[ Pobierz całość w formacie PDF ]

założyć  pochodzi z grobowca Echnatona.
 Daj spokój, Georges, Echnatona?  z powątpiewaniem spytał Harry.
 Kto to jest Echnaton?  zainteresował się Cal.
 Kto to jest Echnaton?  powtórzył Simon takim tonem, że Marta niemal się
roześmiała na głos.  Mój drogi chłopcze, naprawdę powinieneś wydać trochę tych
swoich jankeskich pieniędzy na książki. Szczególriie, jeśli zamierzasz zająć się
archeologią.
 Echnaton był faraonem  wyjaśnił Harry. Jego twarz rozpromieniła się, jak to się
często zdarzało, kiedy mówił o starożytnym Egipcie.  Faraonem, który wpadł na
pomysł, by wprowadzić kult własnego boga. Zabrał się do tego dość energicznie.
Przybrał imię bóstwa, w zniósł dla niego miasto, zmusił ludzi do oddawania mu czci.
 I znaleziono jego grobowiec? Właśnie tego faraona?  Cal był wyraznie
podekscytowany.
 Och, bardzo w to wątpię.  Uśmiechnął się z wyższością Simon.
 Dlaczego?
 Jak można sobie wyobrazić, Echnaton nie cieszył się popularnością wśród kasty
kapłanów oddających cześć tradycyjnym bóstwom. Wszystkich ich pozbawił pracy, że
się tak wyrażę. Po jego śmierci kapłani mieli używanie. Wymazywali zewsząd imię
Echnatona, niszczyli każdą pamiątkę po nim, po jego rodzinie i jego bogu. Opuścili
jego miasto i z całą pewnością zbezcześcili grobowiec. Nigdy nie znaleziono żadnych
przedmiotów związanych z Echnatonem.
 Aż do tej pory.  Georges uśmiechnął się zagadkowo.  Wiem, gdzie szukać. Ale to
ciężka praca, z dala od jakiegokolwiek miasta. Muszę zatrudnić energicznego
kierownika robót do nadzorowania wykopalisk.
 Może nadałby się ten Francuz, Maurice Chateau?  zaproponował Simon.
 Maurice Franklin Shappeis jest takim samym Francuzem jak pan
 warknął Georges, najwyrazniej dotknięty do żywego.  Poza tym już dla mnie nie
pracuje... to znaczy dla muzeum.  Zwrócił się do Harry ego.  Na pana miejscu
byłbym bardzo ostrożny, mój przyjacielu. Maurice Shappeis nie życzy panu dobrze.
 A cóż takiego mu zrobiłeś, Harry?  spytał lord Rayenscroft, zabierając głos po
raz pierwszy, odkąd wzniósł toast.
 Nic szczególnego.
Georges prychnął.
 Harry uważa, że sposób, w jaki Shappeis ma zwyczaj werbować młodych robotników,
nie jest godny pochwały.
Ach, pomyślała Marta. Przypomniała sobie teraz. Krążyły plotki, że Harry pobił się
z Maurice em po tym, jak praktyki tego drania doprowadziły do śmierci jakiegoś
biednego arabskiego chłopaka. Podobno Mau. rice oberwał. I to niezle.
 Rozumiem  powiedział lord Rayenscroft.
 Wątpię, Blake.  Harry uśmiechnął się łagodnie.  W Egipcie stanowisko kierownika
robót wykopaliskowych to jedno z bardziej lukratywnych zajęć dla osób bez
wykształcenia. Chyba, że ktoś sam wie, gdzie szukać zabytkowych przedmiotów. 
Rzucił Georges owi spojrzenie zachęcające do zwierzeń. Paget tylko ściągnął brwi.
 Ach, rozumiem  powtórzył lord Rayenscroft.  Na całym świecie ludzie...
niewykształceni mają ograniczone możliwości.  Kuzyni zmierzyli Zię wzrokiem i
Marta uświadomiła sobie, że nie darzą się sympatią.
W tej samej chwili poczuła, jak czyjaś ręka głaszcze jej kolano. Spokojnie sięgnęła
Strona 18
Brockway Connie - Miłośc w Cieniu Piramid
pod obrus i odtrąciła natręta. Cal Schmidt, zupełnie niejażony zrobił do niej
perskie oko i Marta prawie wybuchnęła śmiecI em.
Cal był tak niemożliwie amerykański. Przyznając się, że jest  neofiw
kolekcjonowaniu starożytności i nie dysponując żadną wiedzą archeologiczną przybył
miesiąc temu do Kairu. Wkrótce potem przedstawiono ich sobie. Był tyczkowatym
blondynem. Dość bogatym. Marta mogłaby go nawet szczerze polubić, gdyby...
Uniosła wzrok i natrafiła na spojrzenie Harry ego. Uśmiechnął się obojętnie. W jego
niebieskich oczach skrzyły się iskierki humoru. Serce podeszło Marcie do samego
gardła. Boże, co za mężczyzna! Miał w sobie tyle magnetyzmu. Nie tylko czarujący,
ale również inteligentny i wielkoduszny, w najmniejszym stopniu nie był przy tym
naiwny.
Pięć lat temu przeżyli krótki, namiętny romans i rozstali się w przyjazni.
Zapewniała go, że już jej nie interesuje.
Kłamała.
Nigdy naprawdę nie przestała kochać Harry ego Braxtona. Odwróciła wzrok, nie chcąc,
by zbyt dużo wyczytał zjej twarzy. Mądra kobieta nie ujawnia swych uczuć.
 Sala restauracyjna jest dziś wyjątkowo zatłoczona  odezwał się Cal, kiedy przy
stoliku zapadło milczenie.  Ciekawe dlaczego?
 Musiał zawinąć kolejny statek pana Cooka z uczestnikami wycieczki w dolinę Nilu 
wyjaśnił z szyderczym uśmiechem Simon.  Z każdym rokiem ten gość sprowadza tu
coraz więcej wścibskich bab. Kraj aż roi się od Angielek. Już prawie nie widać
piramid, tak je oblazły.
 Ale chyba nie wszyscy przyjechali z panem Cookiem?  spytał Cal, rozglądając się
po sali.
 Nie zapewnił go Harry.  Tylko ci dobrze ubrani. Biedniej odziani to archeolodzy.
Reprezentują wszelkie możliwe nacje.
 Tak  potwierdził Georges.  Widzę tu też przedstawiciela narodu, który, jestem
pewien, pragnie panu osobiście wypowiedzieć wojnę.
Marta obejrzała się. Rudowłosy Gunter Konrad, domorosły archeolog, siedział tuż za
nimi. Grube ręce skrzyżował na beczkowatej klatce piersiowej. Sciągnął brwi i
zacisnął zęby, utkwiwszy wzrok w plecach Harry ego.
 Zdaje mi się, że Herr Konrad jest na ciebie zły, Harry. Nie powinieneś był
podstępnie...  Simon spojrzał na lorda Rayenscrofta.  Nie powinieneś był
nakłaniać go, żeby sprzedał tak tanio ten naszyjnik z okresu Sredniego Państwa.
 Człowiek musi znać wartość tego, co posiada.  Harry pociągnął łyk wody.  Poza
tym postanowiłem wynagrodzić mu stratę.
 Ach tak.  Lord Rayenscroft nagle zamilkł.  A oto skarb wart pożądania. Czy
kiedykolwiek widzieliście takie złote cacko?
 Złote cacko? Gdzie?  ożywił się Simon.
Georges oblizał palce, podążając za spojrzeniem Rayenscrofta.
 Aadna, prawda? To Desdemona Carlisie.
Marta Douglass spojrzała tam, gdzie patrzyli wszyscy. Na widok panny Carlisie
mężczyzni pospiesznie wstawali, by się jej ukłonić.
Marta powinna się była domyślić, dla kogo są te puste krzesła. Na każde
organizowane przez siebie przyjęcie Harry zapraszał Desdemonę Carlisle.
 Prześliczna  stwierdził lord Rayenscroft.
 Och  mruknął Simon, w końcu dostrzegłszy młodą kobietę.  Desdemona.  Zapadł
się w krześle, wyraznie rozczarowany.  Miła dziewczyna. Ale dziwna. Chodząca
encyklopedia. Więcej wie o hieroglifach od wszystkich tu obecnych i zna kilkanaście
języków. A jej dziadek to osioł.
 Kilkanaście języków?  Blake Rayenscroft nie wierzył własnym uszom.  Z pewnością
się pan pomylił. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl
  •