Urszula pocieszyła się bardzo prędko. Rozkoszowała się
szybką jazdą w eleganckim samochodzie.
Gdy wreszcie w oddali ukazały się pierwsze wille
Partenkirchen, pan von Dorlach zapytał nagle:
- Urszulko?
- Co takiego, tatusiu?
- Urszulko, czy masz przy sobie trochę pieniędzy?
Spojrzała na niego ze zdumieniem.
- Nie, tatusiu, ani grosza!
- Hm! Wielka szkoda. Co teraz poczniemy? Ja także
mam niewiele. To wstrętne ze strony Frydy, że mi tak
mało daje. Nie możemy się nawet zatrzymać tutaj.
- Dlaczego?
- Widzisz, kochanie, myślałem, że Lersen pojedzie z
nami. Gdyby nam nie sprawił zawodu, sprawa
przedstawiałaby się inaczej. Na pewno byłby nas
zaprosił na śniadanie do Jeschkego.
Spojrzeli na siebie i ciężko westchnęli.
- Ach, jakby to było cudownie! Na werandzie u
Jeschkego jest tak przyjemnie. Ale nawet gdybyśmy
tylko zamówili czekoladę czy bulion, to i tak rachunek
wyniósłby więcej niż posiadamy...
- O tak!
- To okropne!
Urszula zaczęła się nerwowo bawić bransoletką -
cienkim łańcuszkiem, który połyskiwał na ciemnej
rękawiczce. Bransoletka ta magnetycznie przyciągnęła
ku sobie wzrok pana von Dorlach.
- Urszulko!
- Tak, tatusiu?
Panu von Dorlach zaschło coś w gardle. Odchrząknął
kilka razy, zanim odpowiedział:
- A może by tak coś spieniężyć?
- Ale co?
- Na przykład tę złotą bransoletkę?
- Któż ją kupi?
- Wiesz, może ten jubiler w Partenkirchen. Zapłaci nam
na pewno wcale niezle...
Pan von Dorlach nie zarumienił się wcale przy tej
propozycji. Urszula słuchała z napięciem, a oczy jej
zabłysły pożądliwie.
- Czy sądzisz, że dostaniemy za nią dosyć pieniędzy?
- Na pewno!
- I wystarczy nam na śniadanie u Jeschkego?
Badawczo ujął w palce łańcuszek, jakby chciał
oszacować jego wartość.
- Sądzę, że tak. Bransoletka jest masywna.
Urszula bez wahania zsunęła łańcuszek z ręki i podała
go ojcu. Nie powiedziała ani słowa, lecz oczy jej
zabłysły żądzą użycia. Ojciec schował szybko
bransoletkę, po czym zawołał przez tubę do szofera:
- Proszę się w Partenkirchen zatrzymać przed sklepem
jubilera, naprzeciwko poczty. Mam tam załatwić drobny
sprawunek.
- Dobrze, jaśnie panie.
Ojciec i córka trzymali się za ręce jak dwoje dzieci,
które pragną spłatać figla, lecz nie wiedzą jeszcze, czy
się uda. Samochód zatrzymał się przed sklepem
jubilera. Urszula nie wysiadła, ojciec jej zaś szybko
wszedł do sklepu. Na wystawie widać było rozmaite
kosztowne klejnoty. Urszula czekała niecierpliwie,
wyobrażając sobie, że siedzi we własnym samochodzie,
podczas gdy ojciec poszedł kupować dla niej biżuterię.
Z przyjemnością obserwowała elegancką publiczność.
Nie brakowało tu wystrojonych pań i panów. Urszula
zwracała powszechną uwagę. Niejedno zachwycone
spojrzenie męskich oczu, niejedna błyskawica zazdrości
z oczu kobiecych, godziły w piękną twarzyczkę
dziewczyny. Urszula dumnie rozpierała się w
samochodzie i z przyjemnością pozwalała podziwiać
swoją urodę.
Wreszcie ojciec wyszedł ze sklepu. Dwóch
przechodzących panów ukłoniło się, pan von Dorlach
odkłonił się uprzejmie. Miał tutaj wielu znajomych z
dawnych czasów, gdy często przyjeżdżał do
Partenkirchen.
- No i co, tatusiu?
- Udało się, kochanie.
- Czy sprzedałeś bransoletkę?
- Tak, i nawet bardzo dobrze. Złoto było wysokiej
próby, a łańcuszek ważył dość dużo. Możemy sobie
pozwolić na solidne śniadanko - mówił z
zadowoleniem.
- To świetnie!
- Ale wiesz, Urszulko, nie powiemy o tym Frydzie. Ona [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •