[ Pobierz całość w formacie PDF ]
roboczego.
- Jak apostołowie - powiedział z uśmiechem, gdy mu się przedstawiliśmy. Faktycznie,
nasze imiona mogły budzić takie skojarzenia. - Adam - podał nam swoje wizytówki, na
których było napisane, że jest artystą rzezbiarzem. - Zapraszam panów - mówił wprowadzając
nas na podwórko. - Panowie kajakiem po Krutyni?
- Zgadza się - przytaknęliśmy.
Ciekawi wszystkiego rozglądaliśmy się po rzezbach ludzi umieszczonych nawet w
najdalszych zakamarkach podwórka. Pod drzewem była galeria głów, dłoni leżących w
nieładzie i stojących jak żołnierze na zbiórce.
- Rzezbię twarze ludzi, które potem ozdabiam resztą - wyjaśniał. - Czasami, jak
potrzebuję dłoni, to dorobię. Tułów i nogi ubieram w stare ubrania, jakieś walonki. Wszystko
wypycham sianem i gotowe - z dumą pokazał na galerię kilkunastu ludzi.
Był tam chłop z taczką, mężczyzna siedzący na ławeczce z fajeczką w dłoni. W
południowym narożniku sadu na resztki słońca wystawiał twarz jakiś letnik w odzieniu rodem
z lat sześćdziesiątych. Zza zazdrostek wyglądała ciekawa twarz wiejskiej baby w chuście.
- W ten sposób bawię się z ludzmi, którzy przychodzą tu, gadają z rzezbami,
fotografują się z nimi - opowiada pan Adam. - Czasami sam komuś zrobię zdjęcie, jak
zobaczę ciekawą plastycznie twarz i po roku turysta przyjeżdża i widzi siebie.
- Pan to sprzedaje? - zapytał Piotr.
- W żadnym wypadku - zastrzegał się pan Adam. - Chcę tylko ludziom pokazać, jacy
są, jak piękna jest zwykła codzienność, ile w życiu wiejskim spokoju, zgody z naturą.
- Pan tu mieszka od dawna? - pytałem.
- Troszku już tak - odpowiedział z uśmiechem pan Adam.
- Zna pan jakiś starych mieszkańców tych okolic, jeszcze przedwojennych, którzy
pamiętaliby stare legendy i podania? - dopytywał się Piotr.
- Panowie to pewnie z Warszawy? - pan Adam uśmiechnął się.
- Co? To widać? - zdziwiliśmy się.
- Siadajcie - gospodarz wskazał nam stół z heblowanych desek i ławy w cieniu, pod
jabłonią, gdzie gałęzie już uginały się pod ciężarem wczesnym jabłek, zielonych i kwaśnych.
Takich, że jak się o nich myśli, to już czuć w ustach ich cierpki smak. Z nich stare Wilnianki
potrafiły robić pyszny, orzezwiający kompot, w którym kwaskowatość owoców, aromat
gozdzików i suszonych, zeszłorocznych śliwek mieszał się ze słodyczą brązowego cukru,
pieczołowicie trzymanego w zamknięciu, by pod wpływem wilgoci nie zamieniał się w bryły.
Takie bryłki starzy Rosjanie wkładali sobie do ust w czasie picia herbaty i trzymali, aż im
policzki odstawały jak u chomików.
Pan Adam wrócił po kilku minutach z filiżankami, garnczkiem dymiącej,
oszałamiająco pachnącej kawy. Do tego na talerzu piętrzyły się kawałki piernika, z którego
ciemnej polewy kakaowej cukier puder zsypał się na sąsiednie równe sześciany szarlotki, jak
wyjaśnił gospodarz, z tych właśnie wczesnych jabłek, które przed pieczeniem były moczone w
rumie.
- Piękny zachód słońca - zachwycił się Piotr sięgając po kawałek piernika.
- Słońce jakoś tak bije tu na zatoczkę we wsi, że wszystko nabiera niesamowitych
barw - gospodarz skinął głową. - Tego nie da się przekazać słowami. To trzeba zobaczyć albo
namalować. Moje rzezby nabierają innego wyrazu. Podobne światło widziałem w Japonii.
- Wybrał pan urocze miejsce na mieszkanie - powiedziałem.
- Wiedzą panowie, od czego to się zaczęło?
- Nie.
- Od Wańkowicza. On napisał o tutejszych lasach: Są lasy, które uszczęśliwiają nas
jak jasny uśmiech matki ziemi, ale są lasy, które niewysłowionym smutkiem obejmują
człowieka jak ofiarę wydaną na ich pastwę. Wchodzisz do nich niby do obcego miasta i
myślisz, że je opuścisz przez inną bramę. Widzisz już po pierwszym kroku, że tej innej bramy
nie ma i już nigdy z nich nie wyjdziesz tym samym . Zobaczycie, że podróż Krutynią was
odmieni.
- Mamy taką nadzieję - odpowiedzieliśmy.
- Powiedzcie, panowie, co wam się w głowach uroiło z tymi starymi legendami?
Piotr wyjaśnił gospodarzowi, kim jesteśmy i czego szukamy. Pan Adam zamyślił się.
Jego filiżanka delikatnie trzymana dwoma palcami zastygła w pół drogi do ust.
- Panowie znacie trochę historię, to wiecie, jak było na Ziemiach Odzyskanych?
- Trochę - odpowiedzieliśmy dyplomatycznie.
- To było tak, że jak w 1944 roku Armia Czerwona wkroczyła na tereny dawnych Prus
Wschodnich, to były. to pierwsze ziemie niemieckie, na jakie wchodziła. W ich żyłach aż
krew wrzała od żądzy odwetu. Cała nienawiść do hitlerowców skupiła się na Mazurach i
Warmiakach. Część z nich czuła się Niemcami, część Polakami. Niech historycy kłócą się,
których było więcej, ale oni przede wszystkim byli Warmiakami i Mazurami. Ta ziemia ma
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Odnośniki
- Strona startowa
- Margit Sandemo Cykl Saga o Ludziach Lodu (45) KsiÄ ĹźÄ czarnych sal
- (40) Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik i ... Potomek szwedzkiego admiraĹa
- Cykl Pan Samochodzik (05) Niesamowity dwĂłr Zbigniew Nienacki
- Cykl Pan Samochodzik (15) Nieuchwytny Kolekcjoner Zbigniew Nienacki
- Glyn Eleonora Dziwne maĹĹźeĹstwo ksiÄĹźnej Arden (MiĹoĹÄ braterska)
- 02 Zbigniew Nienacki Pan Samochodzik i Skarb Atanaryka
- (33) Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik i ... Ĺup barona Ungerna
- PS36 Pan Samochodzik i Zaginione Miasto Olszakowski Tomasz
- Cykl Pan Samochodzik (19) ZĹoto InkĂłw (2) Jerzy Szumski
- Alain Esquisses de l'homme
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szczypiorkow.pev.pl