[ Pobierz całość w formacie PDF ]

o tym mówić.
- Powiedz - Vyner wyraznie się zainteresował. - O co chodzi?
- Znalazłam kopertę. Z napisem:  Pilne , zaadresowaną do jakiegoś Fostera w
Ministerstwie Lotnictwa.
- Ministerstwie Lotnictwa?
- Tak. Jak myślisz, co powinnam zrobić? Posłać ten list do Ministerstwa czy oddać go
policji?
- Oddaj policji - powiedział Vyner po krótkim namyśle. - Na pewno nie popełnisz
błędu, jeśli to zrobisz. Zadzwoń do Alana i wszystko mu powiedz.
- Chyba masz rację. Zrobię, jak radzisz. Dziękuję ci. Do widzenia.
Położyła słuchawkę. Przez chwilę wpatrywała się w nią. Doznawała na przemian ulgi,
uczucia niepewności i rozczarowania. Skończyła papierosa, znów zapaliła i zabrała się
jeszcze raz do przepisywania trudnego listu. Otworzyły się drzwi i wszedł Milton. Był w
granatowym płaszczu i szarym kapeluszu. W ręce trzymał teczkę. Położył ją na brzegu
biurka.
- Spózniłem się, Carol. Strasznie przepraszam, ale w tej chwili wróciłem z Londynu.
Jest zmęczony - pomyślała. - Jak długo może wytrzymać w takim napięciu?
- Szkoda, żeś nie zobaczył, jak zagrałam swoją rolę. W tej chwili położyłam
słuchawkę.
- I jak ci poszło?
- Uważam, że dobrze. Postarałam się wzbudzić zaufanie.
- Na pewno się udało. - Przyjrzał jej się uważnie. - Lepiej dzisiaj wyglądasz. Spałaś w
nocy?
- Spałam parę godzin - uśmiechnęła się blado. Otwarł teczkę.
- Niebawem dowiemy się, czy moje przeczucie było trafne. Masz tę kopertę.
Wyjął z teczki okazałą dużą kopertę, opatrzoną woskowymi pieczęciami z obu stron i
czerwonymi napisami:  Do rąk własnych i  Poufne . Adres brzmiał: Mr. A. F. Foster, Dep.
TZ. 95 - Ministerstwo Lotnictwa. Koperta napęczniała od zawartych w niej dokumentów.
- Ba - powiedziała Carol ważąc kopertę w ręce. - Wygląda to imponująco! Jak ci
poszło ze Stentonem?
- Nie najgorzej, jeśli wziąć pod uwagę sytuację. - Siadł na brzegu biurka. - Dał mi
trochę po nosie, ale zgodził się, żebym w ciągu dwudziestu czterech godzin...
Przerwał. Zadzwonił telefon.
- Już jest - cicho powiedziała Carol. - Prosiłam, żeby z nikim innym mnie nie łączyli.
Milton skinął głową.
- Dobrze, Carol. Podnieś słuchawkę.
Przysiadł się bliżej, by słyszeć rozmowę. Carol zmobilizowała się i podniosła
słuchawkę.
- Carol Vyner, słucham.
- Carol, jeszcze raz Eryk. - Odsunęła nieco słuchawkę od ucha. Milton dobrze słyszał
przenikliwy głos Vynera. - Przepraszam, że przeszkadzam ci w pracy.
- Nic nie szkodzi. Czy coś się stało?
- Nie, wcale nie. Ale właśnie dzwonił do mnie Alan... Spojrzała na Miltona, lekko
potrząsnął głową.
- Chce się ze mną zobaczyć, wpadnie tu koło pierwszej. Przyszło mi na myśl, że
gdybyś przyjechała do domu na obiad, mogłabyś przywiezć tę kopertę i oddać ją Alanowi.
- A wiesz, to świetny pomysł. Skinęła głową, spojrzała w oczy Miltonowi.
- Nie tłucz się autobusem, Carol. Wez taksówkę.
- Tak, doskonale. Bardzo cię przepraszam. Mamy w tej chwili strasznie dużo roboty.
- Tak, oczywiście - Vyner trochę się zaniepokoił. - Tylko postaraj się nie spóznić.
- Postaram się. Cześć, Eryk.
Wolno położyła słuchawkę. Milton się wyprostował. Powiedziała przez ramię:
- Chwyciło.
Płacąc taksówkarzowi Carol zobaczyła, że Eryk obserwuje ją przez okno salonu.
Taksówka odjechała, Carol poszła w stronę domu. Na podwórzu stał czerwony austin-healey i
parę innych samochodów. Koło stodoły ktoś zagwizdał z podziwu na jej widok. Mimo woli
odwróciła głowę w tamtą stronę. Przed otwartymi wrotami stodoły stała olbrzymia
ciężarówka. Paru robotników wynosiło ze stodoły bele słomy i ładowało je na ciężarówkę.
Zagwizdał młody olbrzym atletycznej budowy, który stał na ciężarówce. Pod jego szeroko
rozstawionymi nogami stos bel rósł w górę. Mimo przejmującego zimna olbrzym był tylko w
spodniach i podkoszulku. Skóra błyszczała mu od potu. Ciężko pracował dzwigając i
układając bele na ciężarówce. Carol pomyślała, że wygląda jak Richard Burton, tylko jest
zbyt zachwycony sobą. Odrzuciła włosy w tył i wbiegła po schodkach.
Z kopertą w ręce weszła do salonu. Eryk stał w drzwiach do gabinetu. Pykał
przygasającą fajkę, ale najwyrazniej nie przynosiło mu to ulgi. Czuł się bardzo niepewnie.
- Cześć, Carol.
- Gdzie Alan? - ze zdziwieniem rozejrzała się po pokoju. - Jeszcze nie przyjechał? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •